Brudny szmal – 30. WFF
Przed The Drop stoi niełatwe zadanie. Oto ostatni film z Jamesem Gandolfinim. Ciężko nie myśleć o nim w tej kategorii nawet wtedy, gdy próbujemy skupić się na innych aspektach – na roli Toma Hardy’ego, czy nieco płaczliwej, acz momentami uroczej Noomi Rapace, która krąży wokół Hardy’ego jak ćma wokół żarówki, chcę być jak najbliżej, jednocześnie panicznie bojąc się oparzenia. Fabuła dosyć prosta. Mamy bar, który niegdyś należał do Marva (Gandolfini). Pewnego dnia nadeszli jednak przybysze z za wschodniej granicy i powiedzieli, że od dziś Marv właścicielem pozostanie jedynie na szyldzie, interes został przejęty. Knajpa staje się pralnią brudnych pieniędzy. Właściciel i barman o polsko brzmiącym nawzwisku (Bob Saginowski – Tom Hardy) w wyznaczone dni zbierają lewe dolary okolicznych cwaniaczków i przechowują je dla czeczeńskich gangsterów. Jak w każdej fabule stojącej na podobnych fundamentach, tak i tu coś musi pójść nie tak. Bar u Marva przestaje być bezpiecznym miejscem.
Scenariusz filmu Roskama zawiera wszystkie punkty, które powinny pojawić się w kryminale. Są ci dobrzy, choć może to nie do końca fortunne słowo, bo dobro jest w świecie Marva i Boba rzeczą mocno względną, są ci źli, jest konflikt, zagubiona kobieta i wszędobylski detektyw, który potrafi pogodzić się z tym, że winni nie zawsze trafiają za kratki. Roskama nie interesują jednak strzelaniny oraz rany szarpane, The Drop jest w istocie dość kameralnym dramatem komentującym wybory życiowe swoich bohaterów. Na pierwszym planie toczy się wątek Hardy’ego, który odgrywa rolę charakterystyczną dla swojego emploi. Małomówny i twardy facet z niejasną przeszłością, potrafiący zarobić na chleb, ale nieumiejący zorganizować swojego życia emocjonalnego. Obok niego Marv, czyli starzejący się właściciel knajpy, która najlepsze lata ma już za sobą. Wciąż wierzący w to, że odrobina szczęścia oraz przekrętów pozwoli mu na zarobienie małej fortuny. W ich niełatwe, choć pełne rutyny dnia codziennego życia wkradają się dwie postacie. Wspominana już Noomi Rapace, która szybko zaczyna interesować się Hardym oraz jej szurnięty eks, usiłujący go szantażować.
Nie potrzeba wyjątkowej spostrzegawczości, aby zauważyć, że fabuła The Drop nie odkrywa przed widzem żadnych nowych lądów. W tym przypadku nie jest to jednak zarzutem. Mimo dość ogranego scenariusza film zdecydowanie broni się sposobem, w jaki przekazuje wielokrotnie opowiadaną historię. Kameralny dramat jednostek uwikłanych w problemy, które zaczynają coraz bardziej je przytłaczać angażuje i nie pozostawia miejsca na ziewnięcia oraz krótkie drzemki wyrażające dezaprobatę. Dzieje się tak głównie za sprawą obsady. Pomiędzy Gandolfinim i Hardym działa aktorska chemia. Bob i Marv doskonale się dopełniają. Dzięki postawie jednego, odkrywamy motywacje oraz przekonania rządzące światem tego drugiego. Cechy ich charakterów uwypuklają się dzieki starciom, krótkim sprzeczkom i dłuższym rozmowom. Pozostałe wątki popychają fabułę do przodu, będąc w zasadzie jedynie dodatkiem, bowiem tym, co w The Drop sprawia niewątpliwie najwięcej przyjemności jest obserowanie życia dwóch facetów zarabiających dzięki podrzędnej knajpie. W filmie Roskama nie ma miejsca na machanie policyjnymi odznakami i wystrzeliwanie magazynku za magazynkiem. Życie nie jest amerykańskim kryminałem.
The Drop nie jest filmem wybitnym, ale solidnym. Jeśli nie będziemy oczekiwać od niego wybuchów, strzelanin i szaleńczych pościgów, nie powinniśmy się zawieść. Roskam opowiada historię, w której Tom Hardy jest typowym Tomem Hardym, Gandolfini Gandolfinim. Brak jakichkolwiek zaskończeń, wolt. Nie zawsze jednak musimy być zaskakiwani. Od czasu do czasu dobrze usłyszeć znaną historię. Grunt, aby była dobrze opowiedziana. Roskam opowiadać potrafi.