KŁAMSTWO. Mięsisty dramat sądowy
Deborah Lipstadt (Rachel Weisz), wykładowczyni na uniwersytecie w Atlancie, publikuje książkę, eksplorującą główny temat jej zainteresowań, czyli Holocaust. W jednym z fragmentów kwestionuje rzetelność naukową Davida Irvinga (najlepszy z całej obsady Timothy Spall), będącego już w starszym wieku brytyjskiego historyka. Znanego nie tylko z obszernego literackiego dorobku, ale także niepopularnych i kontrowersyjnych poglądów. Gdy Lipstadt zajmuje się zagadnieniem pamięci i dąży do maksymalnej obiektywności w prezentowaniu i interpretowaniu historii, Irving chętnie nagina fakty pod własne poglądy. Wybiela postać Hitlera, zakłada nawet, że Holocaust może być niczym więcej, jak tylko zmyślonym przez Żydów narzędziem do budzenia sumienia i kolejnym argumentem do wywalczania powojennych odszkodowań.
Irving to egotyk o celebryckich zapędach i osoba przekonana o swoim autorytecie. Dlatego właśnie tak bardzo doskwiera mu podważająca jego pozycję książka Debory Lipstadt. Wytacza więc jej proces o zniesławienie, zapraszając równocześnie na rozprawę w Londynie. Młoda historyczka nie bierze pod uwagę ani żadnej ugody, ani poddania sprawy. Jest przekonana o słuszności swoich zarzutów i z całkowitą świadomością zanegowała dorobek Irvinga. Teraz nie ma zamiaru wycofywać się z napisanych przez siebie słów.
Wydawałoby się, że tak oczywisty przedmiot sporu nie posiada na tyle potencjału, by widza wciągnąć. Reżyser Kłamstwa, Mike Jackson, potrafi jednak wzbudzić w widzu odpowiednie wątpliwości. Czy rzeczywiście da się w tak jednoznaczny i oczywisty sposób udowodnić, że do tego masowego ludobójstwa rzeczywiście doszło? Brak niepodważalnych świadectw w rodzaju zdjęć, filmów i rzecz jasna bezpośrednich relacji nie ułatwia tego zadania. Zbudowaniu wrażenia niepewności, tak przecież niewygodnego w tym konkretnym przypadku, służy fragment filmu nakręcony w Auschwitz (powstałego jako obóz pracy, nie zagłady). Wtedy w jednej ze scen emocje ponoszą adwokata Debory Lipstadt, z zasady stonowanego perfekcjonistę, Richarda Ramptona (Tom Wilkinson).
Kłamstwo to nieprosto upleciona historia, rozgrywająca się na kilku płaszczyznach. David Hare – doceniony wcześniej choćby za doskonałe Godziny – wprowadza nie tyle kolejne wątki, ale warte uwagi zagadnienia. Szczególnie interesująca jest relacja, jaka nawiązuje się między główną bohaterką a kancelarią prawną, kierowaną przez nowoczesnego i niekonwencjonalnego Anthony’ego Juliusa (Andrew Scott). Wychodzimy więc od problemu możności/niemożności interpretowania historycznych faktów, zatrzymujemy się przy temacie zbiorowej odpowiedzialności i czy faktycznie zbiorowo też powinniśmy się sądzić, kończąc na wysublimowanym metodach prawniczej retoryki.
Film Jacksona mimo swojej kameralności lokacji (zazwyczaj to biura, hotelowe pokoje czy ascetyczna sądowa sala) ma naprawdę spory zasięg. Kłamstwo to kino, którego siła płynie przede wszystkim ze słowa. Ta produkcja równie dobrze sprawdziłaby się na deskach teatru czy przeznaczony do lektury tekst dramatyczny. Nie ma w nim ani wyjątkowej reżyserskiej inscenizacji, ani pomysłowego montażu. To kino literackie i klasyczne w formie, wyważone i zrealizowane z powagą. Co nie zmienia faktu, że to film na swój sposób wciągający, mimo braku przebojowości i zauważalnej telewizyjnej skali całego przedsięwzięcia.
Kłamstwo przykuwa uwagę więcej niż dobrymi aktorskimi rolami, niejednoznacznym i wielowymiarowym konfliktem. To klasowy, mięsisty sądowy dramat. Pozbawiony doniosłych, kwiecistych przemówień, ale skupiający się na pojedynczych słowach. Każde z nich, wypowiadane z ogromną precyzją, zaczyna naprawdę wiele ważyć.
korekta: Kornelia Farynowska