search
REKLAMA
Nowości kinowe

Paranormal Activity: Naznaczeni

Krzysztof Walecki

26 stycznia 2014

REKLAMA

pa-the-marked-ones-poster02Nie dla mnie powstał ten film. Oryginalny „Paranormal Activity” ani mną nie wstrząsnął, ani nie wystraszył; powolna narracja działała na mnie usypiająco, a na kolejne działania demona patrzyłem z kompletną obojętnością. Większość jednak zachwycała się minimalistycznym podejściem, jakie obrał twórca, Oren Peli, który za pomocą zwykłej kamery rejestrował dziwne dźwięki, niewytłumaczalne zjawiska, a w końcu opętanie i morderstwo.

Dotychczasowe sequele zawsze szły krok dalej w obrazowaniu oraz uatrakcyjnianiu tak historii, jak i zgonów, lecz nie wychodziły poza ustalony w oryginale porządek – tytułowa paranormalna aktywność obejmowała tylko dom, w którym działa się akcja, a początkowo niewinne igraszki stopniowo przybierały na sile, aby w finale dać upust „fantazji” twórców. Nowy rozdział z podtytułem „Naznaczeni” jest tworem nieco innego sortu.

Głównymi bohaterami są tym razem nie zamożni, biali ludzie w swoich pięknych domach, lecz dwójka latynoamerykańskich nastolatków, którzy większość czasu spędzają na nagrywaniu swoimi kamerami śmiesznych sytuacji. Tym samym po raz pierwszy „PA” wychodzi tak znacząco poza schemat – akcja rozgrywa się w mieszkaniu, ale i również na pobliskim podwórku, w domach innych bohaterów, w sklepie, na zabawie itp. Coś za coś, bowiem odejście od dyscypliny poprzedników, choć zdecydowanie służy żywszemu charakterowi filmu, wcale nie pomaga w stwarzaniu atmosfery grozy. Tej w „Naznaczonych” po prostu nie ma. Reżyser/scenarzysta Christopher Landon potęguje niepokojące sytuacje, jak rytuał przeprowadzany przez sąsiadkę, bądź wyciąganie sobie z oczu czegoś co przypomina żyłki, lecz nastrój filmu trudno nie nazwać lajtowym. Również metody straszenia w dużej mierze opierają się na wyskakiwaniu czegoś z ciemności, bądź spoza kadru, nie zaś na stopniowym nasilaniu się sygnałów obecności gości z zaświatów. Z drugiej strony, to już piąta część – ile razy można oglądać spadające garnki i otwierające się w nocy drzwi?

paranormal-activity-the-marked-ones-movie-wallpaper-5

Wracając do fabuły – jeden z bohaterów, Jesse, zauważa, że jakaś niewidzialna siła broni go przed każdym rodzajem zagrożenia, nie ważne, czy dotyczy ono upadku z deskorolki, czy pobicia przez złodziei. Początkowo służy to dobrej zabawie chłopaków, którzy wygłupiają się i publikują filmiki na YouTube, lecz stan Jessego szybko się pogarsza, a on zaczyna stwarzać zagrożenie dla innych ludzi. Jego najlepszy przyjaciel postanawia mu pomóc.

Oj, mocno przypomina to „Kronikę”, w której trójka kumpli uzyskawszy supermoce najpierw się wygłupiała, potem jeden z nich ześwirował, a pozostała dwójka chciała go powstrzymać. Schemat jest tu ten sam, choć zamiast telekinezy i latania mamy opętanie, a przepełniony widowiskową akcją finał zastąpiony został demonicznymi atakami. Czy to źle, że „Naznaczeni” tak mocno wzorują się na innym filmie? Poprzednie części również posługiwały się schematami z innych obrazów (choćby „Poltergeist” w „PA3”), lecz forma found footage zawsze pomagała w kamuflowaniu tych zapożyczeń. Tyle, że „Kronika” także nakręcona została jako fałszywy dokument, przez co „Naznaczeni” stwarzają wrażenie taniej, horrorowej podróbki tamtego filmu, przypominając sobie o swoich paranormalnym rodowodzie tylko miejscami.

Paranormal Activity The Marked Ones

Film Landona pomimo problemów ze straszeniem i brakiem oryginalności nadrabia  dobrym tempem i sympatycznymi bohaterami. Umówmy się jednak, że banie się to sprawa mocno subiektywna, i fakt, że na „Paranormal Activity” nie lękam się tak jak inni, nie przekreśla go w oczach miłośników cyklu. Mimo to trudno wskazać grupę docelową „Naznaczonych” – fanom poprzednich części wcale nie musi się podobać odejście od stylistyki wcześniejszych filmów, zaś dla tych, którzy „PA” nie znają, nowa odsłona będzie niezrozumiała. Zwłaszcza ostatnie minuty filmu mogą być dla nich problematyczne, by nie powiedzieć frustrujące.

Ci jednak, którzy zamiast ekscytować się skrzypieniem podłogi w pokoju gościnnym, wolą śledzić rozwój intrygi oraz Wielkiego Planu, na który składają się wszystkie zgony i niewytłumaczalne zjawiska, będą więcej niż zaspokojeni. Ja jestem. „Naznaczeni” odpowiadają na kilka wcześniej postawionych pytań, stawiają nowe, a w zakończeniu (bardzo zaskakującym) główni bohaterowie trafiają do miejsca znanego z poprzednich części, gdzie wraz z dwójką gangsterów uzbrojonych w karabin i shotguna mierzą się z nieczystymi siłami. Zastanawiam się, dokąd zmierza cały cykl. Nieprzypadkowo nowa część nie ma cyfry w tytule (premiera „Paranormal Activity 5” zapowiedziana jest na jesień tego roku), więc może to świadczyć o jednorazowej wycieczce w nieznane rejony. Oby nie. „Naznaczeni” są słabym horrorem, ale ciekawym “Paranormalem” – ogląda się go lepiej niż poprzednie odsłony, a ostatnia scena otwiera drzwi (dosłownie!) na całkiem nowe paranormalne aktywności.

REKLAMA