CITIZENFOUR
Autorem recenzji jest Michał Degórski.
Ostatnia część trylogii Laury Poitras, opowiadającej o Stanach Zjednoczonych po zamachach 11 września, miała na celu dekonstrukcję rzeczywistości, obalenie wielu mitów o demokratycznym państwie prawa i podważenie naszej wiedzy na temat spektrum możliwości rządu w zakresie inwigilacji oraz szpiegostwa. Citizenfour na tym polu nie wzbogaca w znacznym stopniu naszej wiedzy, nie stanie się zalążkiem intelektualnej rewolty czy realnego buntu skutkującego wyjściem ludzi na ulice, jednak jego uniwersalne przesłanie wciąż jest ważnym głosem dla całej ludzkości – bądźcie czujni, krytyczni oraz uważni.
Po kilkumiesięcznej wymianie zaszyfrowanej korespondencji, Edward Snowden spotyka się w Hong-Kongu z reżyserką pracującą już od dłuższego czasu nad filmowym materiałem dotyczącym nadużyć władzy i łamaniu prawa przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego. Towarzyszą im znani dziennikarze z „Guardiana”: Glenn Greenwald i Ewan McAskill. Intrygant daje niekończące się wykłady o tajnym programie inwigilacyjnym, zorganizowanym systemie przechwytywania danych, układzie powiązań wykluczającym jakiekolwiek prawo do prywatności. W system zamieszana jest administracja Obamy, firmy telekomunikacyjne oraz rządy innych państw. Praktycznie każda komunikacja międzyludzka odbywająca się za pomocą telefonu czy komputera jest przechwytywana i składowana w ogromnych hurtowniach danych.
[quote]Brzmi jak science-fiction i urojenia paranoicznego umysłu, lecz terabajty wykradzionych nielegalnie danych potwierdzają słowa byłego analityka infrastruktury z polecenia NSA.[/quote]
Akcja Citizenfour toczy się głównie w salach sądowych, plenarnych, konferencyjnych oraz pokojach hotelowych. Efektowna realizacja oraz montaż (na tyle szybki, na ile się dało) sprawiają jednak, iż dokument ogląda się niekiedy jak niezły thriller polityczno-prawniczy. Nieco gorzej wypadają momenty sztucznego podbijania napięcia, jak w sytuacji gdy rozlega się odgłos alarmu przeciwpożarowego, który szybko okazuje się być jedynie fałszywym – nomen omen – alarmem, ale pod względem technicznym dokument może robić wrażenie.
Snowden został ukazany w momencie przejściowym i niezwykle dla niego ważnym tj. gdy nie ma już możliwości powrotu do swojego starego życia, a każde następne godziny, dni, tygodnie są tajemnicą – co, jak sam mówi, jest przerażające i jednocześnie wyzwalające. Poznajemy również jego motywacje w podjęciu tak ogromnego ryzyka, mogącego skutkować wieloletnią odsiadką. Przedkłada on bowiem ryzyko więzienia nad ryzyko utraty intelektualnej wolności i ograniczenia obywatelskiej swobody. Reżyserka jak i dziennikarze wydają się być całkowicie mu oddani i wierzą w każde wypowiedziane przez niego słowo. W żadnym kontekście dokument nie podejmuje dyskusji toczącej się w mediach pt. „Snowden – patriota czy zdrajca?”. Należy uznać to raczej za dobry znak, gdyż dzięki temu uniknięto zbędnego moralizatorstwa. Być może Poitras wraz z dziennikarzami „Guardiana” zbyt bezkrytycznie podchodzą do Snowdena, ale to wciąż bardziej kulisy afery niż biografia czy publicystyka na jego temat.
[quote]Dokumenty Edwarda Snowdena ukazały rząd USA jako stosujący metody wprost wyjęte z orwellowskiej, antyutopijnej wizji represyjnego państwa policyjnego.[/quote]
Treść odtajnionych akt popłynęła globalnym krwioobiegiem medialnym, na chwilę zatrzęsły one światem wywołując szereg dyskusji i debat, a demaskator z anonimowego pracownika CIA urósł do najwyższej międzynarodowej rangi zarezerwowanej dla takich osób jak chociażby jeden z wielu anty-bohaterów dokumentu Barack Obama. Zadajmy sobie jednak jedno fundamentalne pytanie – czy cokolwiek się w naszej rzeczywistości „post-snowdenowskiej” zmieniło? Służby i agencje bezpieczeństwa dalej inwigilują i szpiegują na potęgę, prezydent USA wciąż cieszy się sporym poparciem i zaufaniem społecznym, a dokument wprawdzie dostał Oscara, ale przecież z samych nagród absolutnie nic nie wynika. Aktualnie film fabularny, z Josephem Gordon-Levittem w roli głównej, kręci czołowy skandalista, antysystemowiec (jakże popularne dziś słowo) i bezkompromisowy krytyk Stanów Zjednoczonych Oliver Stone. Zamiast więc przebudowy społeczno-politycznej, zmian administracyjnych, zwolnień, sankcji karnych lub chociażby deklaracji, społeczeństwo otrzyma co najwyżej wysokobudżetową rozrywkę w kinie.
Być może więc to nie Orwell miał rację obawiając się ukrywania prawdy przed społeczeństwem lecz Aldous Huxley, który w genialnej antyutopii „Nowy wspaniały świat” wieszczył, jakoby owa prawda miała zostać zatopiona w śmietniku informacyjnej nieważności i pustej rozrywce, a odbiorcy sprowadzeni do poziomu apatycznych ignorantów, zastygłych niczym owad w bursztynie, w marazmie, społecznej śpiączce i bezradności. Dokument ukazuje tym samym rządzących grających z nami w politycznego ping-ponga, testując jak wiele z prywatności jesteśmy w stanie poświęcić na rzecz bezpieczeństwa – pytanie, czy my odbijemy piłeczkę? Citizenfour to więc nie tylko uniwersalna przypowieść o inwigilacji, ale również dokument bezlitośnie punktujący bezczynność, ignorancję oraz zdumiewającą obojętność znacznej części społeczeństwa.
Znamienny i przewrotny jest również fakt, iż azyl polityczny Snowden uzyskał od najmniej demokratycznego państwa Europy oraz tego, które, po interwencji na Ukrainie, uzyskało międzynarodowy status mocarstwa o imperialnych zapędach – Rosji. Tym samym, walcząc o prawa człowieka, swobody obywatelskie, prywatność i wolność, Snowden jest bezpieczny dzięki państwu przeczącemu w swoich działaniach owym ideom. O systemie i sytuacji w Rosji nie mówi się w dokumencie, ale widz ma tego bolesną świadomość, w wyniku czego wydźwięk produkcji zostaje jeszcze bardziej wzmocniony. A przecież i tak przedstawia ona ekstremalny obraz świata, oplecionego niewidzialną pajęczyną zaglądającą do naszych smsów, maili, kart miejskich i kont bankowych oraz zbierającą dane o naszych zakupach, wyszukiwaniach i przeglądanych stronach. Tym samym obraz może budzić nie tylko skrajne emocje i opinie, ale również pewnego rodzaju niepokój, dyskomfort oraz dysonans poznawczy.
[quote]Czy wszystko już w dzisiejszych czasach, mówiąc kolokwialnie, stanęło na głowie?[/quote]
Citizenfour mógł podzielić los wielu innych dokumentów i okazać się hermetyczny, mało przystępny oraz uderzający w tony niezrozumiałe dla laika. Rzeczywiście, posiada kilka wad – widz może momentami czuć się przytłoczony zalewem nazw, skrótów czy zwrotów dotyczących wszelkiego rodzaju organizacji, działań, projektów, założeń etc.
Ale jednocześnie ma kilka niepodważalnych zalet: skłania do wielopłaszczyznowych analiz, inspiruje, pobudza zwoje mózgowe – ukazując zza kulis ten fascynujący prapoczątek jednego z największych skandali XXI wieku. Zdejmuje również Snowdena z ołtarzy środków masowego przekazu i ukazuje go jako człowieka, tu i teraz.