Odruch serca (The Normal Heart)

„Odruch serca” (The Normal Heart) w reżyserii Ryana Murphy’ego przedstawia fragment historii najnowszej dotyczącej pojawienia się w Stanach Zjednoczonych wirusa HIV. Film przenosi nas do Nowego Jorku, w lata 80., do środowiska gejowskiego, w którym niepokój zaczynają budzić coraz powszechniejsze objawy niezidentyfikowanej choroby, objawy te nasilają się, prowadząc w krótkim czasie do śmierci. Wiele wskazuje na to, że może to być choroba zakaźna.
Pisarz Larry Kramer (Mark Ruffallo) obserwuje, jak zaczynają chorować i umierać jego znajomi oraz przyjaciele. Szuka pomocy wśród dziennikarzy, polityków, różnych organizacji, by sprawę nagłośnić, by zajęto się problemem choroby prowadzącej do śmierci wielu homoseksualistów. Prócz kilku znajomych Larry’emu zaczyna pomagać lekarka, Emma Brookner (Julia Roberts), która jako jedna z pierwszych lekarzy zaczęła badania nad wirusem HIV. Larry staje się aktywistą, który postanawia zrobić wszystko, by problemowi zaradzić, przede wszystkim nagłośnić go. Film odnosi się do takich kwestii, jak reakcja społeczeństwa na ujawnianie się homoseksualistów (do tego chorujących na niezidentyfikowaną, wywołującą lęk i niechęć otoczenia chorobę) oraz równouprawnienie (w aspekcie społecznym, prawnym, politycznym), pojawia się również wzmianka o teorii spiskowej odnośnie HIV (jako celowej zakładzie osób homoseksualnych zainicjowanej przez elity rządzące).
Na tematykę historyczno-społeczną (w nieco pouczającym tonie) nałożono wątek melodramatyczny. Poznajemy Larry’ego, natomiast on poznaje Felixa Turnera (Matt Bomer), młodego dziennikarza pracującego w znanej nowojorskiej gazecie. Wszystko wskazuje na to, że na koleżeństwie się nie skończy, a wątek ten staje się nadrzędny dla filmu, zajmując w fabule miejsce tuż obok działalności Larry’ego. Reasumując, dostajemy historię miłosną plus dawkę informacji (niekoniecznie przełomowych). Tyle w kwestii treści. Natomiast forma, wszelkie zabiegi reżysera i gra aktorska to niestety przykład słabego poziomu realizacji filmowej. Jeszcze do zaakceptowania jest dopasowanie kolorystyki do rodzaju sceny, stanowiące jedną z podstawowych zasad, które zastosował reżyser (ciepła kolorystyka teledyskowego, frywolnego początku, przypominającego w stylistyce sceny ze „Słonecznego patrolu” czy sceny rodzącego się uczucia kontra sceny szpitalne, umierających pacjentów). Szarpaninę głównego bohatera, który otwarcie chce walczyć w słusznej sprawie, przedstawiono pretensjonalnie i patetycznie. Wiele scen (smutnych, romantycznych) wypada kiczowato. Motywacja Larry’ego do działania wyłożona została łopatologicznie, na pewno dotrze do nas, dlaczego będzie „walczył”. Do tego wielokrotnie powtarza się sceny, które w kółko prezentują ADHD Larry’ego i nic poza tym. Razi też wygłaszanie przemówień przez bohaterów, którzy w trakcie zwyczajnej rozmowy deklamują teksty niczym mowy sądowe, konferencyjne czy wiecowe. Zwyczajna rozmowa-kłótnia raczej nie charakteryzuje się takimi dłużyznami wypowiedzi. „Odruch serca” dostarcza wiele scen schematycznych, dobrze przez widza rozpoznawalnych.
Mark Ruffalo, jako główny bohater w przedstawianej historii-problemie, aktorsko radzi sobie średnio. Część scen jest znośna, parę udanych, ale przynajmniej połowa wypada sztucznie, karykaturalnie, nie daje oczekiwanego napięcia, albo rozśmiesza za sprawą mimiki Ruffalo. Podobnie jest z grą Matta Bomera w roli partnera Larry’ego czy Taylora Kitscha (byłego partnera Larry”ego). Najlepiej radzą sobie Julia Roberts (dr Brookner) i Jim Parsons (Tommy, znajomy Larry’ego), chociaż do porażającego widza dramatyzmu i tak daleko.
„Odruch serca” nie należy do filmów, które warte są naszej bezgranicznej uwagi. Spokojnie możemy go skreślić z listy pozycji „do obejrzenia”. No chyba że naszym celem jest zaliczanie wszystkich filmów dotyczących poruszonej tematyki, bez względu na ich formalno-treściową jakość. Przeszło dwugodzinny obraz nie dostarcza niebagatelnych, trzymających w napięciu scen. Nie dostajemy popisu gry aktorskiej. Gdy zestawimy go z niemłodą już „Filadelfią” czy ostatnim „Witaj w klubie”, gdzie również skupiono się na tematyce pojawienia się w USA wirusa HIV i następczego AIDS, to poświęcanie dwóch godzin na „Odruch serca” jest wręcz stratą czasu.