KRÓTKI METRAŻ #13. Negative Space. Najpiękniejszy film o pakowaniu walizek, jaki dziś zobaczycie
W filmach krótkometrażowych imponuje mi to, że historię przekazującą tak wiele emocji można skondensować do tak małego metrażu, dodatkowo działając tym samym na korzyść filmu. A już najbardziej imponuje mi to, jak łatwo poznać, poczuć, zbliżyć się do bohaterów, zrozumieć zawiłe relacje zachodzące między nimi w zaledwie kilka minut i nierzadko przy wykorzystaniu oszczędnych środków wyrazu. Ideałem takiego filmu jest Negative Space, obraz o ojcu i synu, których relacja zostaje idealnie zobrazowana poprzez pryzmat międzypokoleniowej umiejętności pakowania walizek.
Animacja ta niedawno zabłysnęła w internecie, będąc już znana jako film krótkometrażowy nominowany w 2018 roku do Oscara. Jakim cudem statuetki nie zdobył? Nie mam pojęcia. Pokonała go krótkometrażówka ze stajni Pixara, Lou, niestety przeciętna i mało odkrywcza. Negative Space zaś, stworzony przez Maxa Portera i Ru Kuwahatę, jest idealnie skrojonym słodko-gorzkim poematem o rodzinnym natręctwie. Tematem tego zaledwie pięciominutowego filmu, nakręconego na podstawie wiersza Rona Koertge’a jest specyficzna relacja ojca z synem, których łączyła wspólna obsesja – dokładne pakowanie walizek, ocierające się o tajemną sztukę.
Syn, główny bohater oraz narrator, prowadzi widza przez kolejne etapy perfekcyjnego pakowania walizki, którego nauczył go jego ojciec, w międzyczasie znajdując także chwilę na nostalgiczny powrót do przeszłości. I to w sumie cała fabuła filmu. Nie sposób doszukać się w tej miniaturze ani jednej sceny czy obrazu zbędnego bądź zmarnowanego, Negative Space prezentuje się więc jako wyjątkowo oszczędne, ale dopracowane, przemyślane dzieło. Nie ingeruje w odbiór wiersza, na podstawie którego został zbudowany – wręcz przeciwnie, wzbogaca swój pierwowzór. Lapidarna narracja, skromna prezentacja bohaterów, specyficzna, dziecinna poklatkowa animacja – wszystko to konsekwentnie działa na korzyść filmu. Największym atutem francuskiej produkcji jest zaś fantazyjnie metaforyczne zilustrowanie procesu pakowania. Powołanie do życia samoistnie zwijających się skarpetek, zalewającej wszystko jak morska fala sterty niepoukładanych koszul i bluzek, wijącego się jak wąż paska do spodni. Za pomocą tych bajkowych kadrów twórcom udało się pokazać emocjonalną bliskość syna z banalnym, można by rzecz, procesem pakowania, będącym dla mężczyzny swego rodzaju rytuałem upamiętniającym postać ojca-mentora. Język filmu daje tę niezwykłą możliwość, że aby poznać i zrozumieć relację tych dwóch bohaterów, nie potrzeba nam niczego więcej.
Żal nie pochwalić także ekspresyjnej, drobiazgowej animacji, dzięki której historia zyskuje głęboko emocjonalny, osobliwy wymiar. Negative Space, który w finale zostaje subtelnie okraszony czarnym humorem, okazuje się być genialny w swej prostocie. Pozostawia szerokie pole do przemyśleń i refleksji, samemu nie będąc nachalnie dydaktycznym. Ot, krótka historia pakowania ubrań, która porusza i angażuje bardziej niż niejeden film pełnometrażowy. Przekonajcie się sami.
Wiersz Negative Space Rona Koertge’a:
My dad taught me to pack: lay out everything. Put back half. Roll things
that roll. Wrinkle-prone things on top of cotton things. Then pants, waist-
to-hem. Nooks and crannies for socks. Belts around the sides like snakes.
Plastic over that. Add shoes. Wear heavy stuff on the plane.
We started when I was little. I’d roll up socks. Then he’d pretend to put me
in the suitcase, and we’d laugh. Some guys bond with their dads shooting
hoops or talking about Chevrolets. We did it over luggage.
By the time I was twelve, if he was busy, I’d pack for him. Mom tried
but didn’t have the knack. He’d get somewhere, open his suitcase and text
me—”Perfect.” That one word from him meant a lot.
The funeral was terrible—him laid out in that big carton and me crying
and thinking, Look at all that wasted space.