KAŻDY SPOSÓB JEST DOBRY. Pomysł na fabułę tak absurdalny, że aż intrygujący

Autorem tekstu jest Piotr Żymełka.
Pod koniec lat siedemdziesiątych Clint Eastwood był już jedną z największych gwiazd kina. Podbiwszy serca widzów występami za i przed kamerą w filmach osadzonych na Dzikim Zachodzie (w tym w doskonałej trylogii dolarowej Sergio Leone), a później nieustępliwie zwalczając zbrodnię jako twardy „Brudny” Harry Callahan, szukał następnie nowych wyzwań dla swojej kariery. Postanowił spróbować sił w komedii. I choć nie był to pierwszy taki występ Eastwooda, bo wcześniej pojawił się choćby w „Piorun i lekka stopa” czy musicalu „Pomaluj swój wóz” u boku Dolly Parton i Lee Marvina, to jednak rola Philo Beddoe stanowi ciekawy wyjątek w bogatym dorobku tej legendy X muzy.
Pomysł na fabułę wydaje się tak absurdalny, że aż intrygujący. Oto mamy bowiem głównego bohatera (Eastwood), byłego kierowcę ciężarówki, który zarabia na życie biorąc udział w pojedynkach na pięści, organizowanych w podejrzanych spelunach i podobnych miejscach. Cały czas wspomaga go najlepszy kumpel oraz powiernik, orangutan Clyde. Prawda, że brzmi idiotycznie? A zabawa jest przednia!
Film zabiera nas do słonecznej Kalifornii, zwiedzamy rozsiane jak Stany długie i szerokie bary, wypełnione muzyką country, spotykając coraz to nowych zakapiorów, którym bohater Clinta spuszcza łomot. Po drodze nadepnie na odcisk gangowi motocyklowemu „Czarne wdowy z Pacoimy” i znajdzie miłość w osobie piosenkarki Lynn. W tej roli wystąpiła ówczesna partnerka życiowa Eastwooda, Sondra Locke. W zasadzie trudno nawet wskazać jakiś główny wątek, nie ma tu też błyskotliwego scenariusza ani zaskakujących wolt fabularnych, tytuł składa się raczej z gagów i scen, posklejanych w jedną całość. Gwarantuje jednakże świetną rozrywkę, choć raczej z gatunku tych mniej wymagających. Główną atrakcję stanowi oczywiście Clyde i jego wygłupy z Philo. Sam Eastwood miał na wpół żartobliwie stwierdzić, że zwierzę było jednym z najlepszych aktorów, z jakimi współpracował, choć nie przepadało za dublami. Ze znanych twarzy, na ekranie pojawia się również Beverly D’Angelo, czyli późniejsza pani Griswold oraz Geoffrey Lewis w roli kumpla głównego bohatera.
Całość emanuje przyjemną, nieco dziś tęskną atmosferą, w kadrze oglądamy Amerykę lat siedemdziesiątych i ani przez chwilę nie ma się wrażenia, że twórcy chcieli zrobić coś więcej niż po prostu lekki film na poprawę humoru. Nawet jeśli bohaterowie natrafią na poważny problem, szybko znajdują rozwiązanie, zazwyczaj korzystając z pięści. Gang motocyklowy został tu ukazany jako zbieranina nierozgarniętych, choć przekonanych o swojej potędze nieudaczników. I mimo, że film odbiega od innych produkcji z Eastwoodem, to sama jego rola nie różni się w zasadzie niczym od zwyczajowego emploi artysty – kreuje małomównego twardziela, obdarzającego wszystkich spojrzeniem zza przymrużonych oczu. Tyle, że tutaj każdą scenę kradnie dla siebie orangutan. I aktor naprawdę musiał się bardzo postarać, by nie znaleźć się w cieniu Clyde’a.
Napisany przez Jeremy’ego Joe Kronsberga scenariusz został odrzucony przez większość studiów. Przypadkiem trafił w ręce Eastwooda, któremu przypadł do gustu, mimo że współpracownicy odradzali mu realizację tego filmu. Aktor, nie do końca pewien czy powinien występować w komedii, zasięgnął ponoć opinii Burta Reynoldsa, któremu lżejszy repertuar nie był obcy. Koniec końców nakręcenie produkcji okazało się dobrą decyzją, bo o ile krytycy nie piali z zachwytu, o tyle widzowie tłumnie ruszyli do kin i do dzisiaj „Każdy sposób jest dobry” plasuje się w czołówce filmów aktora, jeśli chodzi o wpływy.
Sukces spowodował, że wkrótce, bo już dwa lata później powstał sequel, zatytułowany „Jak tylko potrafisz”. Kontynuacja to właściwie więcej tego samego i jeśli komuś przypadł do gustu oryginał, może spokojnie po nią sięgnąć. Ja bawiłem się na obu częściach świetnie, bo wyluzowany Eastwood w towarzystwie uroczego orangutana gwarantuje, że nie sposób się podczas seansu nudzić. Dajcie szansę przygodom Philo choćby z tego powodu, by zobaczyć w nietypowej roli jednego z największych twardzieli kina.