CISZA NIEBIOS. Nieprzyjemny film o grze kłamstw i lęków

Marco Dutra, reżyser dramatu Cisza niebios, od początku daje nam do zrozumienia, że jego film nie będzie ani łatwy, ani przyjemny. Pierwszą sceną jest bowiem przebiegający w niemal kompletnej ciszy, brutalny gwałt dokonany przez dwóch mężczyzn na głównej bohaterce filmu Dianie (Carolina Dieckmann). Po zdarzeniu tym kobieta zataja prawdę przed swoim mężem, nastrój swój tłumacząc zmęczeniem. Lecz i ona nie zna prawdy.
Do przedstawienia wydarzeń z przeszłości oraz nakreślenia portretu psychologicznego bohaterów reżyser wykorzystał narrację z offu. I tak oto Mario (Leonardo Sbaraglia) opowiada o tym, że od dziecka żyje z paraliżującym go lękiem. A boi się niemal wszystkiego. Dosięga go między innymi lęk przed samolotami, starością, rozłąką, przed poznaniem prawdy i wiele innych fobii. Słuchając jego historii, dowiadujemy się, że skrywa sekret – był świadkiem gwałtu dokonanego na swojej żonie, a całą sytuację obserwował przez okno. Mężczyzna słyszy krzyk żony, widzi mężczyzn grożących jej nożem i dokonujących gwałtu, jest jednak coś, co zatrzymuje go przed podjęciem działania, czy to jego odwieczny lęk, czy może zdrowy rozsądek. Pozornie łatwo nam jest go ocenić, skrytykować. Z drugiej strony należy postawić się na jego miejscu, kiedy to miał przeciwstawić się dwójce uzbrojonych napastników. Niestety brak szybkiego podjęcia decyzji sprawia, że napastnicy uciekają z miejsca zdarzenia. I tu pojawia się pierwszy dylemat filmu. Czy Mario powinien czuć się winny? Czy jego lęki i fobie są usprawiedliwieniem niepodjęcia odpowiednich kroków? A może zwyczajnie postąpił rozsądnie, bo działanie mogłoby tylko pogorszyć sytuację ich obojga? I choć mężczyzna próbuje przejść z tym wszystkim do porządku dziennego (o ile to w ogóle możliwe), to nawet podczas zabawy z dziećmi wciąż w jego umyśle przewijają się sceny z tego tragicznego wydarzenia. Kolejna narracja z offu pozwala nam poznać pozostałe fobie Mario oraz dowiedzieć się, jak dotychczas wyglądało jego małżeństwo. Wróćmy jednak do bieżących wydarzeń. Jak z traumą radzą sobie oboje, Mario i jego żona? Przede wszystkim ukrywają przed sobą prawdę. Tym samym w nim narasta coraz większe poczucie winy, a ona staje się coraz bardziej zamknięta w sobie.
Ale oprócz poczucia winy coraz silniej rozwija się w nim poczucie konieczności zemsty. A z offu słyszymy dalszą już część historii, z której dowiadujemy się, jak bardzo emocjonalny i nieudany był ich związek. Mario poznaje prawdę – kim byli gwałciciele i nawiązuje z nimi kontakt, który jest początkiem planu okrutnej zemsty. Oczywiście nie zamierzam zdradzać wam szczegółów. Chciałabym jednak zatrzymać się przy innym aspekcie, a mianowicie gry, która wobec siebie prowadzą. Gry kłamstw. W jej życiu wydarzyło się coś tragicznego, podobnie jak w jego i choć tworzą kochający się związek, to jest coś, co trzyma ich na dystans i nie pozwala im się zwierzyć i porozmawiać o swoich wewnętrznych tragediach. Dodatkowym problemem jest towarzyszący obojgu strach. O jego licznych lekach już napisałam, ale i ona żyje w nieustannej obawie. Boi się powrotu swoich gwałcicieli. Boi się, że skrywane tajemnice wyjdą na jaw. A ukrywa przed mężem nie tylko to, że padła ofiarą gwałtu. Z każdym dniem zatem zapętlają się w tworzonej przez samych siebie sieci strachu i kłamstw. Warto wspomnieć tu o niezwykle dobrej grze aktorskiej Dieckmann odgrywającej rolę Diany. Znakomicie oddała wspomniany strach, a także traumę i silny stres swojej bohaterki. Ale powróćmy jeszcze na chwilę do Mario. Jak nie trudno nam się domyślić, człowiekowi przepełnionemu fobiami nie tylko niezwykle trudno jest żyć ze świadomością takiego wydarzenia, ale też o wiele trudniej niż zwykłej osobie jest dokonać zemsty. W dalszych rozważaniach Mario opowiada, jak latami w swoim umyśle tworzył swoje alter ego pozbawione wszelkich lęków. Jak uczył się nie być sparaliżowanym ze strachu czy nie powstrzymywać płaczu.
Cisza niebios to film o walce z własnymi demonami. Z paraliżującym lękiem przed tym, co realne i zasadne, ale też przed tym, co absurdalne. Jest to zatem też film o nieustannej walce z samym sobą. O pokonywaniu kolejnych i kolejnych słabości. Ale także o tym, że właśnie z tymi słabościami możemy przegrywać i w najbardziej krytycznym momencie życia, w zetknięciu z tragiczną sytuacją możemy sobie całkowicie nie poradzić, bo wcale nie jesteśmy gotowymi na wszystko superbohaterami
Myślę, że największym problemem tego filmu jest mało znane nazwisko reżysera. Choć wcale nie uważam, że Marco Dutra jest złym twórcą filmowym. Uważam jednak, że gdyby film ten sygnowany był innym nazwiskiem, takim jak chociażby Michael Haneke, to sprzedawałby się o wiele lepiej. Jeśli już musiałabym się do czegoś przyczepić, to brakowało mi ciekawych zdjęć. Nie twierdzę, że te w filmie były całkowicie złe, czegoś jednak w nich zabrakło. Ten mały mankament w żadnym stopniu jednak nie umniejsza wartości tego naprawdę dobrego filmu, więc polecam go każdemu z was.