search
REKLAMA
Recenzje

IKARIA XB-1. 2163: Odyseja kosmiczna [RECENZJA]

Czechosłowackie science fiction Jindřicha Poláka z 1963 roku.

Maciej Kaczmarski

7 sierpnia 2023

REKLAMA

Kto by pomyślał, że jeden z najlepszych filmów fantastycznonaukowych w historii kina powstał 60 lat temu w komunistycznej Czechosłowacji?

Rok 2163. Po ośmiu latach orbitowania wokół Ziemi sztuczny satelita o nazwie Ikaria XB-1 zostaje przekształcony w międzygwiazdowy statek kosmiczny, na którego pokładzie funkcjonuje miasto liczące około czterdziestu mieszkańców. Ikaria podąża w stronę Alfa Centauri – gwiazdy najbliżej położonej Ziemi, celem załogi jest zaś eksploracja planet tamtejszego układu gwiazdowego pod kątem poszukiwania inteligentnych form życia pozaziemskiego. Podczas podróży obliczonej na 15 lat (dwa lata ziemskie) obsada Ikarii natrafia zrazu na wrak bojowej stacji kosmicznej przewożącej trujący gaz i broń nuklearną, a później na tajemniczą Czarną Gwiazdą, które emituje niebezpieczne promieniowanie. Na statku zaczynają dziać się niewytłumaczalne zjawiska.

Ikaria XB-1 powstała na motywach Obłoku Magellana – jednej z pierwszych powieści Stanisława Lema – chociaż próżno szukać tej informacji w początkowych i końcowych napisach filmu. Sam pisarz uważał Obłok… za „utwór dosyć słaby, szczególnie ze względu na swoją warstwę językową”, na dodatek mający „przesłodzoną fabułę”, co złożyło się na „ekstrakt socrealistycznego czasu” (do dziś jest to jedna z niewielu dawno niewznawianych książek w obszernej bibliografii Lema). W podobny sposób wyrażał się Jerzy Jarzębski: „Stylistyka książki jest dość dziwacznym melanżem języka przyszłościowej nauki i nasyconego nadmierną dawką środków poetyckich stylu”. Tym bardziej więc zaskakuje, że Ikaria-XB-1, swego rodzaju nieoficjalna ekranizacja, jest dziełem nad wyraz udanym.

Przede wszystkim film Poláka nie ma nic wspólnego z tandetną sieczką spod znaku science fiction masowo produkowaną w latach 50. i 60., głównie w Stanach Zjednoczonych (ale też w Japonii). To zaskakująco dojrzały i wyważony obraz ludzkich dramatów ledwo artykułowanych rupieciem kiczu fantastyki naukowej. Zamiast gumowych potworów mamy tu więc zwykłych ludzi, którzy zmagają się nie tylko z nieprzewidzianymi wydarzeniami, ale również z codzienną rutyną. Jak zauważył już Andrzej Kołodyński w swojej książce Dziedzictwo wyobraźni: historia filmu SF: „Bodaj po raz pierwszy w kinie SF ludzie myją się, urządzają przyjęcia, zastanawiają nad spędzeniem wolnego czasu. […] Technologia ustępuje na plan dalszy, najważniejszy okazuje się człowiek”.

Zdumiewający jest również sposób, w jaki zrealizowano Ikarię XB-1. Mimo ograniczonego budżetu i niedoskonałości praktycznych efektów specjalnych czechosłowacka produkcja wygląda nie gorzej niż niejeden amerykański film z tego samego okresu – a przecież filmowcy po tej stronie Żelaznej Kurtyny dysponowali znacznie skromniejszymi środkami. Tymczasem zadbano o stylowe wnętrza i kostiumy, z pietyzmem zaprojektowano Czarną Gwiazdę, a nawet zbudowano robota, który wiele zawdzięcza Robby’emu z Zakazanej planety (1956) Freda Wilcoxa. Ikaria XB-1 także okazała się wpływowa: Stanley Kubrick musiał obejrzeć film Poláka przed realizacją 2001: Odysei kosmicznej (1968). Podobieństwa są zbyt duże, aby można było uznać je za przypadkowe.

Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA