OGRODNICY. Dziwne love story z genialną OLIVIĄ COLMAN
Gdyby nie internet, zapewne wielu widzów nie byłoby w stanie uwierzyć, że zaprezentowana na ekranie historia wydarzyła się naprawdę. Zaiste, niby życie pisze najlepsze scenariusze, natomiast serial Ogrodnicy, który od grudnia zeszłego roku można oglądać na platformie HBO GO, jest tak mocno przesycony absurdem, że trudno przypuszczać, że zekranizowany scenariusz to nie owoc pracy mocno oderwanego od rzeczywistości autora. Warto jednak podkreślić – najważniejsze elementy produkcji są oparte na faktach, co nie oznacza, że tu i ówdzie nie dodano czegoś, by jeszcze skuteczniej uatrakcyjnić fabułę.
Oto poczciwe, spokojne małżeństwo Edwardsów – Susan (wspomniana wyżej Colman) zajmuje się domem, a w międzyczasie chodzi po sklepach ze starociami i poszukuje przedmiotów jakkolwiek związanych ze słynnymi aktorami, zaś Christopher (David Thewlis) poszukuje pracy, by utrzymać rodzinę. Pieniądze powoli się kończą, mężczyzna chce zapewnić sobie oraz Susan spokojną starość, ale że mieszkają we Francji, a on nie zna języka, to poszukiwania źródła zarobkowania nie idą po jego myśli. Czas płynie, desperacja rośnie, dlatego też w pewnym momencie Christopher symbolicznie naciska czerwony guzik, wysadzając w powietrze swoje dotychczasowe życie – telefonuje do mieszkającego w Wielkiej Brytanii członka swojej rodziny i oznajmia, że potrzebuje gotówki, a tak w ogóle, to razem z żoną jest odpowiedzialny za śmierć jej rodziców.
Ogrodnicy to na poły fabularyzowane true crime przypominające dziwaczne śledztwo z 1998 roku, na poły zmyślona historia autorstwa Eda Sinclaira (prywatnie męża Colman, co dla całości nie jest bez znaczenia) o parze tak dziwnej, że aż cudownej. Edwardsowie kochają siebie na zabój, co dzięki aktorom widać na każdym etapie ich funkcjonowania. Jednocześnie są tak nieporadni, że trudno orzec, w jaki sposób udało im się umykać sprawiedliwości przez kolejne kilkanaście lat. Ale czy na pewno powinno się ich skazać za zabójstwo? Wprawdzie przyznają się, że odpowiadają za śmierć jednego z rodziców Susan, ale z drugiej strony przedstawiają bardzo wiarygodny obraz dysfunkcyjnej rodziny, w której przyszło Susan dojrzewać. Niby zbrodni nie powinno się rozgrzeszać, ale jak ocenić, czy młoda kobieta w pewnym sensie nie miała prawa do zemsty za to, co wydarzyło się w jej młodości?
Na tym polega całe piękno Ogrodników– niby od początku znane są najważniejsze elementy fabularne, ale cała magia tkwi w detalach opowiadanych przez małżeństwo oraz w formie, w jaką opakowana została fabuła. Na pozór mamy do czynienia z opowieścią o zbrodni i wymierzonej po kilkunastu latach karze. W trakcie seansu kolejnych odcinków (miniserial liczy ich tylko cztery) okazuje się jednak, że Sinclaira mniej interesuje kryminalna zagadka, a bardziej skupia się na emocjach głównej pary bohaterów, zwłaszcza żywionych wobec siebie. Ogrodnicy to zatem dziwaczne love story o parze życiowych outsiderów, którzy odnaleźli w swoich ramionach ciepło, jakiego im wcześniej przez tak długi czas brakowało. Ale przyroda nie znosi nierównowagi, dlatego też jednocześnie codziennie małymi kroczkami zmierza w objęcia bezlitosnego fatum.
Bohaterowie nie znoszą okrutnej rzeczywistości, dlatego też często uciekają w fantazję. W związku z tym twórcy często pokazują, jak mogłaby wyglądać ich wyobraźnia, gdy na przykład pokazują ich emocjonalne rozterki w scenie pojedynku w westernowym sztafażu, zaś innym razem pokazując ich na koniu podążającym w kierunku zachodzącego słońca. Na przykładzie perypetii Edwardsów twórcy pokazują, że miłość do kina ma dwa oblicza – pomaga uciec przed trudami życia codziennego, ale też dokonuje sztucznej romantyzacji „zwykłej” codzienności, co oddala ludzi od prawdziwego życia.
W trakcie seansu Ogrodników trudno pozbyć się wrażenia, że serial jest aktem miłości męża dla żony. Ed Sinclair tak skonstruował scenariusz, by na każdej jego płaszczyźnie dać Olivii Colman przestrzeń do stworzenia kolejnej fascynującej roli. Na poziomie fabuły Ogrodnicy są przecież opowieścią o bezgranicznej miłości Christophera do Susan, w ramach której potrafi zrobić dla kobiety wszystko. Jednocześnie Susan okazuje się niezwykle wierną partnerką zdolną do zaskakujących kłamstewek, byle tylko utrzymać męża w znośnym stanie psychicznym. Colman potrafi w niezwykły sposób pokazać na twarzy dwie strony duszy granej przez nią postaci – dziecięce zagubienie oraz wolę przetrwania za wszelką cenę, niewinność oraz niezwykłą siłę.
Ogrodnicy są przede wszystkim koncertem dwójki aktorów, dzięki którym niecodzienne love story rozbrzmiewa z całą swoją mocą. Brytyjski serial jest kolejnym przykładem na to, że miłość dwóch osób można nadal pokazywać na ekranie w zaskakujący, daleki od stereotypowego sposób. Wielka szkoda, że ta produkcja przeszła w Polsce niezauważona, ponieważ warto doceniać dzieła, w których nie ma sztucznego pompowania emocji przy wykorzystaniu tandetnych zabiegów, lecz środek ciężkości jest postawiony na prawdzie życia. Pięknej i okrutnej, bo takie jest właśnie życie.