search
REKLAMA
Recenzje

MOJA LADY JANE. Angielska historia z przymrużeniem oka jak polskie 1670 [RECENZJA]

„Moja Lady Jane” niestety nie jest aż tak śmieszna, jak polski serial „1670”, lecz to pewnie ze względu na odmienną lokację historyczną.

Odys Korczyński

28 czerwca 2024

REKLAMA

Moja Lady Jane niestety nie jest aż tak śmieszna, jak polski serial 1670, lecz to pewnie ze względu na odmienną lokację historyczną. Jest jednak mimo wszystko bardzo dobrze pod względem rozrywkowym, a widzowie zapewne nie spodziewają się takiej stylistyki. Ja również się nie spodziewałem, ale po ciężkich opowieściach sprzed wieków w stylu Dynastii Tudorów albo Elizabeth przyjemnie jest obejrzeć coś lekkiego, z ciętą krytyką. Coś skierowanego w stronę niełatwej angielskiej historii, która odcisnęła piętno na Europie, w tym – niestety – na polskiej szlachcie. Takiej odważnej satyry brakowało nam Polakom i to dobrze, że nakręciliśmy ją pierwsi. Teraz z pozycji już nie nowicjuszy możemy ocenić, na co było stać Amazona.

Kanwą serialu jest pomysł na to, żeby wprowadzić Jane Grey na tron Anglii i zostawić ją tam trochę dłużej niż te historyczne 9 dni. Nie spojleruję, czy się ta szuka uda. W rzeczywistości ten proces nie był łatwy, nawet na tak krótki okres. W serialu Amazona także droga Lady Jane na tron jest mocno wyboista, a to jeszcze zwiększa ładunek przygodowy i dowcipny. Co ciekawe, twórcy zdecydowali się na wprowadzenie elementów fantasy w postaci zmiennokształtnych Etian, których prawilni angielscy szlachcice tępią z uporem nazistowskich maniaków. Pojawi się również czarnoskóry król cierpiący na tzw. krztusicę, będącą wynikiem regularnego podtruwania uskutecznianego przez jego siostrę. Król nie jest zmiennomorficzny, ale ma psa, który jest tak naprawdę kobietą. W tym towarzystwie pojawia się Lady Jane, broniąca się jak tylko może przed ukartowanym małżeństwem, chociaż jej potencjalny mąż bardzo jej się może spodobać, o ile tylko opanuje swój etianizm, bo ciężko jest żyć z kimś, kto tylko w nocy jest człowiekiem, a w dzień zmienia się w konia. Jak widzicie, fabuła jest wielowątkowa i zwariowana, niemniej daleko jej do bezsensownej slapstickowości. A to wielka zaleta Mojej Lady Jane, pastiszowe komedie nieraz wychodzą bowiem w wykorzystywanych metodach komediowych poza granicę abstrakcji, przez co żart zaczyna w nich funkcjonować jako coś oderwanego od historii, coś, co jest gagiem samym w sobie, co można zabrać z produkcji i odgrywać na scenie przed publicznością, a ta nie zorientuje się, że ów figiel był kiedyś częścią jakiejkolwiek filmowej produkcji.

Przyznaję, że w obsadzie rozpoznałem tylko dwie twarze – Dominica Coopera i Roba Brydona. Może gdzieś o oczy obiła mi się również Anna Chancellor. Natomiast w roli Lorda Guildforda Dudleya widziałbym Henry’ego Cavilla, ale to zapewne przez podobieństwo Edwarda Bluemela, którego zresztą do tej pory nie kojarzyłem z żadnego filmu. Wymieniając tych aktorów, absolutnie nie wytykam im braku sławy. Raczej chcę zaakcentować, że zupełnie nieznane dla mnie twarze okazały się wspaniałymi artystami odtwarzającymi świetnie niełatwe role, w których trzeba zrównoważyć pastiszowość i dramatyzm. Bo Moja Lady Jane nie jest głupiutką komedią o szalonych i pustych arystokratach, ale to mądra satyra na angielski rojalizm. Podobnie zresztą jak polskie 1670 jest żartobliwą, ale i bolesną krytyką naszej szlachty, a wręcz niekiedy diagnozą, dlaczego nasza historia tak się potoczyła w kierunku rozbiorów za sprawą postępowania kontuszowych przebierańców, nieróżniących się w istocie swoją mentalnością od chłopów, których zadręczali. Tak się zawsze rodzi rewolucja, od wymiany tzw. kadr posiadających dostęp do żłobu. Umocnieniu tej wartości krytycznej w Mojej Lady Jane służy wątek fantasy ze zmiennokształtnymi, których elity chcą wyplenić ze społeczeństwa, sądząc, że to cecha wyłącznie najbiedniejszych członków społeczeństwa, a to nieprawda. Etianie, podobnie jak i osoby o orientacji homoseksualnej, rodzą się na każdym szczeblu drabiny społecznej. Inaczej tylko siebie postrzegają, siebie ukrywają, a także traktują sobie podobnych. Król Edward w serialu jest tego dobrym przykładem – czarnoskóry, homoseksualny, radykalnie więc inny od swojego otoczenia, a jednak podpisujący ustawy przeciwko Etianom. Cóż za zakłamanie, a może konieczność? Krytycy szlachty nazbyt często zapominali, że ich wolnościowe prawa również miały swoją cenę, nieraz bardzo wysoką, a strach przed możliwym upadkiem sprawiał, że musieli oni realizować interesy kasty, często nie zgadzając się z nimi i pod wpływem społecznego szantażu.

Moja Lady Jane to komediowy serial historyczny z elementami przygodowymi, który może po pierwszym odcinku aż tak nie działa na wyobraźnię, ale kolejne zupełnie już ten stan u odbiorcy zmieniają. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza czołówka, przedstawiająca szaleństwo angielskiej sukcesji w animowanej pigułce, a główny tytuł pojawi się w bardzo zmyślny sposób jako typograficzne cięcie jednej z aktorskich już scen. Szczególnie podkreślam ten prolog, gdyż w dzisiejszych czasach twórcy seriali coraz mniej kreatywnie podchodzą do estetyki wprowadzania widza w odcinkową fabułę, więc zwraca uwagę każde nieszablonowe lub mniej spotykane podejście w tej materii. Montaż jest wartki, a muzyka stanowi szczególną mieszankę współczesnych popowych i rockowych hitów oraz wieloepokowej muzyki klasycznej. Wszystko to oczywiście ubrane w kolorowe zdjęcia i zgrabne efekty specjalne ukazujące przemianę ludzi w zwierzęta i odwrotnie. Historię ogląda się bez patosu, chociaż niewyszukane przekleństwa mogłyby być niekiedy bardziej finezyjne. Generalnie dobra zabawa podszyta refleksją na temat przywilejów stanowych i prawa człowieka do godnego życia niezależnie od przynależności rasowej i narodowościowej. Ocena 7/10.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA