Dźwięki muzyki (1965)
Maria to nowicjuszka – kandydatka na zakonnicę. Od dziecka pragnie związać swoje życie z klasztorem. Jednak droga, którą obrała, nie jest wcale łatwa – nie dla kogoś o tak buntowniczym charakterze… Czy uda jej się spełnić marzenie z dzieciństwa?
Początek filmu to przepiękna górska panorama. Z ośnieżonych, skrytych w chmurach szczytów schodzimy niżej, by podziwiać piękno zielonych wzgórz Austrii. Poznajemy młodą dziewczynę, która oczarowuje pięknem swojego głosu i tytułową piosenką Sound of the Music. W pewnym momencie kobieta słyszy bicie dzwonów i coś sobie przypomina. Chwyta zakonny welon i pędzi do klasztoru, spóźniona na codzienną modlitwę.
To Maria (w tej roli Julie Andrews, która początkowo chciała odrzucić propozycję udziału w produkcji, gdyż obawiała się, że rola Marii będzie zbyt podobna do Mary Poppins). Piękna, młoda kobieta, która z całego serca chce poświęcić swoje życie służbie zakonnej. Chce, ale zwyczajnie jej to nie wychodzi. Nie potrafi podporządkować się regułom klasztoru – spóźnia się na nabożeństwa, śpiewa mimo wyraźnego zakazu, wymyka się z klasztoru, by chwilę pobyć sama w górach, i o wiele za dużo mówi. Swoim zachowaniem coraz bardziej naraża się matce przełożonej, która ostatecznie decyduje, by dać Marii czas na zastanowienie się nad swoją przyszłością. Wysyła ją do rezydencji owdowiałego kapitana Georga von Trappa (Christopher Plummer), gdzie ma być guwernantką jego siedmiorga dzieci.
Maria początkowo jest przerażona nowym zadaniem
Przed nią dzieci miały mnóstwo guwernantek, niektóre nie wytrzymywały z nimi nawet dwóch godzin. Poza tym kobieta nie potrafi – i nie chce – zrozumieć zasad, jakie wprowadził w swoim domu kapitan. Nie godzi się na nie i pod jego nieobecność całkowicie się z nich wyłamuje, stając się ukochaną guwernantką spragnionych miłości, ciepła i zainteresowania dzieci. Ponadto pomiędzy nią a kapitanem von Trappem powoli zaczyna rodzić się uczucie. Co będzie dalej? Czy tych dwoje ostatecznie się w sobie zakocha? Czy Maria zrezygnuje z przyszłości w klasztorze? Przecież kapitan jest już zaręczony z kimś innym…
Dźwięki muzyki to doskonały musical z 1965 roku w reżyserii Roberta Wise’a
Początkowo reżyserem miał być William Wyler (zdobywca Oscara i Złotego Globu za film Ben-Hur). Ostatecznie jednak zajął się nim Robert Wise (który wyreżyserował później m.in. Ziarnka piasku, Star Trek: The Motion Picture czy Tajemnicę Andromedy). Fabuła osadzona jest w Salzburgu, w końcu lat trzydziestych XX wieku. Jest to filmowa adaptacja broadwayowskiego musicalu o tym samym tytule autorstwa Richarda Rodgersa i Oscara Hammersteina II oraz autobiografii arystokratki Marii von Trapp. Obraz otrzymał pięć Oscarów – w kategoriach najlepszego filmu, reżysera, dźwięku, montażu oraz najlepszej muzyki, adaptacji i jej ujęcia. Ponadto sukcesem są dwa Złote Globy – za najlepszą komedię lub musical oraz najlepszą aktorkę w komedii lub musicalu – Julie Andrews.
Losy rodziny von Trappów ukazane są na tle przełomowych wydarzeń dla Austrii. W kraju zostaje wprowadzony Anschluss. Austria zostaje przyłączona do faszystowskich Niemiec. Władzę przejmują hitlerowcy, którym przeciwny jest kapitan von Trapp. W kraju każdy dom ma wywiesić flagę ze swastyką i opowiedzieć się „po właściwej stronie”. Kapitan również stanie przed wyborem, czy pozostać wiernym swoim ideałom politycznym, czy zapewnić bezpieczeństwo rodzinie.
Sukces produkcji
Gdy film został po raz pierwszy wydany na kasetach video, to pozostał na listach przebojów przez ponad dwieście pięćdziesiąt tygodni. To prawie pięć lat! Choć jest praktycznie nieznany w Austrii, w innych krajach zyskał taką popularność, że w jego ojczyźnie można odwiedzić miejsca, w których był kręcony. Ponadto w wielu hotelach w Salzburgu film jest odtwarzany bez przerwy w telewizji dla turystów.
Co złożyło się na taki sukces? Po pierwsze: muzyka (Irwin Kostal), wspaniały śpiew i choreografia (stworzona przez Marca Breaux i Dee Dee Wood) stwarzają niepowtarzalny klimat musicalu. Około dwuminutowe utwory śpiewane są z pasją i sercem, towarzyszą temu gra aktorska i układ choreograficzny, które sprawiają, że momenty te wcale się widzowi nie dłużą. Po drugie: kreacje bohaterów – Marii, kapitana, ale również całej siódemki dzieci – od najstarszej Liesl po najmłodszą Gretl. To, co mówią i jak mówią, w jaki sposób tworzą relacje między sobą, sprawia, że film po prostu dobrze się ogląda. Fabuła płynie, tak jak płyną kolejne utwory muzyczne śpiewane przez bohaterów. I mimo że film trwa aż ponad sto siedemdziesiąt minut, nie dłuży się.
Oczywiście można mu zarzucić kilka kwestii. Jedną z nich jest pewna przewidywalność zdarzeń. Oglądając, myślałam, że Marii więcej czasu zajmie zaskarbienie sobie serc dzieci, że trochę będzie musiała się z tym pomęczyć, znaleźć na młodych podopiecznych sposób. Metamorfoza kapitana z surowego ojca (którym podobno w rzeczywistości wcale nie był) w ciepłego tatusia też odbyła się szybko i bezboleśnie. Trochę za szybko. Czy ktoś, kto po śmierci żony przez długi czas gwiżdże na dzieci gwizdkiem i każe im się meldować jak w wojsku, po usłyszeniu jednej piosenki od razu zmieni swoje dotychczasowe postępowanie? Być może tak, chociaż wydaje się to mało prawdopodobne. Ponadto nie do końca czytelna jest dla mnie postać baronowej Schraeder. Eleanor Parker, która się w nią wciela, jest wspaniała, ale sama obecność tej postaci ma dla mnie słabe umotywowanie. Oglądając, czułam, że coś jeszcze się wydarzy w związku z jej obecnością, miałam wrażenie, że jest jakieś drugie dno. Nie będę rozwijać tutaj tego wątku, bo być może napiszę zbyt wiele i zepsuję tym samym radość z oglądania tym, którzy filmu nie widzieli, ale chcę zasygnalizować ten problem.
Jednak oprócz słabszych momentów w fabule, potrafi ona widza również zaskoczyć tu gdzie trzeba i w ostatnich minutach naprawdę trzymać w napięciu. Widz nie wie, co stanie się z rodziną von Trappów, i czy na końcu filmu będzie śmiał się czy płakał. A to przecież jest najważniejsze!
korekta: Kornelia Farynowska