POWSTRZYMAĆ MROK. Wilczarz i wilkołak
Już na wstępie przyznam, że z nowym filmem Jeremy’ego Saulniera mam niemały problem. Powstrzymać mrok jest obrazem zimnym, nawet nie z powodu umiejscowienia akcji na Alasce, lecz ze względu na poczucie pewnego dystansu, jaki rodzi się podczas seansu. Podobnie jak główny bohater, lądujemy w miejscu, którego nie rozumiemy, wśród ludzi posuwających się do czynów tyleż okrutnych, co zagadkowych, pełni nadziei, że pośród stosu ciał i śmierci uda nam się dojrzeć jakiś sens. Badacz wilków i pisarz, Russell Core, szybko zaczyna rozumieć, że zachowanie pewnych osób w małej mieścinie, która wciąż ma problemy z elektrycznością i kanalizacją, łatwiej odnieść do zwierzęcej natury niż ludzkiej.
Podobne wpisy
Historia zaczyna się od zniknięcia i prawdopodobnej śmierci dziecka. Matka pisze list do Core’a, w którym tłumaczy, że za porwanie odpowiadają wilki, prosząc pisarza, aby zabił tego, który skrzywdził jej kilkuletniego syna. Mężczyzna przyjeżdża, poznaje kobietę i obiecuje pomóc. Natyka się na watahę zjadającą małego wilka, ale mając dorosłego osobnika na celowniku, daruje mu życie. Czy to samo zrobi, gdy spotka na swej drodze człowieka w wilczej masce? Jest nim ojciec chłopca, żołnierz znający najwyraźniej tylko język przemocy. Gdy go poznajemy podczas misji w Afganistanie, skutecznie zabija zarówno wroga, jak i przyjaciela, ratując tym samym gwałconą kobietę. Trudno jednak do końca zrozumieć motywy jego działania, zwłaszcza, gdy po powrocie do domu wypowie wojnę całemu światu.
Saulnier zrobił wcześniej znakomite Blue Ruin oraz Green Room. Zwłaszcza ten pierwszy tytuł stanowi dobre odniesienie do jego nowego filmu – w obu człowiek poddaje się zemście, stając się manifestacją niszczycielskiej siły, która nie pozostawia po sobie żadnych ocalonych, chyba że w pewnym momencie człowieczeństwo znów zatriumfuje. W Blue Ruin do tego dochodzi, jednak po pierwszym seansie Powstrzymać mrok śmiem twierdzić, że raz przemieniony w wilka człowiek, jest nim już do samego końca. Ojciec dziecka, Vernon Sloane, wydaje się mieć puste spojrzenie, jeszcze zanim wróci do swojego domu, ale później nawet bardziej przypomina żywego trupa, widmo o morderczych skłonnościach. Jego żona, Medora, krząta się po ciemnej chacie niczym duch, mówiąc do siebie w nocy i szukając ciepła przy kominku albo w objęciach obcego mężczyzny.
Tę dwójkę stara się zrozumieć Core, świadek i uczestnik tragedii, która ze sceny na scenę zbiera coraz bardziej krwawe żniwo. Reżyser już wcześniej udowodnił nam swoje zamiłowanie do masakrowania ludzkiego ciała i nie inaczej jest w jego nowym filmie. Twarz rozlatuje się pod wpływem wystrzelonej kuli, strzała przebija człowieka na wylot, cała zakrwawiona znikając w śniegu, ale obraz wilków rozrywających swoje młode na strzępy jest już naturalny. Saulnier zamazuje granicę między tym, co ludzkie i zwierzęce – oczy drapieżników wyrażają spokój, inteligencję, a nawet refleksję, podczas gdy człowiek stawia karabin w oknie swojego domu, aby otworzyć ogień i zabić jak najwięcej osób. Śmierć jest tu często całkowicie niezasłużona, przypadkowa, ale przede wszystkim pozbawiona sensu. Przynajmniej dla człowieka. Core nie jest w stanie powstrzymać mroku; może co najwyżej przetrwać, aby dać świadectwo ludzkiej anomalii. Nie zdefiniować, a jedynie odnotować, że takie coś istnieje.
Ambicje Saulniera wykraczają poza thriller o wilkach porywających dzieci bądź kino zemsty (którym Powstrzymać mrok również jest). O ile jednak przekaz jest jasny, o tyle film ma poważne problemy fabularne i narracyjne. Oparty na powieści Williama Giraldiego scenariusz autorstwa Macona Blaira – odtwórca roli Dwighta w Blue Ruin – woli śledzić poczynania Sloane’a niż Core’a, gdyż ten pierwszy zostawia po sobie krwawy ślad, podczas gdy drugi unika konfrontacji. Ale to właśnie grany przez Jeffreya Wrighta znawca wilków jest tą bardziej interesującą postacią, która w jednej chwili podejmuje decyzje, aby pomóc nieznajomej kobiecie; mężczyzna do samego końca ceni ludzkie życie, nawet mordercy. Tymczasem Alexander Skarsgård, po raz drugi w tym roku po Bez słowa (inny film Netfliksa), udowadnia, jak trudno grać mu, gdy jego bohater przez większą część obrazu milczy. Co więcej, Vernon Sloane w masce bardziej przypomina niezniszczalnego mordercę ze slashera niż kogoś, kto z rozpaczy (a może i czegoś, co siedziało w nim już od dawna) odstępuje od człowieczeństwa.
Jest tu znakomicie zrealizowana scena strzelaniny, która pojawia się gdzieś w połowie filmu, odwracając jednak uwagę od głównego wątku; być może najbardziej jaskrawy dowód na ciążenie twórców ku efektowności obrazu zamiast dbaniu o konsekwentną całość. Ale są tu też bezapelacyjnie dobre rzeczy – role wspomnianego Wrighta, Riley Keough (żona Vernona) oraz Jamesa Badge’a Dale’a jako policjanta starającego się powstrzymać nieunikniony rozlew krwi. Oprawa wizualna potęguje wrażenie nieludzkich warunków panujących na Alasce, świetnie oddając temat filmu, a scenariusz nawet nie stara się wytłumaczyć tego, co dzieje się w finale. Tak, jak trudno nam pojąć i ocenić zachowanie wilka, tak i niepoznany zostanie również człowiek o zwierzęcej naturze.
W jednej ze scen Vernon nazywa Core’a wilczarzem. W oryginale „wolfman” oznacza również wilkołaka, i choć film Saulniera horrorem nie jest, to jedno słowo daje nam pewne pojęcie o tym, z czym mamy do czynienia. Żołnierz podaje rękę badaczowi, tak jakby naśladował ludzkie zachowanie (chwilę wcześniej to jemu rękę podał policjant), nie zaś świadomie wykonał gest. Żałuję, że w Powstrzymać mrok nie ma więcej takich scen, za to od groma jest bestialskiej śmierci. Ta po pewnym czasie zaczyna denerwować, zastępując początkową fascynację znużeniem. Przyznam, że po Saulnierze spodziewałem się więcej.