search
REKLAMA
Nowości kinowe

El Clan. Przypowieść rozliczeniowa?

Jan Dąbrowski

13 marca 2016

REKLAMA

El-clan-poster

Arquimedes Puccio (Guillermo Francella) po transformacji ustrojowej w Argentynie musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jako kochający ojciec piątki dzieci, a także przykładny mąż, ma zamiar zapewnić całej rodzinie dobrobyt. Postanawia rozpocząć działalność przestępczą, ponieważ nowy demokratyczny porządek wróży niepewną przyszłość rządowym agentom pokroju Arquimedesa. Wraz z kilkoma pomocnikami wybiera i porywa osoby z bogatych rodzin, wymuszając w ten sposób milionowe okupy, a potem profilaktycznie zabija swoje ofiary. W działalność pan Puccio angażuje najstarszego syna Alejandra (Peter Lanzani), odnoszącego sukcesy rugbystę. W nim Arquimedes widzi przyszłego patriarchę rodu.

Oparte na faktach wydarzenia z najnowszej historii Argentyny zainspirowały powstanie filmu, który miał w swoim kraju rekordową oglądalność. Przez jakiś czas brany był pod uwagę jako kandydat do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Czy tak popularny i ceniony w rodzimej Argentynie thriller polityczny ma szanse na przyciągnięcie widzów za granicą, a więc i w Polsce?

Największym atutem filmu Pabla Trapera jest Guillermo Francella. Odtwórca postaci Arquimedesa stworzył bardzo ciekawego bohatera. Śniady mężczyzna o siwych włosach i zimnym jak lód nieprzeniknionym spojrzeniu to na pozór wzorowy patriarcha. Jego oddanie rodzinie wydaje się ekstremalne. Pan Puccio pomoże najmłodszej córce z zadaniem z matematyki, rozmasuje żonie bolący kark – i z takim samym chłodnym spokojem zaniesie obiad i podyktuje list przetrzymywanemu w łazience, przerażonemu więźniowi. Arquimedes pielęgnuje pozory, które stworzył w domu oraz poza nim. W okolicy cieszy się powszechnym szacunkiem i sympatią, dzięki czemu zarówno on, jak i jego rodzina są poza wszelkimi podejrzeniami.

dd

Świadomość zbrodniczych praktyk pana Puccia odbija się na psychice wszystkich domowników, jednak sprzeciwienie się decyzjom głowy rodziny byłoby źle widziane, toteż nikt otwarcie nie protestuje. Matka i córki znają swoje miejsce w hierarchii i koncentrują się na własnych obowiązkach, unikając tematu. Najstarszy syn skupia się na karierze sportowej, a poza treningami pomaga ojcu w kolejnych porwaniach. I choć Alejandro stara się być posłuszny, budzi się w nim sprzeciw, który potęguje perspektywa związku z poznaną pewnego dnia Monicą (Stefania Koessl). Ta wpada w oko młodemu rugbyście, a z czasem zostaje jego dziewczyną. Rozważanie wspólnych planów i perspektywa wyjazdu za granicę kolidują z trzymaną w tajemnicy działalnością klanu Puccich, z czego Alejandro zdaje sobie sprawę.

El Clan aspiruje do czegoś więcej niż thriller polityczny. Z jednej strony chce być kinem rozliczeniowym, co zakłada pewną hermetyczność i widza obeznanego z kontekstem historycznym filmowych realiów. Z drugiej strony jest bardziej przypowieścią niż autentyczną fabułą z pełnokrwistymi i wiarygodnymi postaciami.

Dobrym przykładem na brak konsekwencji twórców jest przedstawienie kobiet w El Clan – ślepe i głuche na patologiczne zbrodnie ojca rodziny, jak owce pozbawione własnej woli i opinii. Jedynie Adriana, najmłodsza z córek, okazuje sprzeciw. Jest to jednak chwilowy bunt bezsilnego dziecka. Przez zdecydowaną większość filmu każda z nich zachowuje się, jakby nic się nie działo i nie było o czym mówić. Taki zabieg sprawdza się jako symboliczne przedstawienie kobiet zdominowanych przez despotycznych samców alfa. Tym samym nie jest to w żadnym stopniu realistyczne, a tak właśnie nakręcono El Clan. Być może dla argentyńskiego widza, który zna historię rodziny Puccich, takie postacie są wystarczająco wiarygodne. Jednak scenariusz powinien zakładać, że gotowy film obejrzy ktoś, kto nigdy wcześniej nie słyszał nazwiska Puccio i nie wszystkie niuanse będą dla niego oczywiste. Takich przykładów w El Clan jest więcej, choćby sam pomysł Arquimedesa na rozpoczęcie bezprawnej działalności. Film stara się odpowiedzieć na pytanie „jak rozwija się przestępczy proceder?”, a nie „dlaczego?”. Rozkręcenie mafijnego interesu nie jest chyba pierwszą rzeczą, która przychodzi do głowy bezrobotnym agentom rządowym, prawda?

maxel-clan-trailer

Z dość ponurą rzeczywistością zestawiono pogodne, rockowe piosenki. Miały zapewne dodać filmowi lekkości, jak to ma miejsce choćby u Quentina Tarantino. Muzyka i montaż pasują do siebie – nawet po wyłączeniu dźwięku w takich np. Wściekłych psach czy Kill Billu widz wciąż byłby w stanie zorientować się w dynamice sceny i jej humorystycznej (lub nie) wymowie. W El Clan z kolei muzyka nie jest w żaden sposób dopasowana do przedstawionych wydarzeń, zmiana kolejności utworów nie wpłynęłaby w żadnym stopniu na odbiór filmu, rockowe piosenki zamiast zamierzonego kontrapunktu są chybioną próbą wprowadzenia pogodnych elementów do najnowszej produkcji Trapera.

Twórcy mieli do dyspozycji arcyciekawą historię, lecz tego można dowiedzieć się dopiero z wyświetlonych po filmie napisach. Postanowiono przedstawić działalność rodziny Puccich tak, by zmieścić uniwersalną przypowieść i hermetyczne kino polityczne w jednym filmie. To właśnie brak obrania konkretnego kierunku przez reżysera i scenarzystę wydaje się najgorszą przypadłością El Clan. Mógł stać się mrocznym thrillerem politycznym o zdeprawowanym człowieku, który nie potrafi się odnaleźć w nowym ustroju. Mógł stać się symboliczną historią upadku moralności jednostki. Niestety próbowano wybrać oba kierunki naraz, w efekcie film Pabla Trapera jest przeciętnym, schematycznym kryminałem z polityką majaczącą w tle.

korekta: Kornelia Farynowska

maxresdefault

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA