search
REKLAMA
Recenzje

PAMELA: HISTORIA MIŁOSNA. Co zostało z CJ Parker? [Recenzja dokumentu]

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ryan White chciał stworzyć swego rodzaju dokumentalny rewers „Blondynki”.

Dawid Myśliwiec

1 lutego 2023

Pamela: Historia miłosna
REKLAMA

Przyznam się od razu, żeby nie było niedomówień – Słoneczny patrol zajmuje w moim sercu bardzo ważne miejsce i odegrał ważną rolę w mojej telewizyjnej edukacji. Gdy dorastałem, wieszałem na ścianach plakaty Eriki Eleniak oraz Pameli Anderson i choć żadna z nich nie zrobiła wielkiej kariery aktorskiej, to zwłaszcza ta druga na dobre wpisała się w historię popkultury – głównie za sprawą pokaźnych piersi i pewnej taśmy. Dziś, za sprawą dokumentu Pamela: Historia miłosna, dawna seksbomba wraca, by opowiedzieć o tamtych wydarzeniach i o sobie samej.

W świecie celebrytów moda na odkurzanie przebrzmiałych gwiazd nie minie chyba nigdy – zwłaszcza że one rzadko dobrze radzą sobie z brakiem zainteresowania. Wydaje się, że Pameli Anderson, niegdysiejszemu symbolowi seksu i bohaterce tabloidów, nie doskwiera pozostawanie poza błyskiem fleszy – tak przynajmniej prezentuje to wyreżyserowany przez Ryana White’a dokument Netflixa. Znana z roli CJ Parker w Słonecznym patrolu modelka i aktorka wita widzów w swym rodzinnym domu w kanadyjskim miasteczku Ladysmith – bez makijażu, w oversize’owym swetrze, pozbawiona blichtru. Takie wrażenie ma sprawić – po latach słynięcia głównie z operacji powiększenia piersi i wykradzionej jej sekstaśmy nakręconej z mężem Tommym Lee Pamela chce być naturalna i autentyczna. Problem w tym, że jej narracja nie do końca na to pozwala.

Pamela: Historia miłosna

Po krótkim wstępie Anderson szybko przechodzi do omówienia traumatycznych wspomnień z dzieciństwa – takich, które mogą zrujnować człowieka doszczętnie, zwłaszcza gdy przydarzają mu się na wczesnym etapie życia. Tymczasem Pamela wspomina o nich niemal mimochodem, jakby z uśmiechem, prędziutko przechodząc do (wyglądających podejrzanie świeżo) pamiętników sprzed lat zawierających mnóstwo wspomnień na temat pierwszego ważnego wydarzenia w jej karierze – pozowania dla „Playboya”. W trakcie całego seansu o jej traumatycznych przeżyciach słyszymy może dwu- czy trzykrotnie, jednak za każdym razem wzmianki te są bardzo oszczędne. Można to tłumaczyć chęcią wyparcia pewnych wspomnień, ale jeśli już Pamela zdecydowała się o nich wspominać, dlaczego nie poświęciła więcej czasu na przepracowanie tego tematu? W dokumentach takich jak ten – intymnych, osobistych – zazwyczaj znajduje się miejsce na zmierzenie się z dawnymi traumami i uwolnienie się od skrywanych przez lata emocji. W Pameli: Historii miłosnej bolesne przeżycia sprzed lat wydają się fantomami, czymś niebyłym i niezaadresowanym. Nie sposób podejrzewać Anderson o konfabulowanie, jednak tak powierzchowne potraktowanie wyjątkowo istotnych wydarzeń z jej dzieciństwa znacząco odbiera im wiarygodność.

REKLAMA

Sama bohaterka również nie wydaje się dość interesująca, by skutecznie zająć widza na blisko dwie godziny seansu. Pamela Anderson, choć ma na koncie wiele istotnych i chwalebnych dokonań na polu aktywizmu w sprawach zwierząt,  w wielu sytuacjach zdaje się nadal nie być osobą tak dojrzałą, jaką chciałaby się widzieć. Mimo blisko pięćdziesięciu sześciu lat na karku, w wielu wypowiedziach wypada jak trzpiotka, którą była trzy dekady temu w wywiadach udzielanych w niemal każdym amerykańskim talk-show. Ktoś mógłby stwierdzić, że – niczym Chandler Bing z Przyjaciół – chowa prawdziwe emocje za fasadą żartu i śmiechu, ale niestety. Gdy Pamela żartuje, wychodzi z niej jedynie mało błyskotliwa dziewczyna, która być może nie zasłużyła na wszystkie te złe rzeczy, które ją spotkały, ale też wieloma fatalnymi decyzjami życiowymi uniemożliwiła sobie uzyskanie szacunku, który miała nadzieję zdobyć. Dziś pamiętamy ją głównie jako „Playboy Playmate” i biegającą w zwolnionym tempie ratowniczkę ze Słonecznego patrolu (rzadziej: obrończynię praw zwierząt), ale gdyby nie kilka niezbyt rozsądnych decyzji, być może udałoby się jej zdziałać znacznie więcej w modelingu czy aktorstwie. Tymczasem pochylamy się nad losem kobiety, która przez większość życia traktowana była jak śliczna ciekawostka, a nie samostanowiąca, utalentowana kobieta.

Pamela: Historia miłosna

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ryan White chciał stworzyć swego rodzaju dokumentalny rewers Blondynki – w obu przypadkach mowa bowiem o kobietach niebywałej urody, postrzeganych właśnie przez jej pryzmat i uwikłanych w branżowe relacje polegające na ciągłym podziwianiu i wykorzystywaniu ich cielesnych przymiotów. Ale tam, gdzie film Andrew Dominika zagłębia się w psychikę bohaterki, Pamela: Historia miłości ogranicza się do zbywania śmiechem spraw najistotniejszych. Z dokumentu Ryana White’a nie dowiemy się zatem zbyt wielu nowych rzeczy o boskiej Pameli, a po seansie jedynym uczuciem będzie… zobojętnienie.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA