OSCAROWE NOMINACJE. Wyróżnione filmy krótkometrażowe
Nagroda Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej to zdecydowanie jedna z najbardziej prestiżowych nagród filmowych, która prócz wybitnych megaprodukcji wyróżnia także, tylko pozornie skromne, filmy krótkometrażowe. Ich przegląd to zaś świetna okazja, aby przyjrzeć się nowym kinowym trendom, nastrojom oraz stylom. Na poprzedniej gali statuetkę za najlepszą krótką animację zgarnęli Glen Keane oraz Kobe Bryant za osobistą miniaturkę Dear Basketball. Nagroda dla najlepszego filmu aktorskiego powędrowała zaś do Chrisa Overtona i Rachel Shenton, twórców obrazu Milczące dziecko.
Tego roku jest w czym wybierać, a choć piszę to z pewnym zaskoczeniem, filmy aktorskie mocno przewyższają animacje. Twórcy tych pierwszych postawili tym razem na ważne, społeczne tematy, szokowanie oraz trzymanie w napięciu, co sprawia, że seanse dostarczają wielu emocji. Filmy animowane zaś bawią, smucą, ale przede wszystkim dostarczają nam sentymentalnych, melancholijnych doznań, chociaż nie zawsze wyszło to najlepiej. Dowiedzcie się sami, które z tegorocznych filmów wybranych przez Akademię wypadły najlepiej.
NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY
Bao (USA), ocena 8/10
Po zeszłorocznym kiepskim Lou, również nominowanym do Oscara, wytwórnia Pixara rehabilituje się, dostarczając widzom i Akademii piękną animację Bao. Opowiada ona o pewnej strapionej i osamotnionej Chince, która po tym, jak ożywa jeden z jej pierożków bao, ponownie wchodzi w rolę mamy. Oryginalna i czarująca animacja, która dostarcza nie tylko powodów do uśmiechu, ale i, jak u Pixara bywa, daje idealną okazję do wzruszeń. Film z wyczuciem porusza zaś trudne i dokuczliwe tematy osamotnienia i akceptacji. Z dystansem opowiada także o syndromie opuszczonego gniazda. Bao ma duże szanse na zgarnięcie tegorocznej statuetki.
Late Afternoon (Irlandia), ocena 6/10
Irlandzka animacja opowiada historię Emily, starszej kobiety prawdopodobnie chorej na alzheimera. Bohaterka żyje w zawieszeniu między teraźniejszością a rozmytą przeszłością. Czasem za pomocą reminiscencji, niczym u Marcela Prousta, powraca myślami do ważnych wspomnień ze swojego życia. Historia jest bardzo prosta, skupia się głównie na wizualnych metaforach obrazujących podróże Emily w głąb jej wspomnień. Jednak prócz ciekawej animacji twórcy nie oferują nic więcej, co zasługuje na uwagę lub co pomogłoby widzowi zaangażować się w tę osobistą historię. Ot, ładny obrazek z przewidywalnym, prostym zakończeniem.
Animal Behaviour (Kanada), ocena 5/10
Najgorsza z tegorocznych animacji to kanadyjska Animal Behaviour. Zwierzęta regularnie spotykają się na sesjach prowadzonych przez psiego terapeutę. Rozmawiają o swoich obawach, problemach, niepokojach, które w zabawny sposób odzwierciedlają ich naturalne zwierzęce nawyki. Film przekazuje kilka błyskotliwych spostrzeżeń, mówiąc przykładowo o tym, by nie dać się zwariować stereotypom, choć niektórych manier i nawyków nie sposób się wyzbyć. Niemniej animacja zostaje zdominowana przez proste, infantylne żarty, a jej styl jest przeciętny, nieprzyjemnie kreskówkowy, najprościej mówiąc – brzydki.
Weekends (USA), ocena 8/10
Najlepiej zaś wypadła cicha amerykańska produkcja Weekends. Pierwszym dużym plusem filmu jest drobiazgowa, intrygująca, nieco komiksowa animacja. Drugim plusem jest zaś historia. Tytułowe weekendy to czas, który główny bohater regularnie spędza ze swoim ojcem. Pochodzi zaś z rozbitej rodziny, a widz obserwuje otoczenie jego oczami jako ciągłą roszadę – dnie u matki, wieczory u ojca. W tej mocno przygnębiającej historii jest jednak miejsce na kilka uśmiechów. Wkradają się do niej również zaskakująco ciekawe surrealistyczne obrazy i sekwencje, jakby zrodzone w głowie małego chłopca zagubionego w natłoku rodzinnych problemów. Weekends to jednak nie tylko obraz chłopca, ale równie dokładne studium rodzica, który radzi sobie z rozwodem nie lepiej od syna. Choć zapowiedziałam wcześniej, że Bao ma szanse na Oscara, sercem jestem za Weekends. Jest to produkcja oryginalna, poruszająca ważne, trudne tematy w bardzo ciekawy sposób, zasługująca na wyróżnienie.
One Small Step (USA, Chiny), ocena 6/10
Bezpieczna, podręcznikowo zrealizowana animacja. Opowiada o życiu Luny – dziewczyny zafascynowanej kosmosem, której największym marzeniem jest zostać astronautką. Z ogromnym zaangażowaniem dąży do osiągnięcia swego celu, oddalając się tym samym od ojca, który niczym stróż nieprzerwanie czuwa przy córce. Reżyser słusznie zadedykował swoje dzieło wszystkim, którzy pomagają nam spełniać marzenia. One Small Step to zdecydowanie udana animacja, przykładnie zrealizowana, momentami jednak odpychająco ckliwa i mało oryginalna.
NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI
Madre (Hiszpania), ocena 8/10
Po dłuższym zastanowieniu hiszpański film stał się moim faworytem, choć konkurencję miał poważną. Formą zbliżony jest do niedawno oglądanego w kinach filmu Winni. I tym razem cała dramaturgia skupia się na rozmowie telefonicznej. Matka odbiera telefon od swojego siedmioletniego syna. Jak się okazuje, ojciec zabrał chłopca na wycieczkę na plażę. Miła rozmowa szybko jednak przeradza się w koszmar, kiedy matka dowiaduje się, że syn jest na plaży całkowicie sam. Film świetnie buduje dramaturgię, która rośnie z minuty na minutę i nie przestaje. Niepokojąca rozmowa i ciągłe napięcie wbijają w fotel. Reszta to już kwestia wyobraźni. Intrygująco zrealizowany film.
Fauve (Kanada), ocena 8/10
Kolejny, i nie ostatni, obraz, który mocno trzyma w napięciu. Dwóch chłopców spędza czas w opuszczonych, oddalonych od ludzi miejscach, oddając się pozornie niewinnej grze, którą wygrywa ten, kto przechytrzy drugiego. Jedna z nich kończy się jednak tragicznie, a zabawa szybko przemienia się w dramatyczną walkę. Podobnie jak poprzedni film, kanadyjski Fauve opiera się na rosnącym napięciu i niespodziewanych zwrotach akcji. Intensywnie emocjonalny film z mocnym, zapadającym w pamięć zakończeniem.
Marguerite (Kanada), ocena 7/10
Jeden z najspokojniejszych filmów wśród nominowanych, przebiegający w nieśpiesznym, cichym tonie. Akcja filmu rozgrywa się w czterech ścianach domu tytułowej bohaterki, starszej kobiety, którą opiekuje się młoda pielęgniarka Rachel. Pewna niecodzienna informacja z życia kobiety odnowi u staruszki dawną, nieuświadomioną tęsknotę, ale i pomoże pogodzić się z przeszłością. Prosty, cichy, sentymentalny film o wrażliwości i miłości. Ładna, urzekająca miniatura.
Detainment (Irlandia), ocena 7/10
Najdłuższy film, bo aż trzydziestominutowy, który jednak dzięki niezwykle dramatycznej historii wydaje się trwać o wiele krócej. Film opowiada o prawdziwych wydarzeniach. Dwójka dziesięcioletnich chłopców zostaje zatrzymana przez policję pod zarzutem uprowadzenia i zamordowania trzyletniego dziecka. Film przybiera formę śledztwa, a widz staje się świadkiem przesłuchań dwójki bohaterów. Choć obraz nie zdradza nam zbyt wiele, narracja niezwykle intensywnie, wręcz brutalnie działa na wyobraźnię. Dzieło skrywa w sobie ogromny ładunek emocjonalny, jednak nie można nie zauważyć, że film o tak przejmującej i kontrowersyjnej tematyce nie jest trudnym oraz wymagającym przedsięwzięciem. Detainment nie wyróżnił się niczym innym poza szokującą historią. Samograj, którego fabuła rozbraja i przeraża.
Skin (USA), ocena 7/10
Kolejny brutalny, przejmujący film w repertuarze. Opowiada historię pewnej amerykańskiej rodziny zafascynowanej bronią, brutalnością i czystością rasy. Kiedy najmłodszy jej członek, kilkuletni Troy, wymienia się uśmiechami z czarnoskórym mężczyzną w supermarkecie, nieświadomie powoduje wybuch bezwzględnej i bezmyślnej agresji. Film porusza znany i szeroko komentowany w kinie temat rasizmu. Tym razem robi to jednak z punktu widzenia dzieci, co jeszcze bardziej wzmacnia przekaz dzieła. Intrygujące, dające do myślenia zakończenie zapada w pamięć.