Najsamotniejsza z planet
Autorką recenzji jest Zuzanna Bućko
Wybierając się do kina na „Najsamotniejszą z Planet”, nie spodziewajmy się ckliwej opowieści o parze amerykańskich turystów, wyruszających w przedślubną wyprawę. Owszem, opis bohaterów pasuje, lecz film nie ma w sobie nic ze sztuczności. To odważna produkcja, poddająca dyskusji zmieniające się na naszych oczach stereotypy.
Para backpackersów wyrusza do Gruzji, pragnąc przemierzyć góry Kaukazu. Jednak nie zdają sobie jeszcze sprawy z niebezpieczeństwa, które na nich czyha. Pewna sytuacja uświadomi bowiem zakochanym bolesny fakt. Wpojone w dzieciństwie wyobrażenia i stereotypy zachodniego społeczeństwa okażą się nic niewarte. Kanon zachowań i impulsów, którym, według teorii, powinniśmy kierować się w sytuacji zagrożenia, rozpada się na oczach bohaterów. Wspólnie zbudowane zaufanie zostanie zachwiane na skutek jednego błędnego ruchu, zgubnego posunięcia. To, jak radzą sobie z narastającym napięciem i niemocą, odzwierciedla obawy, towarzyszące naszej kulturze. Osamotnienie, utrata poczucia bezpieczeństwa, mimo obecności bliskiej osoby – tego podświadomie boi się każdy z nas. Jednak najtragiczniejsze okazuje się duszenie w sobie żalu i narastających uprzedzeń. Niestety ani ona, ani on nie chcą lub po prostu nie potrafią uświadomić sobie, jak wielką krzywdę wyrządzają sobie nawzajem, milcząc.
Julia Loktev, amerykańska reżyserka rosyjskiego pochodzenia, buduje na oczach widza piękny obrazek. Robi to tylko po to, by w pewnym momencie wszystko zniszczyć i pozostawić na pastwę losu. Kreuje świat, w którym zamyka przykładnego mężczyznę, z pozoru spełniającego wszelkie wymogi naszych wyobrażeń, oraz wyzwoloną, samodzielną kobietę. „Najsamotniejsza z Planet” za pomocą prostego języka oraz bardzo estetycznych obrazów drąży w głąb naszych wyobrażeń, dzięki którym funkcjonujemy we współczesnym świecie. Udowadnia nam jak często wymagamy od siebie nawzajem zachowań, których sami byśmy się wyparli. Utarty już schemat wspólnego życia traci swój urok, gdy okazuje się, że jesteśmy jedynie wyuczeni pewnych schematów, a nie potrafimy naprawdę być razem. Reżyserka poddaje dyskusji takie pojęcia jak: odpowiedzialność, zaufanie, rola kobiety i mężczyzny w związku. Udowadnia jak bardzo stajemy się upośledzeni w codziennym życiu, kierując się nie uczuciami i emocjami, a stereotypami.
Dzięki doskonale dobranym aktorom, „Najsamotniejsza z Planet” zyskuje na wiarygodności. Niewinny Gael García Bernal u boku płomiennowłosej Hani Furstenberg to para, która wciąż poszukuje. Widz odczuwa ich skrywane obawy i emocje dzięki grze aktorskiej, której brak jakiejkolwiek sztuczności. Tak statyczny i kameralny film to niemałe wyzwanie, któremu oboje podołali. Szczególnie poruszające okazują się zmagania głównej bohaterki. Bez słów i gwałtownych gestów jej odtwórczyni potrafiła przekazać narastający w niej strach i utratę wszystkich wartości, w które dotychczas wierzyła.
Młoda reżyserka postanowiła zakwestionować sens głęboko wpojonych w nasze społeczeństwo, zachodnich stereotypów. Film ten to wiarygodna historia utraty, a następnie odbudowywania, wyobrażeń o sztywno określonych ramach. Pozostaje pytanie: czy mają one jakikolwiek sens?