BBF 2014 – Jacky w królestwie kobiet
Duża część filmów pojawiających się na Black Bear Filmfest porusza się wokół tematyki związanej z kinem grozy, niemniej nie wypełnia ono programu po brzegi. Najlepszym przykładem takiego stanu rzeczy jest fakt, że na film otwarcia wybrano dwie komedie – krótkometrażowego Lothara oraz francuską wariację na temat Seksmisji, czyli Jacky w królestwie kobiet Riada Sattoufa. O długim metrażu za moment, wpierw kilka słów o całkiem udanej krótkiej formie.
Lothar to żartobliwa historyjka o młodzieńcu, który przyszedł na świat z niezwykłym, acz bardzo uciążliwym darem. Każde kichnięcie wydobywające się z jego nosa powoduje eksplozję czegoś, co znajduje się w najbliższym otoczeniu. W zależności od jego siły, destrukcji ulegają mniejsze bądź większe przedmioty. W związku ze swoją niecodzienną przypadłością i traumatycznymi wspomnieniami z nią związanymi, Lothar decyduje się na banicję rozumianą jako życie w cementowym bunkrze, w którym wybuchnąć mogą jedynie żarówki. Sytuacja zmienia się wtedy, gdy jego nos niszczy ostatnią pamiątkę po matce – toster. Dość zabawne otwarcie dla festiwalu, w trakcie którego ekrany mają zostać opanowane przez duchy i psycholi. Niemniej, czemu nie? Dystans zawsze jest w cenie.
Wiele wody upłynęło od czasu, kiedy Machulski przeniósł widzów do świata rządzonego przez kobiety wciśnięte w obciachowe kombinezony. Chociażby dlatego każdy polski widz, który zdecyduje się na seans Jacky w królestwie kobiet chociaż raz uśmiechnie się na myśl o którejś z kultowych scen z udziałem Maksa i Albercika. Świat wykreowany przez Sattoufa przypomina królestwo rządzone przez doskonale zorganizowaną Ligę Kobiet. Francuz dociska jednak pedał gazu do podłogi jeszcze silniej, niż kiedyś uczynił to Machulski.
W jego wyimaginowanej Bubunni mężczyźni nie zostali skazani na eksterminację. Kobiety ubrały ich w kolorowe ubranka z kółeczkami zlokalizowanymi w okolicach szyi. W razie potrzeby można przypiąć im smyczkę. Czasem przypinają ją sobie sami, aby poganiać za kobietami i poprosić je o opiekę, bo samotny facet skazany jest właściwie na zagładę. Pigułki, będące substytutem posiłków u Machulskiego, zostają zastąpione przez płynącą z kranów papkę. Dla każdego po równo, dla każdego to samo – komunizm, czy tam jakiś inny izm drodzy państwo. Mieszkańcy Bubunni gorliwie wierzą w boską moc tzw. Koniurów, czyli wszelakiej maści kucy oraz koni, których najdostojniejszymi przedstawicielami są dwa białe rumaki pojawiające się na każdym wielkim wiecu. Nad całym cyrkiem czuwa natomiast Pani Generał, uosobienie cnów wszelakich – najzdolniejsza, najsprawiedliwsza i najmądrzejsza, tyle że zbyt stara. Jej miejsce wkrótce zastąpić ma Pani Pułkownik, czyli Charlotte Gainsbourg. Przed objęciem władzy musi odnaleźć jednak swojego Wielkiego Głupka, czyli faceta, którego będzie mogła prowadzać na najpiękniejszej ze wszystkich smyczek.
Film Sattoufa, podobnie zresztą jak Seksmisja, której nie sposób pozbyć się w tym przypadku z głowy, daje widzowi dużo powodów do śmiechu – nie jest to jednak jedynie pusty rechot. Jacky pogrywa sobie z wieloma kwestiami. Psychologia tłumu, ustrój Bubunni, stroje kobiet oraz sama Pani Generał nieodzownie kojarzą się z Koreą Północną. W momencie kiedy Kim i jego ekipa pieklą się o komedię z Rogenem i Franco, Francuzi za ich plecami wprowadzają na ekrany satyrę, która jest zapewne dla rządów Najwspanialszego niemniej bezlitosna. Unifromy, w których paradują mężczyźni to oczywiście parodia ubiorów noszonych przez kobiety w krajach arabskich. Rola, do jakiej są zepchnięci w społeczeństwie, to również pokazanie wzorców obowiązujących w niektórych miejscach na Ziemi, tyle że a rebours.
Przede wszystkim, jest jednak, Jacky w królestwie kobiet filmem, który w bezlitosny sposób obnaża jak wiele tzw. cech płciowych jest w istocie narzucone kulturowo. I ze względu na sytuację, jaka panuje wokół tematyki gender w Polsce, nie chce być tu zrozumiany opacznie. Sattouf nie nawołuje do tego, aby iść na barykady i walczyć o to, aby faceci zaczęli paradować w kieckach. Nic z tych rzeczy. Ostrze jego ironii skierowane jest raczej w kierunku osób, które reagują na jakiekolwiek odstępstwo od kulturowego stereotypu płci tak, jak diabeł na wodę święconą. Satouff nie gani tradycji, nie propaguje odwrócenia panującego porządku, ale uwrażliwia na to, że płeć biologiczna oraz płeć kulturowa nie są ze sobą tożsame i nie ma w tym nic dziwnego, czy niebezpiecznego. Naprawdę groźne są według niego wszelakiego rodzaju izmy, które mieszają ludziom w głowach i powodują, że zaczynają oni spoglądać na świat przez systemowe okulary.
Jego opowieść jest tym bardziej urocza, zabawna i pouczająca, że do jej stworzenia Satouff posłużył się bajką, którą znają dosłownie wszyscy. Jacky w królestwie kobiet to w istocie klasyczna opowieść o Kopciuszku, który z kobiety zmienia się w ciamajdowatego mężczyznę. Jest wszystko – zła rodzina, wielki bal, Pani Pułkownik niczym królewicz z bajki, brak jedynie pantofelka, który w jakimś stopniu zastępuje zagubiona w ferworze ucieczki peruka. Francuską komedię powinno obejrzeć sporo osób w tym kraju. Może przynajmniej część z nich zrozumiałaby, że murzynek Bambo wcale nie padł ofiarą rasizmu, a homoseksualiści wcale nie organizują w wolnym czasie dywersyjnych działań w polskich szkołach. Nie żyjemy w Bubunni, nie wierzmy w Koniury.