search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

LEFT BEHIND

Maciej Niedźwiedzki

4 grudnia 2014

REKLAMA

bNie obchodzi już Nicolasa Cage’a, gdzie zmierza jego kariera. Przyjdzie na plan Piekielnej zemsty, po drodze zaliczy Ghost Rider 2, a gdzieś indziej w grafik wepchnie Boga zemsty. Coraz rzadziej udaje mu się trafić w sensowny scenariusz, Cage coraz mniej wie o dobrym kinie. Niech mu będzie. Niech ucieka od mainstreamu, skoro nikt go tam już nie chce, niech spogląda w stronę filmów o budżecie niższym, niech swoim sławnym nazwiskiem daje szanse na większy komercyjny sukces reżyserem o skromniejszym dorobku. Niech pomaga tym, którzy są za słabi, by się przebić. Chyba na siłę staram się jakkolwiek Nicolasa Cage’a usprawiedliwić. W tym przypadku to nie zadziała. Nigdy nie byłem fanem gwiazdy Zostawić Las Vegas. Nigdy nie czekałem na „ten film”, po roli w którym zacząłbym cenić tego aktora. Morze negatywnych recenzji, jakie spłynęło na Left Behind, wzbudziło moje zainteresowanie. Taka bezwzględna krytyka zawsze pomaga filmom w promocji.

Niestety muszę dołączyć do wszystkich rozczarowanych. Film Vica Armstronga to koszmar. Nie zdziwię się, jeśli zobaczę go na wysokich miejscach w rankingach na „najgorszy film wszechczasów”, na „najgorszy film dekady”. Bo ambicjami filmu powinno się mierzyć jego porażkę. Może jestem jednym z tych, którzy pieczętują jego zwycięstwo w kategorii „najgorszy film 2014 roku”. Niech będzie. Nie mam z tym problemu. Paradoksalnie warto jednak sięgnąć po Left Behind, by zmierzyć swój gust. Dowiedzieć się, gdzie sięga jego dolna granica.

b

Rayford Steel (Nicolas Cage) wygodnie zasiada w kapitance samolotu lecącego z Nowego Jorku do Londynu. Następnego dnia ma urodziny. Konflikt z żoną i trudny kontakt z dziećmi sprawiają, że Ray nie czuje się dobrze w domu rodzinnym. Ucieka więc z niego albo do pracy, albo w ramiona atrakcyjnych stewardess. To postać skomplikowana, to postać złożona i nieoczywista. Tak każe nam myśleć reżyser starający się tanimi chwytami wzbudzić nasze nim zainteresowanie: ściągnięcie obrączki, zbliżeniami na jego zmęczone spojrzenie, wyciąganiem rodzinnego zdjęcia, i flirtowaniem z blondowłosą załogantką. Na lotnisku zdąży się jeszcze spotkać ze swoją zaradną i samodzielną dwudziestokilkuletnią córką Chloe (Cassi Thomson). I ona nie będzie przed swoim ojcem ukrywać, co o nim myśli.

Wcześniej czekając na ojca, Chloe zaprzyjaźni się z mądrym i przystojnym reporterem Buckiem Williamsem, pokłóci się też z matką o Boga. Bo tak naprawdę o niego w tym filmie chodzi. Scenarzyści zarzucają nas co chwila „rozważaniami” nad jego istotą. Bohaterom co jakiś czas włącza się tryb: „pieprzenie głupot o Stwórcy”. Z Left Behind dowiemy się, jaki jest cel naszego życia, co ma w swoich zamiarach Wszechmogący, i do czego jest zdolny. Te cieżkostrawne dysputy podlane są niesmaczną ckliwością i momentami kuriozalnym czy nawet sztucznym poświęceniem. To jednak nie wszystko na co stać Armstronga. Nagłe uszkodzenie samolotu sterowanego przez dzielnego kapitana Steela sprawia, że działa tylko jedno ze skrzydeł – wtedy śmierć zajrzy naszym bohaterom w oczy. W jej obliczu kilku pasażerów poznamy bliżej. Zaczną krzyczeć, zbliżać się do siebie i siebie ratować. Wypowiadać coraz więcej bredni.

b

Napięcie będzie się coraz bardziej podnosić. Wszędzie zacznie panować chaos. Twórcy będą nas częstować dwiema scenami, w trakcie których jedna z bohaterek rozbija szyby  – w slow-motion. Niespodziewanie zniknie kilkunastu pasażerów, którzy pozostawią po sobie jedynie zwinięte ubrania. Matki stracą dzieci, mężowie żony. Zewsząd docierać będą do nas odgłosy lamentu i rozpaczy. Rozpoczęła się właśnie apokalipsa. Bóg przejął kontrolę nad całym Stworzeniem i właśnie teraz rozlicza się z człowiekiem. Intrygę z kapitańskiego fotela (przez zdecydowaną większość filmu z niego się nie rusza) będzie starał rozwiązać się Nicolas Cage. Ostatecznie wychodzi na to, że reżyser chciał nakręcić dramat rodzinny z elementami filozoficznego traktatu sensacyjnego i wątkiem katastroficzno-apokaliptycznym. Zwieńczonym na dodatek cytatem z Biblii – jak pretensjonalne to zagranie! Absurdalnie to wszystko brzmi, bo absurdalny to film.

Scenariusz Left Behind byłby idealnym materiałem na przednią parodię. Ten film mógłby być następcą słynnego Czy leci z nami pilot?. Ilość gatunków, z jaką mierzy się Vic Armstrong, wpisuje się w konwencję znaną z filmów Davida Zuckera. Pokład samolotu kapitana Steela wypełniony jest postaciami w nie mniejszym stopniu stereotypowymi niż te, które pojawiają się w filmach z Leslie Nielsenem. Z ich ust wydobywa się bełkot. Reżyser powinien wydobyć z tego scenariusza komizm, opowiedzieć nam tę historię z dystansem i przyprawić ją ironią. Wtedy, i tylko wtedy, ten tekst udałoby się obronić. Każdy inny obrany przez Armstrona kierunek musiał spowodować katastrofę.

b

Vic Armstrong niestety tego nie wyczuł i zrobił film ze śmiertelną powagą. Zalał go niestrawnym patosem i nieznośną podniosłością. Tak jakby chciał sprzedać nam Prawdę Ostateczną. Wyrazić przez swój film Boga. To całkowicie niestrawna kombinacja. Left Behind jest niczym danie przygotowane w najpodlejszej w Ameryce budzie z fast-foodem. Podane przez kucharza o brudnych rękach, który nie boi się korzystać z przeterminowanych produktów.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA