PLEMIĘ
Jest coś kojącego w ciszy. Ostatnio staje się zjawiskiem ekskluzywnym, trudno dostępnym. Dla większości populacji przebywanie na co dzień w strumieniu dźwięków jest oczywiste i powszechne. Także – a może zwłaszcza – na sali kinowej. Wszak jest to świątynia audiowizualnych doznań. Plemię Myrosława Słaboszpyckiego neguje taki pogląd, właściwie zupełnie rezygnując ze strony dźwiękowej. Wydarzenia przedstawione w filmie nie są opatrzone napisami ani głosem lektora, bohaterowie zaś porozumiewają się jedynie językiem migowym. Podczas seansu widzowi towarzyszą jedynie dźwięki, które wydaje otaczający bohaterów świat. A nie jest to przyjemne miejsce.
Postacią centralną jest niesłyszący Siergiej (Grigorij Fesenko), którego poznajemy, gdy spóźnia się na rozpoczęcie roku szkolnego. To dla niego obce miejsce. Poznając internat, w którym będzie mieszkał, próbuje nawiązać koleżeńskie relacje z rówieśnikami. Od początku jednak spotyka się z jawną agresją, złośliwościami i niechęcią. Okazuje się, że młoda społeczność niesłyszących uczniów jest podzielona. Na tle ogółu wyróżniają się jednostki najbardziej nieustępliwe i brutalne. Dla nowego członka grupy dość szybko staje się jasne, że lepiej będzie przystąpić do tytułowego plemienia. W ten sposób zyska towarzyszy, poza tym przestanie być jednym ze słabszych, nękanych chłopców. Poza tym Siergiejowi podoba się jedna ze szkolnych koleżanek, Anya (Yana Novikova). Ona także pojawia się w otoczeniu tych silnych, zaborczych mieszkańców internatu. By zwrócić na siebie jej uwagę i zbliżyć się do niej, nowy uczeń coraz głębiej wnika w swoje otoczenie, pnąc się po kolejnych gałęziach struktury plemiennej. Im więcej udaje się bohaterowi osiągnąć, tym większe zaniepokojenie wzbudza u widza to, co jest mu przedstawione.
[quote]Od strony technicznej jest to dzieło minimalistyczne.[/quote]
Nacisk położono na naturalistyczne przedstawienie świata i jego mieszkańców. Dynamika ujęć (kamera „z ręki”) oraz ukazywanie wydarzeń z pewnego dystansu dają złudzenie podglądania bohaterów, pozwalają poczuć się jak jeden z mieszkańców internatu, neutralny obserwator. To, co spotyka Siergieja i Anyę, rejestrowane jest wnikliwie, intymnie. I nie chodzi tu jedynie o seksualne zbliżenia między postaciami. Widzowi nie jest oszczędzony widok upokorzeń, rozpaczy, a także eksplozji tłumionego gniewu. Niektóre sceny są bardzo dosłowne i brutalne, niosą też ze sobą silny ładunek emocjonalny. Chwilami pojawia się chęć odwrócenia wzroku, oderwania się od tych zdarzeń. Wszystko to reżyser osiąga dzięki bardzo oszczędnym środkom wyrazu. Nie ma potrzeby potęgować napięcia poprzez pracę kamery czy odpowiednią muzykę (tej w filmie właściwie brak).
Bez wątpienia nieobecność klasycznych dialogów ma wpływ na odbiór całego dzieła. Wszechobecny brak głosu postaci to sam w sobie zabieg artystyczny. Nie chodzi jedynie o niesłyszących bohaterów, którzy porozumiewają się ze sobą językiem migowym. W Plemieniu pojawiają się także pełnosprawne osoby, jednak ich udział jest marginalny. Słaboszpycki „odbiera im głos”, kręcąc sceny z ich udziałem np. przez szybę, z zewnątrz pomieszczenia. Dzięki takiemu zabiegowi bohaterowie niesłyszący intrygują poprzez swój sposób bycia zdeterminowany przez język ich ciała. Między sobą porozumiewają się strumieniem symboli języka migowego, który w porównaniu z werbalną komunikacją wygląda bardzo egzotycznie.
Ponieważ w całym filmie nie pada ani jedno słowo mówione, widz od początku zostaje wciągnięty do świata, który rządzi się nieco innymi prawami niż ten zazwyczaj ukazywany w kinie.
Co zaskakujące, brak klasycznych dialogów nie utrudnia seansu. Fabularnie spójne i przemyślane w swojej konstrukcji Plemię opowiada dość klasyczną historię, która odświeżona jest dzięki językowi migowemu, który jest jedynym używanym w filmie. Pokazanie po raz pierwszy w pełnometrażowej, kinowej produkcji mowy niesłyszących ani przez chwilę nie przysłania fabuły. Nie jest to jedynie kinematograficzna ciekawostka, lecz pełnoprawny dramat, bohaterowie są wiarygodni, a przedstawione wydarzenia mogły się wydarzyć. Młodzi, szerzej nie znani aktorzy są naturalni w swoich rolach, balansując między pozorną siłą a tłumionymi emocjami budują niejednoznacznych, lecz czytelnych bohaterów.
Mimo swojej wartości pełnometrażowy debiut Słaboszpyckiego nie zachwyci każdego widza.
I nie chodzi o artystyczną głębię, etc, etc. Dla niektórych odbiorców obecne w filmie drastyczne sceny mogą być zbyt sugestywne. W Plemieniu występuje bowiem „ultraprzemoc” (którą tak lubił swego czasu Alex z Mechanicznej pomarańczy). Kamera w skupieniu rejestruje upodlenie, bezradność i wybuchy agresji, widzowi pozostaje śledzić wydarzenia – lub odwrócić wzrok. I choć podczas seansu można przewidzieć, w którym akcie filmu pojawi się wspomniana „ultraprzemoc”, gdy już do tego dochodzi, trudno pozostać obojętnym. Blisko trzydzieści nagród i wyróżnień na wielu festiwalach filmowych (m. in. w Londynie, Cannes, Hamburgu i Warszawie) poświadcza wyjątkowość Plemienia. Wyjątkowe zjawisko, bardzo dobry film.
korekta: Kornelia Farynowska