KTO CHCE ZABIĆ JESSII? Kiedy sny krów staną się prawdą, czyli nie tylko science fiction
Mleczność krów najwidoczniej spędzała sen z powiek czeskim twórcom w tamtych czasach, czyli w latach 60. i 70. W szpinak czyni cuda pojawiła się maszyna do odmładzania krów, żeby dawały więcej mleka. W Kto chce zabić Jessii? Z kolei naukowczyni Różenka pracowała nad farmakologicznymi sposobami neutralizacji koszmarów, żeby krowy dawały więcej mleka. I tak czeskie, wyjątkowo abstrakcyjne science fiction, starało się odpowiedzieć na problemy wyjątkowo praktyczne, wręcz globalizacyjne. Zdobywanie innych planet czy konstruowanie sztucznej inteligencji przecież nie zapewni większej ilości jedzenia dla rozwijającego się gatunku ludzkiego, a supermleczne krowy, które śnią o leżeniu w hamaku, jedzeniu najlepszych kwiatków i słuchaniu muzyki poważnej już tak. Wszystko to spotkamy w jednym z najlepszych filmów Václava Vorlíčka Kto chce zabić Jessii?
Kto chce zabić Jessii? To oczywiście nie tylko science fiction, ale i komedia obyczajowa poruszająca wiele problemów, które mogą przytrafić się małżeństwom z dłuższym już stażem. Parę naukowców grają Jiří Sovák (Arabela) i Dana Medřická (Szpital na peryferiach), kobietę będącą zagrożeniem dla ich związku, której zapewne pożąda cały męski świat, zaprezentowała zaś w filmie Olga Schoberová znana m.in. z Lemoniadowego Joe. Są również dwaj antagoniści Juraj Višný i Karel Effa, a to, kim są, jest najbardziej abstrakcyjne. Juraj Višný gra Supermana, a i Karel Effa Kowboja. Celowo piszę go wielką literą, bo należy go traktować jako postać, której cały charakter zawiera się właśnie w tym, że jest kowbojem. Skąd obecność Supermana i Kowboja w jednym filmie, mało tego – czechosłowackim i z 1966 roku? Jakaś część odpowiedzi tkwi już w tym, że produkcja została zrobiona w takim, a nie innym kraju.
Seans tego filmu to dużo zabawy, ale i zdziwienia, że już wtedy, w tamtych czasach – w komunistycznym, europejskim kraju – tak bardzo zafascynowano się motywami stricte zachodnimi. Tymi przebrzydłymi, psującymi młodzież wątkami z amerykańskiego kina gatunkowego, ale nie tylko. Również z komiksów, i to tych nazywanych pulpowymi. Bo w istocie Kto chce zabić Jessii? jest czechosłowackim hołdem złożonym pulpowej kulturze komiksowej. Takim filmowym marzeniem, jak by to było, gdyby nasza rzeczywistość nagle znalazła furtkę, jak wpuszczać do niej postaci wytworzone przez nieokiełznaną żadną siłą fantazję. I tak od nerwowej krowy, która dawała za mało mleka, dotarliśmy do snów, panowania nad nimi, choć nie do końca się to udaje.
Koncepcja przedstawiona w filmie jest wyjątkowo karkołomna, chociaż nakreślona z wielkim naukowym zacięciem. Żona głównego bohatera jest somnologiem, czyli bada sny i stara się walczyć z koszmarami. Wymyśla lek podawany w zastrzyku, który pozwala zamienić koszmary w przyjemne marzenia senne, co nazywa się somnoreparacją. Żeby jednak dokładnie poznać sny, musiała zostać wpierw opracowana technologia ich wizualizacji na ekranie. Naukowcy musieli zobaczyć, o czym śnią obiekty chore na śnienie intensywnych koszmarów. I tak pierwszymi pacjentami były krowy, które śniły o napadających ich hordami muchach. Przypadkiem padło na człowieka, czyli męża docentki Różenki. Biedny naczytał się komiksów o ślicznej Jessii i zaczął śnić, że ją ratuje przed parą czarnych charakterów – Supermanem i Kowbojem. Wynikło z tego wiele dowcipnych sytuacji. Aż szkoda, że produkcja nie została nakręcona w kolorze. Moglibyśmy dokładniej przyjrzeć się tajemniczym urządzeniom Weismana do badania snów, wizualizacji, a także komiksowym lokacjom.
Co do samej komiksowości, zaskoczyć widza może sposób jej pokazania. Część postaci porozumiewa się za pomocą dźwięków, a część za pomocą dymków. Trzeba je czytać, i muszą to robić również postaci w świecie przedstawionym. Ciekawy zabieg, dający wiele wewnątrz fabularnych możliwości bohaterom – mogą potraktować dymki jako elementy niezależne od postaci je tworzących, z którymi można wejść w interakcje. I tak się dzieje – np. Superman rzuca nożem w taki dymek, a on pęka jak balon. Dowcipnych sytuacji wynikających z nagłego i nieoczekiwanego zetknięcia się świata snów ze światem rzeczywistym jest w filmie mnóstwo. Wymiar komediowy jednak nie wyczerpuje sensu fabuły.
Chodzi o sny, ale i odgórne kategoryzowanie ich jako tych złych i tych dobrych. Ktoś musiałby to robić. Ktoś uważający się za mądrzejszego, wszechmocnego i automatycznie działającego w związku z jakimś szerszym systemem, który nadał mu tę decyzyjną pozycję. Otwiera się więc możliwość praktycznej kontroli umysłów i nadawania snom formę najodpowiedniejszą i zarazem dopuszczoną jako tę właściwą przez dany system. Co jest koszmarem, a co nie, to subiektywne doświadczenie. Można by obywatelom, jak tej krowie dającej zbyt mało mleka, sugerować w snach, jak powinni żyć, jak postępować, kogo kochać, aż wreszcie – kogo popierać w wyborach. Wynalazek szybko byłby wykorzystany przez władzę. Dzięki niemu z pewnością znikłaby wszelka demokracja, a pojawiłyby się dyktatury, właściwie w każdym kraju, pod każdą szerokością geograficzną. Kto chce zabić Jessii? jest satyrą na ten pomysł leczenia ludzi z koszmarów i wszczepiania im PRAWIDŁOWYCH snów. Wyśmiewa pomysł jakiejkolwiek kontroli myśli. Szkoda, że twórcy nie znali jeszcze dzisiejszych mediów społecznościowych, gdzie ludzie z własnej woli dzielą się ze światem swoimi najintymniejszymi tajemnicami – tymi wyśnionymi również, a potem często cierpią, że ktoś te fantazje wyśmiewa.
Snów niewłaściwych należy zakazać – tak stwierdza jeden z sędziów w filmie.
Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl