CICHA NOC, ŚMIERCI NOC. Siekierą w święta
Gdyby Kevin, który został sam w domu, i rodzinka Griswoldów mieszkali w tym samym miasteczku co Billy, ich święta wyglądałyby inaczej. Zupełnie inaczej.
Dziś o filmie, który zdjęto z ekranów, bo psuł świąteczny nastrój. “Cicha noc, śmierci noc” – horror z 1984 roku – stał się ofiarą Amerykańskiego Towarzystwa Rodziców i Nauczycieli.
Towarzystwo uznało, że szaleniec mordujący w przebraniu Świętego Mikołaja to pomysł w najgorszym guście. Film doczekał się jednak nobilitacji ze strony fanów gatunku i rozrósł do sporego cyklu, który testował wytrzymałość widzów na tandetę i brak polotu.
“Cicha noc” jest slasherem, czyli należy do tej odnogi horroru, która za cel stawia sobie epatowanie scenami zabójstw – licznymi i pomysłowo zainscenizowanymi. Klasyczne pozycje gatunku to “Piątek trzynastego“ czy “Bal maturalny”. One nie wzbudziły jednak tylu kontrowersji, bo chociaż ich twórcy przelali całe galony nastoletniej krwi, nie zrobili tego w świątecznej scenerii i – przede wszystkim – nie próbowali naruszać wizerunku Świętego.
Dobroduszny dziadek stymuluje handel, generuje dobry humor, konotuje pozytywnie i najwyraźniej tak miało pozostać.
Czy “Cicha noc” to dobry pomysł na nadchodzące święta? Tak i nie. Tak, jeśli “Kevin” czy “Witaj Święty Mikołaju” (od pewnego czasu lub od zawsze) nie należą do waszych ulubionych pozycji, a macie jednak ochotę na film w świątecznym klimacie. Tak, jeśli odpowiada wam “przesunięcie akcentów” w obrazie Świętego z workiem prezentów. Nie, jeśli szukacie naprawdę dobrego kina. Mamy tu bowiem do czynienia z przeciętnym horrorem, któremu jednak należy się kilka ciepłych słów.
Bohaterem filmu jest Billy, który jako dziecko widział, jak przebrany za Mikołaja szaleniec zabija jego rodziców. Od tej pory żyje w przekonaniu, że musi być grzeczny, w przeciwnym wypadku czeka go śmiertelna kara. Dziecko trafia do sierocińca prowadzonego przez zakonnice. Pada tam ofiarą brutalnych metod wychowawczych matki przełożonej, która za wszelką cenę i z subtelnością betoniarki próbuje go “odtraumatyzować”. Billy wyrasta na dobrego chłopaka. Nie pije, nie pali, nie przeklina. Jest silny i uśmiechnięty. Wygląda jak wcielona szczerość, wyhodowana na dużej ilości białka. Znajduje pracę w sklepie z zabawkami i wszystko wskazuje, że koszmar dzieciństwa zostawił za sobą.
[quote]Błąd.[/quote]
Zbliżają się święta i szef każe chłopakowi przebrać się za Świętego Mikołaja. Teraz dopiero okaże się, jak głęboko sięgają jego rany i jak wiele ran jest w stanie zadać sam. Przed nami wigilijny spacer po mieście z siekierą w ręce. Każdy, kto był niegrzeczny, może liczyć na rozbryzgowe święta, pełne krzyku i paniki.
“Cicha Noc” raczej nie stanie się waszym ulubionym filmem. Nie należy też do czołówki horroru. Mamy tu obraz, jakich wiele w gatunku slasher, wyróżniający się tylko pomysłem użycia postaci Mikołaja jako katalizatora do odpalenia bomby w głowie bohatera. A jednak ta prosta, dość schematyczna historia ma kilka ciekawych aspektów. “Cicha noc” wskazuje, jak delikatna jest psychika dziecka. Bardzo łatwo jest ją skrzywić, infekując lękiem i poczuciem winy.
Billy jest tu nie tylko ofiarą ataku maniaka, ale także ofiarą matki przełożonej i całej kultury, tłoczącej dzieciom do głowy lęk przed tym, że nie są dość dobre. Poruszające są zwłaszcza sceny z okrutną zakonnicą – despotyczną, piętnującą wszelkie przejawy radości, o twarzy jak z granitu. Matka przełożona próbuje “pomóc” Billy’emu, bijąc go paskiem lub przywiązując do łóżka na noc.
Jak film sprawdza się jako slasher? Na pewno odpada tajemnica związana z tożsamością zabójcy. Znamy ją od początku i żaden filmowy twist nie naruszy już tego porządku – zabija Billy, a powody są oczywiste. Pozostaje cieszyć oczy skutkami jego szaleństwa.
Pierwsza połowa filmu to obrazki z życia Billy’ego, zanim wdzieje kostium Mikołaja.
Akcja toczy się powoli i historia może wtedy znużyć tych, którzy oczekują mocnych wrażeń. Ale kiedy już się zacznie… Trupów nie brakuje, a niemal wszystkie dorosłe aktorki (poza tymi, które odtwarzają role zakonnic) błyskają nagim biustem. Mamy tu więc klasyczne slasherowe atrakcje, a amerykańska młodzież nie wzbudza większego współczucia. Zazwyczaj są to bufony, chuligani albo parki zainteresowane tylko i wyłącznie wzajemną konsumpcją. Zresztą wszystkie ofiary tutaj sprawiają wrażenie psychicznych jednokomórkowców, przeznaczonych do szybkiego przemiału.
Billy nie jawi się więc tu jako postać demoniczna. Może się nawet okazać, że kibicujemy mu bardziej niż komukolwiek, kto pojawia się na ekranie. Sceny śmierci urozmaicono, tak więc na pewno zobaczymy tu parę chwytów, których nie widzieliśmy w “Halloween” czy ”Piątku trzynastego”.
Wykonanie filmu jest przeciętne. Mamy nieźle oddany klimat lat 80. i świąt, ale na każdym kroku czuć ograniczone środki, jakimi dysponowali twórcy. Muzyka jest średnia, podobnie jak zdjęcia. Aktorstwo łykowate i ogranicza się do poprawnego wygłaszania kwestii dialogowych. Wyjątkiem jest tu Lilyan Chauvin, błyszczącą złowrogim blaskiem jako matka przełożona. Wszystko, co widzimy, jest lekko czerstwe i sugeruje, że chodziło o to, by tanim kosztem i bazując na chwytliwym pomyśle wyciągnąć parę garści zielonych od mniej wybrednego widza.
A jednak “Cicha noc” może przyciągnąć przed ekran. Jest to obraz o pewnej wartości użytkowej. A mianowicie – dobrze się przy nim trawi. Slashery zresztą posiadają tę magiczną właściwość, że zazwyczaj nie są zbyt ambitne czy skomplikowane. Można przy nich jeść, pić, rozmawiać lub obłapiać dziewczyny. Można też odchorowywać przejedzenie. “Cicha noc” może też stanowić doskonałą alternatywę dla klasyków.
Chcesz odpocząć od Griswoldów przez rok? Masz dość “Kevina”? Kochasz “Szklaną pułapkę”, ale w te święta szukasz czegoś innego? Jeśli tak, “Cicha noc” może być twoją deską ratunkową. Ale pamiętaj, poza okresem świątecznym film traci połowę swojej wartości.