BLING RING. Ten film z Emmą Watson kupi was w pierwszej scenie
Tekst z archiwum Film.org.pl (2013).
Kiedy w sieci pojawiły się pierwsze zwiastuny Bling Ring, byłem nieco zaniepokojony. Sofia Coppola od zawsze była reżyserką, która opowiada intymne i pełne wrażliwości opowieści o ludziach, którzy w pewnym momencie swojego życia gdzieś pobłądzili. Ścieżki dróg jej bohaterów przecinały się w najmniej spodziewanych punktach, a reżyserka jedynie obserwowała, co z tego wszystkiego wyniknie. Założenia Bling Ring były zupełnie inne. Dyskotekowe światła, krótkie spódniczki, modne kluby oraz dzieciaki, które z premedytacją włamują się do domów amerykańskich celebrities – gdzie w tym wszystkim miejsce dla Coppoli?
Motorem napędowym kampanii reklamowej było oczywiście nazwisko Emmy Watson. Twórcy reklam bezlitośnie korzystają z tego, że młoda aktorka znajduje się w krytycznym punkcie swojej kariery. Watson musi udowodnić, że stać ją na to, by nie być do końca życia kojarzoną jedynie z rolą Hermiony. Bling Ring miał być pierwszym etapem tych przemian (na potrzeby kampanii reklamowych zmową milczenia okryto Charliego, w którym Watson radzi sobie w roli dramatycznej więcej niż dobrze). Haczyk oczywiście zadziałał.
W Cannes premiera Bling Ring okazała się być jednym z najważniejszych wydarzeń festiwalu. W kolejkach do kina ustawiały się kilometrowe tłumy, niewiele krótsze szpalery powstawały natomiast nieopodal barierek, przy których miała pojawić się ekipa z Watson na czele. Film Coppoli nie zdobył żadnej nagrody, ale mimo tego, to właśnie o nim dyskutowano, jego recenzji oczekiwano. Czy Bling Ring należała się nagroda Un Certain Regard? Nie sądzę. Niemniej, jest to film jak najbardziej udany, choć zupełnie odmienny od tego, do czego przez lata przyzwyczaiła nas Sofia Coppola.
Historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Grupka nastolatków zafascynowanych blichtrem życia celebrities zaczęła zazdrościć im markowych ubrań, koszmarnie drogiej biżuterii oraz życia w luksusowych rezydencjach. Portale plotkarskie informują o każdym ruchu znanych osób. Google Maps zna natomiast lokalizacje ich rezydencji. Pozostaje jedynie poczekać na moment, kiedy lokatora nie będzie w domu i udać się na małe zwiedzanie, połączone z przywłaszczaniem sobie cennych pamiątek. Członkowie Bling Ring okradli w ten sposób rezydencje wielu amerykańskich gwiazd oraz gwiazdek. Coppolę do nakręcenia filmu zainspirował natomiast artykuł opublikowany w „Vanity Fair”. W tekście o dość wymownym tytule – „Podejrzani nosili Louboutins” – autorka opisuje „co też tym dzieciakom przyszło do głowy”.
W wielu recenzjach jednym z głównych zarzutów stawianych filmowi jest fakt, że bohaterowie wydają się być wręcz boleśnie jednowymiarowi. Takie zarzuty, w kontekście filmu, który opowiada o grupce niedojrzałych osób zapatrzonych w portale typu naszego rodzimego Pudelka, szczerze mnie jednak dziwią. Coppola z premedytacją bawi się plastikiem tworzącym ten świat, a jej postacie są nikim innym, jak dzieciakami, które dały porwać się tej całej medialnej głupocie. Bling Ring nie chce być głębokim studium przypadku. To nie jest kino, które bierze problem i drąży go z dociekliwością skrupulatnego profesora socjologii. Film Coppoli jest tak samo plastikowy, jak świat, o którym opowiada, ale w żadnym wypadku nie jest to jego minusem. Bling Ring ironicznie bawi się tym światem i jego stylistyką, a – jak wiadomo – ironia skłania do refleksji.
Właśnie dlatego Emma Watson, Taissa Farmiga, Katie Chang (najlepsza rola w filmie, ale i najbardziej rozbudowana postać), Claire Julien i Israel Broussard biegają od domu do domu, przymierzają kolejne modne fatałaszki i zachwycają się celebryckimi gadżetami w rytm hałaśliwej, acz niepozbawionej uroku muzyki Sleigh bells. W tym filmie nie ma miejsca na głęboką refleksję, ponieważ to z całą pewnością ostatnia rzecz, o której myśleli bohaterowie tej opowieści. Oni nie sprzeciwiają się estabilishmentowi, nie walczą o wolne media, prawa mniejszości czy też terytorialną nienaruszalność Doliny Rospudy. Są po prostu bandą dzieciaków, która (ku własnemu zdziwieniu) znalazła sposób na to, aby przy minimalnym nakładzie pracy przenieść się do świata, o którym śnią w swoich snach opatrzonych logo MTV.
I właśnie ten brak lamentów jest w Bling Ring przekonujący. Coppola nie grozi palcem, nie załamuje się nad kondycją współczesnego społeczeństwa, ale delikatnie puka się w czoło, wskazując na pewne niedorzeczności tego świata. Zresztą, ten film kupuje już w pierwszej scenie, kiedy to przed naszymi oczami (po wspólnej nocy spędzonej w dużym łóżku) ukazują się Emma Watson oraz Taissa Farmiga, a potem dużo więcej wizualnych atrakcji.
I jak tu nie kochać wizji Coppoli?