DANNY BOYLE I JEGO FILMY – 28 dni później (2002)
Filip Jalowski
Trainspottingiem Boyle zaproponował nowy sposób opowiadania o narkomanii. 28 dni później to kolejna rewolucja w jego wykonaniu, tym razem w dogorywającym świecie zombiaków. Na początku mieliśmy Romero i jego powolne, ale zdeterminowane do zabijania zwłoki, które powłócząc nogami, usiłowały dobrać się do ciał żywych. Następnie motyw nieumarłego przedefiniował Raimi, który za sprawą Martwego zła i Armii ciemności wprowadził do świata zombie groteskę i czarny humor. Najnowszy model umarlaka to natomiast pokłosie 28 dni. Gdyby nie szalenie agresywne, szybkie i piekielnie silne ofiary epidemii zmieniającej ludzi w zombie w filmie Boyle’a, nie byłoby dziś wielu filmów, które odniosły ogromy sukces w box office’ach.
Oczywiście istnieją puryści, którzy powiedzą, że film Brytyjczyka wcale o zombie nie opowiada, bo po ekranie nie biegają nieumarli, ale osoby zaatakowane przez nieznany wirus. I jest to prawda. Nie zmienia to jednak faktu, że fundamentów 28 dni należy doszukiwać się właśnie w zombie movies, a to, co zaproponował Boyle, jest po prostu nowoczesną wariacją na temat klasycznego motywu. A za tą nowoczesnością idzie sposób wykonania całego filmu, który nie daje momentu wytchnienia i pędzi, niczym sprinter uciekający przed agresywnym zombiakiem. Mimo tej galopady, Boyle nie zalicza kompozycyjnych potknięć. 28 dni później to zdecydowanie kawał świetnej, filmowej roboty. 7+/10
Jakub Piwoński
Choć tytuł filmu może myląco sugerować cykl miesiączkowy kobiety, bynajmniej nie jest związany z niczym tak ludzkim i przyziemnym. Główny bohater został sam – otaczających go i ogarniętych wściekłym szałem osobników trudno bowiem nazwać ludźmi. 28 dni później łączy stylistykę postapokaliptyczną z horrorem. Zgodnie z tradycją i tutaj przybiera to więc formę walki o przetrwanie w świecie podbitym przez zło. A jak wiemy, w kinie osamotnienie i groza często potrafiły dobrze ze sobą współgrać. U Boyle’a wynik tego połączenia jest ekscytujący, trzyma w napięciu, a przede wszystkim odznacza się nader pamiętną atmosferą. Lubię i wracam często. 8/10
Jan Dąbrowski
Przechadzający się po opustoszałym mieście bohater robi wrażenie mrówki w szpitalnej piżamie. Z początku nieświadomy zagrożenia, zdezorientowany człowiek uczy się żyć w nowym, okrutnym świecie – a podążający razem z nim widz poznaje stopniowo powód wyludnienia ogromnych obszarów. W swoim mrocznym i niepokojącym filmie Danny Boyle na przemian intryguje i przeraża. Garstka ocalałych ludzi zdeterminowanych, by się uratować, a – być może – poznać prawdę. I choć od 2002 roku nakręcono filmy oparte na podobnych schematach (choćby Jestem legendą czy Droga), 28 dni później nie przestało oddziaływać na widza. Pozbawiony zbędnych efektów, chwilami wręcz kameralny film o tajemniczym wirusie i następstwach jego działania nadal potrafi wciągnąć. Duża w tym zasługa aktorstwa – Cillian Murphy, Brendan Gleeson, Christopher Eccleston i Naomie Harris tworzą bohaterów względnie wiarygodnych i sami w sobie są interesujący. Osadzenie ich w realiach niemal spełnionej apokalipsy i obserwacja ich zachowań to dobra rozrywka z lekkim dreszczykiem. Lekka patyna dodaje temu filmowi uroku. 7/10
korekta: Kornelia Farynowska