search
REKLAMA
Recenzje

MURDERVILLE. Improwizowany serial kryminalny od Netflixa

„Murderville” pozostanie w kategorii ciekawostek.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

4 kwietnia 2022

REKLAMA

Jeśli mam być totalnie szczera, to zwiastun mnie w ogóle nie porwał, choć sama produkcja bazująca na brytyjskim formacie miała zadatki na bycie czymś unikalnym i ciekawym w porównaniu do dotychczasowych Netflixowych produkcji. Podobało mi się jednak, że do „programu” zaproszono dość nieoczywiste gwiazdy, które mogły pokazać szerszej widowni swój nieodkryty jeszcze talent komediowy. Finalnie otrzymaliśmy produkt, który bawił chyba tylko osoby pracujące na planie, widzów zaś pozostawia w głębokiej konsternacji. I zdaję sobie sprawę, że improwizacja jest niezwykle trudną sztuką, dlatego nie oczekiwałam, iż uczestnicy poradzą sobie na szóstkę z plusem. Czy warto więc poświęcić swój czas na tę propozycję?

Jeśli ciekawi was, jak w improwizacji poradziły – a raczej nie poradziły – sobie gwiazdy takie jak chociażby Sharon Stone, to myślę, że w ramach ciekawostki można poświęcić chwilę wolnego czasu na krótki seans; odcinki mają niecałe 30 minut. W ogólnym rozrachunku nie jest to jednak dzieło przełomowe czy porywające w jakimkolwiek sensie. Podobny format widziałam chociażby u Jimmy’ego Fallona z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej – i ten dużo bardziej mi się spodobał. W Murderville, pojawiają się przebłyski geniuszu, gdy aktorzy zaangażowani w projekt wspinają się na wyżyny swojej kreatywności, próbując rozbawić wszystkich wokół. Jednak przez większość czasu to nic innego jak festiwal żenady, który budzi co najwyżej zażenowanie, a nie uśmiech na twarzy widza. I naprawdę starałam się podejść do nowej propozycji Netfixa z otwartym umysłem, ale całość mnie zupełnie nie porwała.

Czy produkcja nie oferuje zatem żadnych pozytywów? Aż tak źle nie jest. Chociaż na przestrzeni kolejnych sześciu odcinków z sześcioma kolejnymi gośćmi sama formuła programu wyczerpuje się dość szybko. Wszystko opiera się bowiem na tym samym schemacie, gdzie nie ma miejsca na nieprzewidywalność czy jakąkolwiek ekscytację. Z założenia nieporadność kolejnych zaproszonych gości, którzy odgrywają rolę nowego partnera Detektywa Terry’ego Seattle (w którego wcielił się Will Arnett), staje się męcząca i mało zabawna. Śledzimy bowiem ich kolejne próby improwizowania i niekiedy – jak wspomniałam wcześniej – mamy do czynienia z bardzo trafnymi zabawnymi tekstami, jednak przez większość czasu nie radzą sobie oni zupełnie, mimo iż niektórzy z nich trudnią się komedią na co dzień. Nie oszukujmy się, większość aktorów nie jest mistrzami improwizacji, dlatego też – w moim przekonaniu – lepszym zabiegiem byłoby zaproszenie do programu kogoś, kto radzi sobie z taką formą, co sprawiłoby, że wypowiadane kwestie byłyby autentycznie zabawne.

Nie widziałam brytyjskiego oryginału, jednak jestem trochę zaznajomiona z podejściem do tematu jego twórców. Na podstawie przeczytanych recenzji wychodzę z założenia, że brak doświadczenia zaproszonych gości nie był wcale wadą, a wręcz przeciwnie – zaletą, gdy ci wybuchali niekontrolowanym śmiechem w odpowiedzi na żarty wypowiadane przez członków obsady. W wersji amerykańskiej nie ma miejsca na to, by któryś z aktorów, mówiąc kolokwialnie, „wysypał się” w trakcie występu, dlatego całość momentami wydaje się niesamowicie sztuczna. Niezwykle zabawne fragmenty pozostają bez reakcji, uśmiech zaś pojawia się nie tam, gdzie trzeba. Do programu został zaproszony m.in. Conan O’Brien, który jest komikiem, a który pozbawiony jest w tym przypadku jakiegokolwiek entuzjazmu, co niestety potwierdza, że jakość Murderville nie jest najlepsza. Jest to przede wszystkim weekendowa zapchajdziura, która szybko staje się nudna i wtórna.

Niestety, ale produkcja operuje metodą kopiuj–wklej, gdy mowa o kolejnych odcinkach, zupełnie nie korzystając z możliwości stojących za serialem proceduralnym. Do tego widać, że zaproszeni goście w ogóle sobie nie radzą z formą programu, przez co ich próby improwizowania kończą się w większości przypadków totalnym niepowodzeniem. To, co mi się podobało, to nawiązania do kina noir poprzez głos z offu w wykonaniu detektywa Terry’ego, ale to za mało, by stworzyć odnoszącą sukces produkcję. Mimo solidnych podstaw serial zupełnie nie wykorzystuje potencjału za nim stojącego, stając się tworem na wskroś powtarzalnym, przez co widz szybko traci zainteresowanie. Dla mnie Murderville pozostanie w kategorii ciekawostek, które miały szansę wypaść dużo lepiej, ale z różnych powodów tak się nie stało.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA