CZŁOWIEK SŁOŃ. Lekcja człowieczeństwa
Wieloletnie zmagania z Głową do wycierania doprowadziły Lyncha na skraj życiowej przepaści. Pobyt w industrialnym piekle Henry’ego Spencera był dla wielu widzów wycieczką zbyt ekstremalną, nawet jak na kilkudziesięciominutowy seans filmowy. Lynch spędził w tym piekle setki dni oraz nocy.
Pierwsza połowa lat siedemdziesiątych to dla niego nieustanna walka o życie. O pieniądze potrzebne na ukończenie zdjęć do pierwszej fabuły oraz środki niezbędne do zapewnienia bytu rodzinie, która zaczęła ulegać stopniowemu rozpadowi. Zupełnie jak przedmioty oraz postacie, zapełniające kadry jego filmowego krzyku, wyrażającego głęboką obawę o to, co przyniesie jutro. Peggy Lentz odeszła od Lyncha w roku 1974, zabierając ze sobą ich wspólne dziecko – Jennifer. Do ukończenia Głowy brakowało wówczas trzech długich lat, podczas których kondycja psychiczna twórcy ulegała stopniowemu pogorszeniu. Kiedy film ostatecznie trafił do kin i wypracował sobie silną pozycję wśród ludzi, którzy uwielbiali zatracić się w kinowym świecie pod osłoną nocy, wśród rzeszy oryginałów unikających kina głównego nurtu oraz policyjnych kontroli, Lynch zaczął powoli wychodzić na prostą. W tunelu w końcu pojawiło się światło, które tak bardzo pragnął ujrzeć Henry Spencer.
Przebudzenie z koszmaru
W roku 1977 reżyser ożenił się po raz drugi. Tym razem jego wybranką została Mary Fisk, czyli siostra Jacka Fiska, wieloletniego przyjaciela Lyncha i człowieka, który znacząco przyczynił się do ukończenia prac nad jego pierwszą fabułą. Mary, podobnie jak większość znajomych twórcy, również pojawiała się wśród posępnych dekoracji Głowy do wycierania, odciskając na niej zresztą wyraźne piętno. Matka dziecka Henry’ego to długowłosa blondynka, zupełnie jak Peggy. Kusząca sąsiadka, która zaczyna odsuwać uwagę bohatera od żony, ma włosy ciemne niczym kawa. Mary może pochwalić się podobną aparycją, a zbiegi okoliczności są tu raczej wykluczone, ponieważ pierwszy rozwód Lyncha nie był spowodowany jedynie jego twórczym szaleństwem. Peggy bardzo szybko zauważyła, że w życiu męża pojawiła się inna kobieta. Rozstanie nie oznaczało jednak gwałtownego urwania wszelkich kontaktów. Była żona Lyncha również weszła w nowy związek. Jej wybrankiem był Tom Reavy, który szybko stał się dla Jennifer drugim ojcem. Reżyser zaakceptował taki stan rzeczy, a para w żaden sposób nie utrudniała mu kontaktów z córką. Dom Peggy był dla Lyncha zawsze otwarty, co skutkowało czasem niespodziewanymi sytuacjami. Pewnego dnia, po powrocie z pracy, Tom znalazł w domu groteskową rzeźbę skonstruowaną z tamponów i keczupu. Po takim spotkaniu wiedział, że nie musi obawiać się o to, gdzie zniknęła Jennifer. Z całą pewnością przebywała właśnie z biologicznym ojcem.
Pobyt w industrialnym piekle Henry’ego Spencera był dla wielu widzów wycieczką zbyt ekstremalną, nawet jak na kilkudziesięciominutowy seans filmowy. Lynch spędził w tym piekle setki dni oraz nocy.
Prócz rzeźbienia oraz zbierania kamieni, lądujących później w ceramicznej, żółtej misce ustawionej w salonie reżysera, Lynch niemal religijnym kultem otaczał restaurację Bob’s Big Boy, w której zajadał się hamburgerami popijanymi słodkim shakiem. Reminiscencje jego kulinarnych rytuałów będzie można odnaleźć za kilka lat pomiędzy iglastymi lasami miasteczka Twin Peaks, niemniej Bob’s Big Boy jest w tej opowieści ważne przynajmniej z dwóch innych powodów. To właśnie przy restauracyjnym stoliku Lynch pracował nad scenariuszem do filmu Ronnie Rocket. Nad kawałkiem wołowiny oraz koktajlem mlecznym odbyła się również rozmowa pomiędzy nim a Stuartem Cornfieldem, który pod koniec 1978 roku zaproponował mu reżyserię Człowieka słonia.
Niewiele brakowało, aby Ronnie Rocket stał się kolejną Głową do wycierania. Zdeterminowany do rozpoczęcia realizacji swojego pomysłu Lynch biegał od drzwi do drzwi, nie uzyskując jednak finansowego błogosławieństwa od żadnego z odwiedzonych producentów. Detektywistyczna opowieść o karle, który włada nad elektrycznością, co czyni z niego na wpół bohatera, na wpół gwiazdę rocka, była dla ludzi z Hollywood pomysłem zdecydowanie zbyt dziwnym. Gdy dołożyć do tego arcywroga o złowieszczym przydomku „Donut Men” oraz całe zatrzęsienie motywów, które odnajdą swoje miejsce w kolejnych filmach twórcy (inne wymiary, hipnotyczne transy, pokoje i przestrzenie wymykające się czasowi zegara), nie sposób dziwić się, że bankierzy z Krainy Snów nie dostrzegli w tym wszystkim szans na zysk. W skutek ciągłych odmów i chronicznego braku pieniędzy, Lynch ponownie zaczął wpadać w depresję, jednocześnie nieśmiało myśląc o tym, aby zrealizować Ronniego Rocketa w trybie znanym mu z prac nad pierwszą fabułą. Przed życiową katastrofą uratował go jednak Cornfield, który przypomniał sobie, że podczas jednej ze stoczonych wcześniej rozmów Lynch zasugerował mu, że mógłby rozważyć reżyserię cudzego scenariusza. Dzięki temu gdzieś pomiędzy shakiem i hamburgerem, na stoliku Bob’s Big Boy wylądował tekst przygotowany przez Christophera de Vore i Erica Bergrena. Po latach od premiery Lynch wspominał, że podczas spotkania z Cornfieldem nie wiedział nic na temat historii Johna Merricka, ale wystarczyło mu usłyszenie zlepka słów „człowiek” oraz „słoń”, aby wiedzieć, że chce zrobić ten film. Wszak to tak cudownie dziwne, pomyślał.