search
REKLAMA
Nowości kinowe

Oceniamy KLER Wojciecha Smarzowskiego

REDAKCJA

30 września 2018

REKLAMA

Karol Barzowski

Powiem szczerze, że po obejrzeniu zwiastuna miałem spore obawy co do Kleru. Wydawało się, że będzie to jedynie zgrywa na Kościół katolicki, zbiór niesmacznych gagów albo kopia Drogówki – z księżmi zamiast policjantów. A temat kleru w Polsce, zwłaszcza w odniesieniu do pedofilii, zasługuje przecież na poważniejsze podejście. Jak się okazało, zapowiedzi były mylące. Smarzowski po raz kolejny zrobił mocny, uwierający, trudny w odbiorze film, który zostaje w głowie jeszcze długo po seansie. Pewne przerysowanie, odczuwalne zwłaszcza na początku, być może razi, ale z drugiej strony może okazać się potrzebne do tego, aby te późniejsze, znacznie bardziej realne i bolesne sytuacje łatwiej strawić. Kler to filmowa robota na wysokim poziomie – nie zawodzi reżyseria, zachwycają role aktorskie (dosłownie całej obsady!), opowieść ma właściwy wstęp, rozwinięcie i zakończenie. A jak jest z jego wartością społeczną, socjologiczną? Cóż, Smarzowski przesadza, ale robi to świadomie, ma konkretny cel. Ten film ma być jak uderzenie obuchem w głowę, a chyba tylko w ten sposób polski Kościół może dokonać samooczyszczenia. Kler nie jest oderwany od rzeczywistości – takie historie znamy z naszych parafii, wiele scen czy kwestii filmu zostało wręcz żywcem przeniesionych z prawdziwych sytuacji z przeszłości. Problem w tym, że tych przykładów jest chyba aż za dużo. W pewnym momencie ma się wrażenie, jakby reżyser odhaczał kolejne przywary księży, aby tylko o żadnej nie zapomnieć. Kler mógłby działać jeszcze mocniej, gdyby Smarzowski skupił się na jednym, może dwóch wątkach, i je pogłębił. A tymczasem mamy do czynienia trochę z „the worst of” Kościoła, a nie o to na pewno chodziło. Nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo dobry, ważny i potrzebny film.

8/10

Kadr z filmu "Kler"

Odys Korczyński

Kler jest poprawnie zrealizowanym i świetnie zagranym, antyteistycznym obrazem na temat ludzkich emocji przeżywanych w pozornie świeckiej rzeczywistości naszego kraju. Szkoda tylko, że nie dowiedziałem się z niego absolutnie niczego nowego, czego już bym nie wiedział ani czego bym, o zgrozo, w toku mojego życia nie widział na własne oczy. Tym bardziej oczekiwałem, że reżyser jaśniej wytłumaczy mi, dlaczego to wszystko się stało i wciąż dzieje, a święte figurki spoglądają tylko pokornym wzrokiem na tę całą kościelną degrengoladę. Smarzowski po swojemu to oczywiście zrobił, tyle że bardzo cicho. Rozwiązania domyślą się nieliczni. Dużo w tym może im pomóc wnikliwe przeanalizowanie tego, co reżyser mówi o filmie w wywiadach. Czasem mu się wypsnie coś o tym, jak by chciał zmienić pozycję Kościoła w Polsce. Wyraźnie jednak stąpa ostrożnie po tym bagnistym gruncie. Może się boi, że wywoła jakąś religijną rewolucję, a może przekalkulował, że jeszcze nie teraz – niemal jak ksiądz Lisowski. Dosadnie jednak pokazuje upadki księży, niemal biblijnie, bo z krzyżem na plecach upadł kiedyś ktoś po raz pierwszy – człowiek, podobno Żyd, nie Bóg. Dzisiaj równie ludzka instytucja patrzy na niego z ołtarza niewzruszona w myśl zasady, że absolutna kontrola może bazować tylko na kreowaniu iluzji, ponieważ percepcja rzeczywistości jako takiej nigdy nie zmieni wolnego człowieka w niewolnika, tym bardziej wierzącego. Dopóki ludzie wierzą, są zakładnikami, a kościół może robić, co chce, trzymając ich serca w emocjonalnej garści. Panie Smarzowski, ukazał pan świat bez wyjścia!

7/10

Kadr z filmu "Kler"

Jakub Piwoński

Nie wiem jak koledzy, ale akurat ja swoją opinię wyrażam z perspektywy praktykującego katolika. Jeszcze przed premierą nowego filmu Smarzowskiego wiedziałem, że nie będzie on w stanie mną wstrząsnąć. Nie dlatego jednak, że nie dopuszczam do siebie myśli, że księża popełniają grzechy, lecz wręcz przeciwnie – dlatego, że od dawna jestem istnienia tych grzechów w pełni świadom. Równie dawno temu przestałem zatem wierzyć w księży, ale nie przestałem wierzyć w Boga. Dlatego najbardziej interesowały mnie dwie kwestie: czy Smarzowskiemu uda się zachować obiektywizm oraz czy – oprócz wskazywania zła palcem – będzie potrafił także opowiedzieć ciekawą historię. Udało się i jedno, i drugie. Owszem, nie da się ukryć, że reżyser jest w swym przekazie bardzo wyrachowany i nastawiony na wywołanie w widzu szoku. Brakuje w filmie także jakiejkolwiek metafizyki, która przecież z założenia ma spajać katolicką wspólnotę. Najważniejsze jest jednak to, że historie księży przedstawionych w filmie w interesujący sposób się zazębiają, tworząc bardzo przejmujący obraz ludzkiej słabości i ułomności. Cech, które dotykają nawet tych z pozoru nietykalnych. To także opowieść o ludzkiej naiwności, gdyż, jak się okazuje, w dużej mierze wiele zła staje się wynikiem zwykłej ignorancji i niedopuszczania do siebie myśli, że powszechnie lubiany ksiądz proboszcz może mieć coś za uszami. To oczywiście ważny film, także w kontekście świadomości społecznej, nie wierzę jednak w to, by był on w stanie wywróć do góry nogami czyiś światopogląd. Nie sądzę też, by taki był w ogóle jego cel.

7/10

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA