search
REKLAMA
Recenzje

Nowy WYWIAD Z WAMPIREM – recenzja pierwszego odcinka serialu

Jako fanka książki „Wywiad z wampirem” Anne Rice nie mogłam się powstrzymać przed obejrzeniem serialu i podzieleniem się moimi wrażeniami. Uwaga na spoilery.

Alicja Szalska-Radomska

7 listopada 2022

REKLAMA

Jestem wielką fanką książki Anne Rice Wywiad z wampirem oraz adaptacji nakręconej przez Neila Jordana w 1994 roku dlatego do informacji, że powstaje serial pod tym tytułem, podchodziłam z dużą dozą nieufności. Z jednej strony bardzo na niego czekałam, ale z drugiej bałam się, że będzie beznadziejny i tylko się wścieknę podczas oglądania. W końcu wzdychałam do Lestata przez prawie dwadzieścia lat! Stwierdziłam jednak, że jak nie sprawdzę, to się nie dowiem, i zabrałam się do oglądania.

„Wywiad z wampirem” Neila Jordana

Kadr z filmu "Wywiad z wampirem" Neila Jordana.

Urodzona w Nowym Orleanie Anne Rice swoją wampiryczną powieść Wywiad z wampirem wydała w 1976 roku. W książce przedstawiła dzieje wampira Louisa opowiadającego o 200 latach swojej egzystencji: o czasach, gdy był jeszcze śmiertelny, o swojej przemianie, o miłości do Klaudii oraz o tym, jak powoli tracił wszystko to, co kiedykolwiek pokochał.

Muszę od razu napisać, że Wywiad… Jordana jest wierną adaptacją książki, co uważam za ogromny plus. Mówię tu zarówno o fabule, jak i o klimacie. Zmian w całej historii było niewiele, z tych większych mamy postarzenie Klaudii (Kirsten Dunst) i Armanda (Antonio Banderas). Jestem jednak w stanie to zrozumieć. Ciężko by było znaleźć pięciolatkę, która zagrałaby dorosłą kobietę uwięzioną w ciele dziecka oraz nastolatka, któremu widzowie by uwierzyli, że jest mentorem i przywódcą grupy wampirów. To, co najważniejsze, zostało zachowane – duch powieści. To nadal historia o miłości, bólu i rozpaczy po stracie ukochanej osoby, a także o poszukiwaniu sensu istnienia.

Ta adaptacja jest znakomita zarówno jako niezależny film o wampirach, jak i jako wierne odtworzenie książki. Kocham w nim dosłownie wszystko: klimat, muzykę, kolorystykę oraz kreacje aktorskie. Z wiekiem zmieniały się moje upodobania co do tego, która postać jest moją ulubioną, ale podziwiam grę całej obsady. Tom Cruise jest ciekawszym Lestatem niż ten, którego w książce przedstawiła Anne Rice. A to dlatego, że zapoznał się z dalszą historią odgrywanej przez siebie postaci i pokazał go także z innej perspektywy.

O Wywiadzie z wampirem z 1994 roku mogę mówić i pisać bez przerwy, ale pora już przejść dalej. Wspomnę tylko w tym miejscu, że oprócz tego dzieła do Kronik Wampirzych nawiązują jeszcze film Królowa Potępionych z 2002 roku oraz musical Lestat z 2006; niestety są to twory nieudane. Czegoś w nich zabrakło. W filmie podziwiam jedynie muzykę, a w musicalu nie podobała mi się nawet ona. Ewidentnie próba zmieszczenia tysiąca stron w dwugodzinnym dziele nie jest możliwa, więc obie produkcje z góry były skazane na porażkę.

Akt pierwszy. Scena pierwsza: Seksualne uniesienia nad podłogą

Kadr z serialu "Wywiad z wampirem".

A teraz pora na najnowszy serial AMC. Zacznę od tego, że nie podobają mi się te wszystkie zmiany fabularne. Nie mam nic przeciwko temu, że twórcy serialu urozmaicają rasy bohaterów z Kronik, ale czarnoskóry Louis de Pointe du Lac spowodował, że akcenty w całej historii zostały poprzestawiane w znacznym stopniu. Zastąpienie plantatora z końca XVIII wieku właścicielem burdelu z początku wieku XX jest – moim zdaniem – bez sensu. Przekształca całą historię bohatera, a także jego charakter i podejście do świata. Nie ukrywajmy, że bogaty biały plantator miał inną pozycję, innych znajomych i inne problemy niż biedny Kreol, który musi wkroczyć do półświatka, aby stać się kimś i utrzymać rodzinę.

Ale przejdźmy już do pierwszego odcinka. Zacznijmy od tego, że niektóre sceny wydały mi się zwyczajnie przegadane i nudne. Chodzi mi głównie o te, które zostały napisane po to, aby pokazać nowego Louisa i jego świat. Uprzedzenia, rasizm, poklepywanie po plecach z jednoczesnym traktowaniem z góry. Rozumiem, po co one tam są – mamy dobrze zrozumieć postać głównego bohatera. Jednak jak dla mnie to nieco się ciągną.

Kilka scen sprawiło, że zaczęłam się śmiać, a chyba nie taki był ich zamysł. Jeśli pada deszcz, to wiedz, że bohater rozpacza, jeśli pojawi się patetyczna muzyka – będą się całować. Nie mam nic do samej sceny pocałunku między wampirami, ale już ich „seksualne uniesienie się nad ziemię” strasznie mnie rozbawiło. Jak pisze Maria Janion, erotyczny aspekt wampirycznego ukąszenia bywa utożsamiany z seksem oralnym. Nie potrzeba więc niczego dopowiadać lub raczej „dopokazywać”. Rozbijamy się tu o wierność pierwowzorowi. W pierwszych książkach Anne Rice seksu wampirzego nie było, pojawił się później, więc może to sugestia, że producenci serialu planują zaadaptować całe Kroniki?

Skoro wspomniałam o muzyce, to napiszę jeszcze, że tutaj też wygrywa wersja Jordana. Soundtrack z serialu wydaje mi się na razie jakiś taki nijaki; nic mnie nie porwało, a nawet czasem rozśmieszało (wspomniana już scena pocałunku). Tylko jeden dźwięk mi się spodobał – bardzo odległe bicie serca. Chwilami nie byłam pewna, czy nie dobiega gdzieś z domu. Cała reszta jest niestety średnia, nie umywa się do hymnu Libera me, rozbrzmiewającego na samym początku filmu Jordana. Do dziś, słysząc muzykę Elliota Goldenthala, mam przed oczami konkretne sceny.

Akt pierwszy. Scena druga: Lekkie odchylenia od normy

Kadr z filmu "Wywiad z wampirem" - serial.

No dobra, trochę ponarzekałam i może jeszcze ponarzekam, ale są w tym serialu też rzeczy, które mi się podobały. Albo chociaż sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać nad jego wartością.

Lestat de Lioncourt jest… dziwny. Początkowo trochę mnie to drażniło, ale w sumie ciężko, aby żyjący od dziesięcioleci wampir był zupełnie normalny. Jest nieco staroświecki, ubiera się niemodnie, czasami jest szarmancki, a czasami wychodzi z niego potwór. Mówi z akcentem i co chwilę wtrąca jakieś zdania po francusku (to akurat wielki plus!). Ma różne manieryzmy i ciągle się gapi na Louisa (brakuje tylko, aby zaczął mlaskać na jego widok). Z kilometra da się zauważyć, że coś z tym gościem jest nie tak. No ale czy to jest błąd? Absolutnie nie, on ma prawo być właśnie taki.

Tego szaleństwa jest w filmie więcej. Lestat zatrzymuje czas i przekazuje Louisowi swoje myśli, rozmawiając w tym samym czasie z innymi osobami. Testuje go i uwodzi, cały czas miesza mu w głowie. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy wampir nie jest częściowo odpowiedzialny za śmierć Paula. Głęboko wierzący brat Louisa najpierw podejrzewa ich o romans, a później stwierdza, że Lestat jest diabłem. Czy spotkanie z wampirem mogło wpłynąć na jego decyzję o samobójstwie? Jeśli tak, to zmienia nam się historia. W książce Louis był wrakiem człowieka, kiedy spotkał na swej drodze wampira, teraz stał się nim dopiero PO spotkaniu.

Jeśli jesteśmy już przy Paulu, to dodam, że podoba mi się pokazanie jego historii oraz historii całej rodziny du Laców. W filmowej adaptacji zmieniono brata na żonę i skwitowano jednym zdaniem, tutaj zaś pozwolono mu pokazać całą swoją zwariowaną osobowość; jego drobne dziwactwa i religijną obsesję. Stosunki między braćmi są przyjacielskie do samego końca, Louis groził mu jedynie na pokaz. Gdy są sami, zawsze jest dla niego wyrozumiały. Nie do końca widzę tu obwinianie się Louisa o śmierć brata, jednak cała ich relacja wydaje mi się prawdziwa.

Akt pierwszy. Scena trzecia: Przemiana Robaka w nietoperza

Kadr z serialu "Wywiad z wampirem".

Na koniec pozostawiłam to, co mi się w tym serialu spodobało najbardziej. Zacznijmy od aktorów. Sam Reid jest dziwacznym Lestatem, ale go kupuję. Jego szybkie przemiany z uwodziciela w mordercę i z powrotem są fascynujące i w sumie możliwe. Lestat książkowy też był nieprzeciętny. Tym razem nie jest jednak młodym wampirem szukającym swojego miejsca w świecie i pozwalającym, aby jego szalone pomysły nim kierowały. Tu ma 150 lat, świadomie wybiera sobie towarzysza i robi wszystko, aby go zdobyć. Chodzi za Louisem tak długo, i tak bardzo miesza mu w głowie, że ten w końcu mu ulega.

Jednak prawdziwie zachwycona jestem Jacobem Andersonem. Nie jest Louisem z książek Anne Rice, jednak gdyby zmienić mu imię i powiedzieć, że jest jakimś potomkiem du Laców, bez problemu bym go kupiła. Podoba mi się jego gra: gesty, mimika oraz to, jak reaguje na wszystkie sytuacje. Cała jego postać została dobrze ukazana, ciekawe jest to, że zmienia się w zależności od tego, z kim rozmawia i kto go widzi. Kupuję człowieka, który walczy o byt rodziny, o uznanie i pozycję z ludźmi, którzy się go trochę boją, a jednocześnie nim pogardzają ze względu na kolor skóry. Podoba mi się też to, że ma swoje tajemnice i problemy z tożsamością. Czuje, że w tym świecie nie ma dla niego miejsca, przed rodziną udaje porządnego biznesmena, przed pracownikami kanalię przy władzy, przed białymi bogaczami – usłużnego, lecz mądrego pomagiera, a przed samym sobą heteroseksualność. Do jego z trudem porządkowanego świata przychodzi nagle ktoś, kto próbuje mu pokazać, kim jest tak naprawdę, i wyciągnąć to z niego siłą.

Jest też w pierwszym odcinku kilka scen, które mnie absolutnie zachwyciły. Pierwsza z nich to scena tańca na weselu. Jest taka ludzka, swobodna i lekka. Nastrój jest przyjemny i nic nie wskazuje na to, że w mgnieniu oka wszystko może się zmienić.

Kolejna to scena w kościele. Już od samego wejścia jest dramatycznie. Najpierw Louis płacze, potem krzyczy, ta scena mogłaby być śmieszna, gdyby została źle zagrana. Dla mnie jest znakomita. To wszystko, co się wylewa z głównego bohatera, jest znakomicie ukazane. Najlepsze jest to, że ta scena nie zdąży do końca wybrzmieć, a już wchodzi kolejna, która przenosi nas do konwencji horroru. W pewnym momencie autentycznie mnie zatkało, nie spodziewałam się aż takiej brutalności w serialu. Z jednej strony można było rozegrać tę scenę inaczej, brutalnie, lecz ze smakiem, ale z drugiej wtedy nie weszlibyśmy w klasyczny horror, bo przecież co to za horror bez obrzydliwości?

Zaraz po niej następuje popis Sama Reida, ukazującego wiele twarzy Lestata. Dr Jeckyl i pan Hyde – kochanek i morderca. Chciałabym powiedzieć, że Louis nie był zbyt mądry, że się zgodził na przemianę po tym, co właśnie zobaczył. Ale to, co powiedział Lestat, sprawiłoby, że i ja bym się zgodziła. Nawet nie chodzi o same słowa, ale o sposób, w jaki je wypowiada. Zwłaszcza gdy tak patrzy prosto w oczy. Ma w sobie ten Lestatowy magnetyzm znany z Kronik.

–––

Podsumowując krótko pierwszy odcinek: czy Wywiad z wampirem stacji AMC to wierna adaptacja? Na pewno nie. Bardziej serial na motywach powieści. Czy jest to dobry serial? Jak na razie tak. Czekam na kolejne odcinki, aby sprawdzić, czy moje zdanie się nie zmieni.

Alicja Szalska-Radomska

Alicja Szalska-Radomska

Z wykształcenia kulturoznawca, a dokładniej filmoznawca. Zajmuje się redakcją, korektą i pisaniem recenzji. Uzależniona od literatury, filmu i gier planszowych. Kocha adaptacje filmowe, musicale i kamp. To, co aktualnie ogląda, zależy od nastroju, czasu i rodzaju wykonywanej pracy, ale seansu animacji Pixara i filmów o wampirach nigdy nie odmówi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA