search
REKLAMA
Recenzje

MÓJ PRZYJACIEL DAHMER. Wiwisekcja seryjnego mordercy-kanibala

Mój przyjaciel Dahmer to film nietuzinkowy i nietypowy.

Karolina Michalska

17 października 2021

REKLAMA

Seryjni mordercy stanowią silną inspirację dla wielu artystów, w tym także twórców filmowych. Nie inaczej było z Markiem Meyersem, którego najwidoczniej zafascynowała postać jednego z najsłynniejszych amerykańskich morderców i gwałcicieli – Jeffreya Dahmera, zwanego też kanibalem z Milwaukee. Czy jednak film Mój przyjaciel Dahmer różni się czymkolwiek od innych o tej tematyce? Zdecydowanie. Przeczytajcie, a przekonacie się sami!

Filmów o seryjnych mordercach powstało bardzo wiele. Zarówno tych opartych jedynie na wyobraźni scenarzystów, jak i takich, które napisane zostały na podstawie prawdziwych wydarzeń. Myślę, że jednym z najpopularniejszych morderców, którym kino najczęściej składało niejako (perwersyjny) hołd, jest słynny Ted Bundy. Ale oczywiście nie tylko jego historia inspirowała reżyserów. Lista nazwisk jest bardzo długa.

Niezależnie jednak od tego, którego ze złoczyńców przedstawia film, scenariusze najczęściej są do siebie bardzo podobne. Morderców tych poznajemy w momencie, kiedy zaczynają popełniać swoje zbrodnie. Twórcy filmowi nieczęsto (a jeśli już, to bardzo pobieżnie) zagłębiają się w problem dzieciństwa czy lat młodości takiego człowieka. Dlatego też już na początku uczciwie pragnę zaznaczyć, że film Marca Meyersa nie spełni oczekiwań osób, które liczą na hektolitry przelanej krwi, sceny mordów czy policyjnych pościgów (choć „wrażeń” w nim nie brakuje). Powiem wprost – jeśli oczekujecie tego rodzaju kina, to Mój przyjaciel Dahmer może wydać wam się momentami wręcz nudnawy. Dlaczego zatem o nim piszę?

Dlatego, że to film nietuzinkowy i nietypowy. Reżyser sięgnął bowiem po autobiograficzną historię wydaną przez autentycznego licealnego „kumpla” Dahmera – Derfa Backderfa – w formie czarno-białego, wstrząsającego komiksu. Jego głównymi bohaterami są Derf właśnie i tytułowy Jeff (Ross Lynch). Tu warto zauważyć i podkreślić niezwykle trafioną charakteryzację młodego aktora, który faktycznie bardzo przypomina kanibala z Milwaukee. Ale wróćmy do fabuły. Nastoletni Dahmer jest wychowywany wraz z młodszym bratem (Harrison Holzer) przez dwójkę wiecznie skłóconych rodziców. Matka (Anne Heche), która właśnie opuściła szpital psychiatryczny, słabo dogaduje się z synem, właściwie przez to, że zupełnie go nie słucha, nie ma pojęcia o jego życiu. Ojciec (Dallas Roberts) pozornie próbuje poświęcić mu odrobinę uwagi, lecz robi to bardzo nieudolnie. Pozostawiony sam sobie Jeff zaczyna przejawiać coraz dziwniejsze zachowania.

Po pierwsze fascynują go martwe zwierzęta, które zbiera, by móc w małej szopie – przy pomocy żrącego kwasu – rozpuszczać je tak, aby zobaczyć to, co zachwyca go najbardziej. Wnętrzności i kości. Nietrudno się domyślić, że przez innych jest przez to uważany za nielichego dziwaka. Po drugie zmienia się też zachowanie chłopaka w szkole. Jest on uczniem ostatniej klasy liceum. Po szkolnych korytarzach chodzi niepewny, zgarbiony i wyszydzany przez innych. Pewnego dnia, aby być w centrum zainteresowania zaczyna udawać drgawki, zachowuje się jak paralityk, tak jakby miał atak jakiejś choroby. Biega po korytarzu i wije się na podłodze. I choć może to wydać się dziwne, osiąga swój cel, ponieważ inni uczniowie otaczają go w kółku, zaczynają się śmiać i Jeff ląduje nagle w centrum wydarzeń, o co zresztą dokładnie mu chodziło. Co więcej, nie mija dużo czasu, kiedy jeden z licealistów, Derf (Alex Wolff), zaprasza go do swojej paczki. Jeff i jego tak zwany „taniec Dahmera” stają się inspiracją dla pozostałych chłopców, którzy stawiają sobie za cel to, aby zostać jak najbardziej niechlubnie zapamiętani w szkole.

Jednak przyjaźń między Dahmerem a pozostałymi uczniami jest bardzo pozorna i fałszywa. Chłopak wciąż czuje się niezrozumiany, odtrącony i samotny. Ba, nawet sami jego kumple zaczynają się zastanawiać nad swoim zachowaniem i tym, czy czasem zwyczajnie nie wykorzystują chłopaka. Szkolne życie toczy się powoli, tymczasem w życiu Dahmera jest coraz gorzej. Wiecznie zwaśnieni rodzice, którzy nigdy nie mają dla niego czasu, są niejako przyczyną tego, że pozostawiony sam sobie chłopak zaczyna po kryjomu – lecz coraz chętniej – sięgać po alkohol (co stanie się ogromnym jego problemem w przyszłym dorosły życiu drapieżnika). Co więcej, jego hobby polegające na rozpuszczaniu martwych zwierząt staje się coraz bardziej niepokojące. Dahmer jest bowiem coraz bardziej zainteresowany nie tylko zwierzęcymi, ale i ludzkimi wnętrznościami – o czym nawet zaczyna mówić wprost. Niestety ludzkie (męskie, dodajmy) ciało fascynuje go w niezwykle niezdrowy sposób. Dahmer nie tylko nie potrafi nawiązać normalnych relacji ze swoimi rówieśnikami. Widać wyraźnie, że kompletnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami, a także napięciem seksualnym (oraz własną orientacją). Jeff z każdym kolejnym mijającym dniem, każdą zniewagą, każdą życiową porażką jest coraz bliżej królestwa przerażającego mroku, jaki w końcu nim zawładnie. Czy dało się jednak temu zapobiec?

Choć film z pewnością nie jest arcydziełem, należy moim zdaniem pochwalić reżysera za doskonałe ukazanie narastającej – w wyniku wielu nakładających się na siebie czynników – frustracji i złości Dahmera, które tylko zaogniają jego mroczne fascynacje. Meyers ukazuje nam młodego, pozornie niegroźnego, choć nieco zblazowanego chłopaka, który choć budzi niepokój, nie sprawia wrażenia groźnego. A już na pewno nie wygląda na takiego, po którym spodziewamy się – co nie jest zresztą żadna tajemnicą – że zostanie w przyszłości uznany za jednego z najbardziej przerażających, brutalnych i wykolejonych seryjnych morderców (kanibalizm czy nekrofilia nie były mu obce), który ma na swoim koncie minimum 17 ofiar…

Myślę, że pomimo kilku wad film spełnił moje oczekiwania – chociażby ze względu na oryginalne podejście do tematu. Nie powiedziałabym wprawdzie, że mamy tu do czynienia z typowym studium szaleństwa, mamy za to ciekawy i poprawnie zrobiony dramat, opowiadający mało znaną historię bardzo znanego psychopaty – a reżyser w doskonały sposób udowadnia, że dość oklepane tematy można przedstawić w nietuzinkowy sposób. Jak rodził się jeden z najohydniejszych zbrodniarzy Ameryki? Sprawdźcie sami, warto! Szczególnie jeśli uświadomimy sobie, że cała historia jest absolutnie prawdziwa.

Moja ocena: 7/10

(z lewej okładka autobiograficznego komiksu Derfa Backderfa, z prawej prawdziwy „mugshot” Dahmera)

Avatar

Karolina Michalska

Absolwentka Filologii Polskiej ze specjalizacją Filmoznawstwo i Teatrologia. Kocha zwierzęta i podróże - ale przede wszystkim nietuzinkowe kino z wszelkich (nawet tych najbardziej abstrakcyjnych) stron świata. Święta Filmowa Trójca: Pasolini, Bałabanow, Kubrick.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA