BERLINALE 2019: By the Grace of God, reż. François Ozon
François Ozon zalicza się z pewnością do grona najaktywniejszych współczesnych reżyserów, a także jest jednym z tych twórców, których warsztat pozwala na swobodne realizowanie swoich wizji na polu różnych gatunków. Niespełna dwa lata po spektakularnym i budzącym skrajne emocje Podwójnym kochanku Ozon powraca z kolejnym filmem, który ma potencjał, by – ze zgoła innych powodów – znów stać się tematem ożywionych dyskusji. W By the Grace of God francuski reżyser przenosi na ekran prawdziwą historię ujawnienia przypadków molestowania seksualnego młodych chłopców przez księdza Bertranda Preynata i walki, jaką jego ofiary stoczyły z biskupem lyońskim, kardynałem Barbarinem, w celu rozliczenia duchownego oraz chroniącej go instytucji. Podejmowana tematyka z miejsca przykuwa uwagę, zwłaszcza polskiego widza, który będzie miał dzięki By the Grace of God okazję poznać zagraniczną perspektywę na problem, który jak bumerang powraca w rodzimej debacie publicznej.
Podobne wpisy
Skojarzenia z Klerem Wojtka Smarzowskiego są wręcz nieuniknione. Zresztą zestawienie tych dwóch filmów okazuje się bardzo ciekawe. Mając na uwadze, że u Smarzowskiego pedofilia księży była tylko jednym z kilku wątków przez niego podejmowanych, można powiedzieć, że obydwa filmy reprezentują dość odmienne konwencje ekranowego przedstawiania kościelnych patologii. Film Ozona wydaje się pod wieloma względami negatywem Kleru. Podobnie jak u Smarzowskiego, u Ozona opowieść oparta jest na trzech postaciach – w tym wypadku są to jednak nie księża prezentujący skrócony katalog postaw kleru, a trzech dorosłych mężczyzn w przeszłości molestowanych przez Preynata. Historia opowiedziana z ich perspektywy nie jest sensacyjną narracją demaskującą hipokryzję instytucji, ale stonowanym dramatem ukazującym przede wszystkim zmaganie z przeszłością i próby uporania się z traumą zostawioną przez księdza-oprawcę. Ozon stara się zarysować w możliwie przekrojowy sposób złożoność problemu przemocy seksualnej dokonywanej przez duchownych z perspektywy ofiar, skupiając się na indywidualnych postawach przyjmowanych przez głównych bohaterów i przeżywanych przez nich rozterkach.
Naszymi przewodnikami po tej subtelnej opowieści są Alexandre (Melvil Poupaud), praktykujący katolik, mąż i ojciec piątki dzieci, François (Denis Ménochet), ateista i zagorzały antyklerykał, oraz Emmanuel (Swann Arlaud), złamany przez wydarzenia z przeszłości, schorowany mężczyzna niemogący odnaleźć się w życiu. Rozpoczęty przez Alexandre’a proces starania się o rozliczenie księdza Preynata za grzechy z przeszłości „wybudza” pozostałą dwójkę (a przy tym wiele innych ofiar księdza) i inicjuje napędzany przez nich ruch walczący z zamiataniem spraw tego rodzaju pod dywan, a przy okazji stanowiący dla każdego z nich formę osobistego przezwyciężania wydarzeń z przeszłości. Narracja koncentrująca się kolejno na każdym z nich ujawnia zróżnicowanie ran zadawanych przez molestowanie i sposobów radzenia sobie z nimi. Razem wątki te składają się na zniuansowany portret walki „maluczkich” z milczeniem i biernością Kościoła, tuszującego sprawy i konsekwentnie unikającego nie tylko wymierzenia sprawiedliwości, ale i wzięcia odpowiedzialności za swoich członków.
By the Grace of God otwiera wystylizowana, subtelnie efektowna scena wzniesienia monstrancji z Najświętszym Sakramentem nad Lyonem. Jest to otwarcie równocześnie ustanawiające perspektywę, jak i nieco zwodnicze. Zwodnicze, bo film Ozona stroni od efektownych zagrań i narzucającej się stylizacji, zamiast tego proponując kameralną, skoncentrowaną na wiarygodnych postaciach opowieść. Jednak taka skromna całość składa się dzięki reżyserowi w bardzo zgrabną i spójną całość. Pozwalając filmowi być niesionym przez wyważone kreacje Poupauda, Ménocheta i Arlauda, świetnie kreujące odmienne tożsamości bohaterów za pomocą ekspresji i cielesności, Ozon niepostrzeżenie moderuje dynamikę filmu. W części organizowanej wokół Alexandre’a By the Grace of God jest nieco przegadaną relacją z formalnych korespondencji i wymian, by we fragmentach skupionych na François oraz Emmanuelu zmienić się w bardziej dynamiczną opowieść o sprzeciwie, a w końcu kameralny dramat skupiony na psychologii ofiary.
Wszystko to zręcznie spina reżyser rozsądnie dawkowanymi retrospekcjami oraz równie oszczędnymi momentami wybuchu emocji bohaterów, na koniec zamykając gorzką puentą, w której to dopiero w pełnej okazałości ujawnia się waga problemu i dramat zjawiska, o którym film traktuje. Ozon ucieka od taniej publicystyki czy szokowania (którą to strategię wyśmiewa nawet w jednej ze scen), utrzymując By the Grace of God w ryzach, wyznaczających humanistyczny, empatyczny horyzont całości – nie chodzi tu o film, a o kompleksowe przedstawienie realnego problemu. Dlatego też próżno tu szukać formalnych gierek czy zręcznego sentymentalizmu, z którymi kojarzy się styl François Ozona. W By the Grace of God przenosi on transgresję na dużo głębszy poziom psychologii bohaterów, po cichu konfrontujących się ze swoimi demonami, których obecność w filmie może być momentami nawet niedostrzegalna.
Medal ma jednak, jak wiemy, dwie strony i tak samo jest w przypadku By the Grace of God – o ile zyskuje on na koniec, gdy wszystkie elementy zostają ze sobą powiązane i rozwinięte, to w niektórych momentach dochodzenia do tego finalnego efektu filmowi zdarza się nużyć (zwłaszcza gdy śledzimy przytaczaną z offu wymianę korespondencji między Alexandre’em a kardynałem i jego biurem), pojawiają się elementy nie do końca dopasowane do reszty, sprawiające wrażenie dodanych pospiesznie epizodów, niewnoszących nic do całości. Brakuje też nieco płynniejszego przejścia między wątkami trójki głównych bohaterów, przez co w pewnym momencie filmu w precyzyjną narrację wkrada się chwila niepotrzebnego chaosu. Tego typu niedociągnięcia nie niweczą wysiłku twórców włożonego w zbudowanie tej opowieści, odbierają jej jednak nieco siły.
By the Grace of God to stonowane kino wymagające pewnego zaangażowania intelektualnego i rozważnego odbioru z wyczuleniem na detale. Nie jest to film porywający, jednak z całą pewnością Ozon proponuje mądre, świetnie zagrane i zrealizowane kino, w udany sposób kreujące językiem filmu przestrzeń identyfikacji dla osób dotkniętych traumą molestowania i biernością instytucji wobec ich cierpienia. To powinno być wystarczającą rekomendacją dla nowego dzieła Ozona. To film równocześnie mądry, rozważny, jak i cierpko wieloznaczny – niczym przywołana w kulminacji tytułowa fraza: “z bożej łaski”.