OSCAROWE NOMINACJE. Wyróżnione filmy krótkometrażowe
KRÓTKOMETRAŻOWE FILMY ANIMOWANE:
Dear Basketball (USA): 4/10
Hołd dla Kobe’a Bryanta, popularnego koszykarza Los Angeles Lakers, który sam sobie napisał laurkę. Ładna animacja kojarzy się z rysunkami pastelem, kolory są przyjemne, a spokojny głos narratora wygłasza monolog o życiu, pasji i sporcie. Cały filmik to przeplatające się sceny z nastoletnim i dorosłym Bryantem, który na zmianę trenuje i marzy, a wszystko w rytm muzyki Johna Williamsa. Ciekawostka dla fanów Kobe’a, ale generalnie miałkie i w sumie o niczym.
Lou (USA): 7/10
Kiedy szkolny łobuz zabiera zabawki innym dzieciom, do akcji wkracza Lou – potwór samoskładający się z zagubionych przedmiotów, który wie, jak sobie radzić z takimi ancymonkami. Prosta bajka z jeszcze prostszym morałem. Najlepsze w niej jest jednak nie przesłanie, tylko pomysł na tytułowego bohatera. Jego zmienny wygląd i sposób bycia są pomysłowe i zapadają w pamięć. Pixar zdążył już przyzwyczaić widzów do wysokiej jakości animacji, prostych i pouczających historii i zabawnie pomyślanych bohaterów. Nie da się ukryć, że Disney/Pixar wie, co dzieci lubią najbardziej.
Revolting Rhymes Part One (Wielka Brytania): 6/10
Animowana wersja wariacji Roalda Dahla na temat popularnych baśni i bajek dla dzieci. Wilk w prochowcu przychodzi do kawiarni, dosiada się do samotnej kobiety i opowiada jej historię ze swojej przeszłości. W niej królewna Śnieżka porzuca życie w zamku i zostaje gosposią w domu siedmiu uzależnionych od hazardu karłów-eksdżokejów, a Czerwony Kapturek odreagowuje traumę z przeszłości zarobkowym polowaniem na wilki. Revolting Rhymes Part One płynnie przechodzi z noirowego klimatu w fantasy i kino akcji. Wszystko poprzetykano wisielczym humorem i świeżym ujęciem tematu – choć to raczej zasługa Dahla, nie twórców filmu. Oni za to zrealizowali animację, przy której pierwsze Toy Story wypada znacznie lepiej. Postacie są nieładne i niezbyt pomysłowe, a jeśli coś jako tako wygląda (wilk i Czerwony Kapturek), to tylko dlatego, że jest wiernym odwzorowaniem ilustracji pierwowzoru. Największym plusem jest dobór głosów do dubbingowania bohaterów (m.in. Dominic West i Rose Leslie), którzy nadali rymowanym dialogom odpowiednią siłę i dramatyczny pazur.
Negative Space (Francja): 7/10
Prosta, słodko-gorzka historia relacji ojca z synem, których wspólną obsesją jest… dokładne pakowanie walizki. Nostalgiczna, nieco staroświecka animacja poklatkowa z dystansem i humorem pokazuje, że nawet natręctwo może być czymś pozytywnym, jeśli łączy pokolenia. Pełne czarnego humoru zakończenie jednocześnie bawi i skłania do refleksji, ale nie ma tu nachalnego dydaktyzmu. To sprawia, że Negative Space jest jednym z lepszych tegorocznych krótkich metraży kandydujących do Oscara.
Garden Party (Francja): 7/10
Niema animacja o żabkach zwiedzających pustą rezydencję, w której wcześniej wydarzyło się coś złego. Siła Garden Party tkwi w braku dialogów i humorze sytuacyjnym. Opasła ropucha klinuje się w słoju podczas polowania na ciastka, inna, skacząc po przyciskach, uruchamia monitoring, reszta pływa w basenie skrywającym makabryczną niespodziankę. Bardzo ładne wykonanie żabich bohaterów, którzy wyglądają jak prawdziwi, a całość przypomina Chrząszczyki – inną francuską animację zrealizowaną na takiej samej zasadzie. Z tym że Garden Party nie ma wyraźnej puenty, więc oczekiwanie na rozwój sytuacji nie zostaje nagrodzone ciekawym rozwiązaniem.
MÓJ FAWORYT: brak
Wśród tegorocznych animacji nie było ani porażek, ani zachwytów. Najbardziej udana jako całość jest francuska krótkometrażówka Negative Space, bo ma klasyczną konstrukcję, tradycyjną, ale elegancką formę i ma uniwersalny przekaz. Jest przy tym zabawny, ale to kwestia indywidualnego poczucia humoru. Nie jest to jednak nic odkrywczego ani zbyt oryginalnego. A wszystkie pozostałe filmy są w jakiś sposób wybrakowane: jednemu brakuje wyrazistej puenty, drugi odrzuca niskiej jakości grafiką, a inny jest animowaną reklamą koszykarza. Jeszcze dwa lata temu poziom i różnorodność w ramach tej kategorii były znacznie lepsze.
Nie za bardzo jest w czym wybierać. Może za rok będzie ciekawiej?
KRÓTKOMETRAŻOWE FILMY AKTORSKIE:
DeKalb Elementary (USA): 7/10
Mężczyzna z kałasznikowem zaczyna terroryzować pracowników szkoły podstawowej. Kilka razy strzela w powietrze, informując przy tym, że będzie strzelał do policjantów, nie do cywili. Niepewność i niestabilność emocjonalna napastnika potęguje napięcie, ponieważ trudno przewidzieć jego reakcje. Recepcjonistka nawiązuje z nim kontakt, rozmawiając z nim trochę jak z dzieckiem. Zaczyna negocjować w jego sprawie przez telefon z policją. Szczerość i otwarty dialog wydają się rozwiązywać problem, ponieważ przedstawia napastnikowi jego sytuację inaczej, niż on sam ją widzi – nie jak beznadziejny ślepy zaułek, tylko drogę z możliwością wyjścia na prostą. Poza napięciem w filmie broni się dobre aktorstwo, zwłaszcza Shinelle Azoroh w roli opanowanej i empatycznej recepcjonistki.
Film nawiązuje do prawdziwych wydarzeń w jednej ze szkół w Atlancie.
The Silent Child (Wielka Brytania): 6/10
Trzyletnia, głuchoniema dziewczynka robi duże postępy dzięki językowi migowemu, którego uczy ją opiekunka wynajęta przez rodziców dziecka. Oni chcą, by mała Libby nauczyła się rozumieć ludzi, czytając z ruchu warg, ale zajmująca się nią dziewczyna próbuje przekonać matkę, że jej córka musi poznać język migowy, bo dzięki niemu może uczyć się jak inne dzieci, potrzebuje jedynie tłumacza i trochę uwagi. Kwintesencja filmu zawiera się w dwóch zdaniach między bohaterkami:
MATKA: Mając dziecko, chce się, by było normalne.
OPIEKUNKA: Ale Libby jest normalna, po prostu nie słyszy.
Im dalej, tym bardziej robi się ckliwy i dydaktyczny, a zakończenie wydaje się urwane, jakby twórcom zabrakło czasu na zrealizowanie reszty obiecującego, lecz nieco zbyt dydaktycznego scenariusza.
My Nephew Emmett (USA): 6/10
W eleganckiej formie przybliża tragiczny epizod z lat 50., kiedy to nastoletniego czarnego chłopca Emmetta Tilla zlinczowano i zabito za domniemane zalecanie się do białej dziewczyny. Wydarzenia przedstawiono z perspektywy wuja, u którego chłopiec wtedy przebywał. Przeciąganie kolejnych scen i odwlekanie punktu kulminacyjnego znakomicie dawkuje napięcie i potęguje poczucie niepokoju. Mroczny, przygnębiający, i poruszający hołd dla ofiary. Jednak kronikarskie zacięcie twórców zabija potencjał dramatyczny.
Eleven O’Clock (Australia): 8/10
Do psychiatry przychodzi pacjent, któremu wydaje się, że to on jest psychiatrą i ma sesję z pacjentem, któremu wydaje się, że jest psychiatrą. W tym zdaniu zawiera się zarówno prostota filmu, jak i jego geniusz. Obaj bohaterowie zaczynają zachowywać się jak lekarze, nawzajem analizują każdy swój ruch i wypowiedziane zdanie, przez co spirala absurdalnego humoru z każdą chwilą nakręca się coraz bardziej. To z kolei uniemożliwia rozmowę o czymkolwiek. Cały film ogranicza się do jednego skeczu utrzymanego w klimacie satyrycznego programu Kawałek Frya i Lauriego, więc miłośnicy brytyjskiego humoru powinni być zadowoleni.
My wszyscy (Niemcy): 6/10
Współczesna Kenia. Bohaterka wyrusza w trwającą trzydzieści jeden godzin podróż. Podczas jazdy czuje się nieswojo – jest chrześcijanką i nie kryje się z tym, odmawiając po drodze różaniec, a większość pasażerów to muzułmanie. Wzajemna niechęć jednych do drugich jest wyczuwalna w każdej scenie, a sytuacji nie poprawia fakt, że mąż i dziecko bohaterki zginęli z ręki muzułmańskich bojowników. I tak napięta sytuacja staje się beznadziejna, kiedy na trasie autobusu pojawiają się uzbrojeni napastnicy. Każą wszystkim wyjść i szukają wśród pasażerów chrześcijan. My wszyscy to kolejny na liście nominowanych krótkometrażówek film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, w tym przypadku ataku członków zbrojnego ugrupowania Asz-Szabab na cywilny autobus. Podczas tego wydarzenia muzułmańscy pasażerowie ukrywali chrześcijan, co ocaliło ich przed śmiercią.
MÓJ FAWORYT: Eleven O’Clock
Z krótkometrażowymi filmami aktorskimi, które w tym roku nominowano do Oscara, jest trochę tak, jak z zeszłorocznym konkursem głównym na festiwalu w Cannes. Większość produkcji dotyczyła ważnych, aktualnych tematów, np.: problemu uchodźców, niepełnosprawność, ekologia czy nietolerancja mniejszości. Mimo podejmowania przez twórców w problemy współczesnego świata Złota Palma przypadła The Square – najzabawniejszemu i stosunkowo najlżejszemu filmowi z listy. W przypadku tegorocznych nominacji oscarowych na pięć krótkometrażówek cztery to kino zaangażowane. Niepełnosprawność i krytyka systemu edukacji w The Silent Child, zbrodnia na tle rasowym w My Nephew Emmett, konflikty religijne w My wszyscy i terroryzm w DeKalb Elementary – do wyboru, do koloru. Wśród tych tytułów australijskie Eleven O’Clock może wydać się błahe, choć jest to błędne przekonanie.
To film, którego siłą jest błyskotliwy dowcip i lekkość. I właśnie dlatego zostawia konkurencję daleko w tyle – ponieważ nie prawi o wielkich rzeczach i nie poucza nikogo. Zamiast tego dostarcza niegłupiej rozrywki i pozwala na kilkanaście minut zapomnieć o problemach całego świata i po prostu zdrowo się pośmiać.
korekta: Kornelia Farynowska