KRAVEN ŁOWCA. Co ty wyprawiasz, Sony [RECENZJA]

Tuż przed premierą Kravena Łowcy, najnowszej odsłony tzw. Sony’s Spider-Man Universe, do internetu trafiła niepotwierdzona jeszcze informacja, że studio postanowiło – po sześciu latach straconej walki z box office’em i opiniami krytyków – w końcu się poddać i zakończyć ten kuriozalny projekt uniwersum przeciwników Spider-Mana bez Spider-Mana. Jeśli zatem film J.C. Chandora będzie jego finałem, to świat Sony umarł tak, jak żył: bez sensu.
Kraven Łowca to kolejny po filmach o Venomie, Morbiusie i Madame Web tytuł poświęcony kultowemu złoczyńcy z kart komiksu Marvela. W filmowej interpretacji Kraven jest synem despotycznego i socjopatycznego gangstera, ofiarą napaści dzikiego lwa, który dzięki afrykańskiemu, magicznemu serum przeżywa ten atak i staje się nadludzko sprawnym fizycznie obrońcą zwierzyny, pogromcą kłusowników i przeciwnikiem mafii.
Jak nadalej od komiksu
W tym tytule szczególnie uwypukla się absurd założeń włodarzy Sony, bo o ile Venom sprawnie na kartach komiksu od dekad funkcjonuje w oderwaniu od Spider-Mana jako mroczny antybohater, film o Morbiusie (jakkolwiek nieudany) był po prostu kolejną wariacją na temat kina wampirzego, a wokół Madame Web dość bezproblemowo można było zbudować własne uniwersum, tak Kraven jest u źródeł jednoznacznie, niezaprzeczalnie i koniecznie po prostu przeciwnikiem superbohatera.
Zatem, aby twórcom udało się uczynić go filmowym protagonistą, musieli całkowicie odejść do komiksu, nawet nie zdekonstruować postać (patrz: pierwszy Joker Todda Phillipsa), ale po prostu wziąć kilka imion i pseudonimów z pierwowzoru, a następnie wrzucić je w zupełnie nową historię. Pokracznie przy tym poświęcając długie minuty na próbę zapowiedzenia bardziej komiksowego sequela (który nigdy nie powstanie) i z obowiązkowym piętnastosekundowym pokazaniem zgodnego z pierwowzorem wizerunku postaci, aby skusić do wizyty w kinie kilku nerdów.
Absurdu całości dodaje postać ojca tytułowego bohatera, która tak wizualnie, jak i charakterologicznie dużo bardziej wpisuje się w oryginalny wizerunek tej postaci znany fanom przygód Człowieka-Pająka.
Nic w zamian
Zapewne logiczne byłoby założenie, że skoro twórcy w tak dalekim poważaniu mają materiał źródłowy, to w zamian byli w stanie zaoferować nam po prostu udany film. Nic jednak bardziej mylnego.
Kraven Łowca to film pozbawiony sprawnie opowiedzianej historii. Rzeczy na ekranie dzieją się, bo dziać się muszą, ale nie wyobrażam sobie widza, którego opowieść o tym zupełnie mdłym protagoniście porwie. Przez większość filmu brakuje mu motywacji, a przez całość – charyzmy. Nie pomaga też drugi plan, który jest albo zbiorem klisz (zimny i sadystyczny ojciec, odepchnięty przyrodni brat zabiegający o uwagę), albo… pustką. Bo nie wiem, co mam napisać o głównym protagoniście czy najważniejszej (de facto jedynej) postaci kobiecej poza tym, że niezaprzeczalnie pojawiają się na ekranie i okazjonalnie mówią słowa.
W całej tej galerii bohaterów najbardziej boli zupełnie znudzony, zmuszony do rzucania absolutnie nieśmiesznych one-linerów Aaron Taylor-Johnson i fatalnie wypadający tu, zmanierowany i przeszarżowany Russell Crowe, którego kariera wyraźnie jest na trudnym zakręcie.
Chcąc pozostać uczciwym wobec najnowszej produkcji Sony i próbując w tych dwóch godzinach bezdusznej papki doszukać się elementów pozytywnych, dodać mogę, że film nie zawodzi jako kino akcji. Scen walk i pościgów jest dużo, a każda z nich wypada dość satysfakcjonująco. Nie jednak na tyle, żebyście potrzebowali wydać 25 złotych na bilet do kina…
Trzy całkiem w swej uczciwej głupocie dostarczające rozrywki filmy o Venomie, trzy totalnie kuriozalne projekty o pozostałych przeciwnikach Spider-Mana. Tak umiera Sony’s Spider-Man Universe. Żenujący poziom Kravena Łowcy to zgniła wisienka na tym tortowym zakalcu.