DRUŻYNA ODKUPIENIA to drugi „Ostatni taniec”, tyle że… nie
To oczywiste, że gdy przeciętny użytkownik Netflixa widzi w bibliotece dokument o The Redeem Team, czyli koszykarskiej reprezentacji USA mężczyzn z lat 2004–2008, od razu myśli sobie: oho, kolejny hit na miarę Ostatniego tańca! I ma wszelkie prawo tak myśleć, bo tematyka jest zbieżna, ale tak naprawdę Drużyna Odkupienia różni się od serialu pod wieloma względami: realizowały je inne ekipy, traktują o kompletnie różnych epokach w koszykówce, wreszcie – najnowszy dokument Netflixa o drużynie olimpijskiej nie ma nawet połowy wnikliwości serialu o tworzeniu się potęgi Chicago Bulls.
The Redeem Team Ain't The Dream Team
Nie oznacza to jednak, że Drużyna Odkupienia to produkcja niewarta uwagi. Dokument zrealizowany przez Jona Weinbacha, człowieka niezbyt doświadczonego w reżyserii, za to mającego na koncie wiele wyprodukowanych tytułów (m.in. Ostatni taniec właśnie), daje wielce pociągający wgląd w zakulisowe funkcjonowanie drużyny składającej się z największych wówczas gwiazd koszykówki. I choć The Redeem Team nie umywał się do The Dream Team, złotej drużyny z 1992 roku wprowadzonej do Koszykarskiej Galerii Sław, to dla widzów pamiętających NBA z pierwszych lat XXI wieku oglądanie historii powstania jednej z najmocniejszych koszykarskich reprezentacji tamtego okresu będzie nie lada gratką. Zwłaszcza że, w przeciwieństwie do złotych medalistów z Barcelony, drużyna z LeBronem Jamesem, Dwyanem Wadem czy Carmelem Anthonym nie wystrzegła się kompromitujących porażek – i stąd właśnie nazwa tego dokumentu.
Gdy na igrzyskach w Atenach w 2004 roku Amerykanie zostali pokonani przez Argentynę w półfinale, było wiadomo, że dopiero trzeci raz w historii startów koszykarskiej drużyny USA mężczyzn – a pierwszy od 1988 roku – nie zdobędą złotego medalu. Ostatecznie musieli zadowolić się brązem, ale nie takie były ambicje drużyny z Allenem Iversonem, Timem Duncanem czy wspomnianym trio: Jamese-Wade-Anthony w składzie. Gwiazdorzy NBA wracali do najlepszej ligi świata jak niepyszni, ze świadomością sprawienia zawodu milionom amerykańskich fanów koszykówki. Szefostwo związku postanowiło rozstać się z trenerem Larrym Brownem i zatrudnić Mike’a Krzyżewskiego, wieloletniego trenera uniwersyteckiej drużyny Duke, którą zresztą prowadził aż do 2022 roku. Mający za sobą służbę w armii amerykańskiej „coach K” szybko dotarł do swoich podopiecznych i choć podczas pierwszego poważnego sprawdzianu – mistrzostw świata 2006 – The Redeem Team znowu musiał zadowolić się 3. miejscem, to już wówczas widać było, że odzyskanie olimpijskiego złota jest bardzo realne.
Drużyna Odkupienia przeplata archiwalne nagrania z okresów przygotowawczych z lat 2006–2008 z aktualnymi wypowiedziami ówczesnych członków The Redeem Team: LeBrona Jamesa, Carmelo Anthony’ego, Dwyane’a Wade’a, Chrisa Bosha czy Carlosa Boozera. Jedynym wyjątkiem jest oczywiście Kobe Bryant, który zginął tragicznie w styczniu 2020 roku. Legendarny koszykarz Los Angeles Lakers dołączył do drużyny na późniejszym etapie, ale z miejsca stał się jej kapitanem – i Drużyna Odkupienia doskonale wyjaśnia, dlaczego tak się stało. Tak jak Ostatni taniec opowiadał o fenomenie Michaela Jordana w kontekście powstawania wielkiej drużyny Chicago Bulls, tak dokument Jona Weinbacha oddaje hołd legendzie Kobego Bryanta oraz jego ogromnemu wkładowi w końcowy sukces The Redeem Team. Nawet gwiazdor takiego formatu jak LeBron James, przez wielu uważany za jednego z najgenialniejszych koszykarzy w historii, potrafił zejść na drugi plan, by dać się poprowadzić Czarnej Mambie – i dzięki temu ta drużyna zasłużyła na odkupienie.
Film Jona Weinbacha dość pobieżnie opowiada o okresie przygotowawczym do igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, nieco po macoszemu traktując relacje z samych meczów (może poza ostatnim, najważniejszym – z Hiszpanią w finale igrzysk). Nie znajdziemy tu też żadnych „brudów” ani złych emocji – całość to raczej laurka dla kraju, trenera i drużyny, która pod wodzą Krzyżewskiego zdobyła pięć złotych medali najważniejszych imprez: trzy olimpijskie i dwa mistrzostw świata. Ale to chyba wystarczająco dużo, by zasłużyć na dokument od Netflixa, prawda?