IN TOUCH. Refleksja na temat życia w globalnej wiosce
Przez ostatnie lata ponad jedna trzecia mieszkańców wyemigrowała z mazurskiej wsi Stare Juchy. Kierunkiem nie są Wyspy Brytyjskie, Niemcy czy Norwegia, lecz oddalona od Polski o ponad 2,5 tysiąca kilometrów wulkaniczna wyspa o trudnym klimacie i monumentalnych krajobrazach – Islandia. Emigrują młodzi i starzy, ale wszystkim przyświeca jeden cel – zarobić. Niektórzy planowali powrót, jednak przekonali się, że „życie jest tam lepsze”, inni przyznają, że jest ciężko i “nie każdy się do tego nadaje”. Paweł Ziemilski nie ocenia rodaków-emigrantów, nie dokonuje socjologicznej analizy społeczności mieszkańców Starych Juchów, chociaż zanim trafił na łódzką filmówkę, studiował socjologię. Film puentuje jedynie lakonicznym stwierdzeniem, że w ostatnich kilkunastu latach z Polski wyemigrowały ponad 2 miliony osób.
Ziemilski bierze na warsztat emocje. Ci, którzy zostają – matki, ojcowie, babcie, dziadkowie, siostry i bracia – tęsknią. Głównym sposobem komunikacji pomiędzy bliskimi jest Skype. Choć rodziny rozmawiają ze sobą często, taki rodzaj kontaktu jest powierzchowny i rodzi w obu stronach uczucie pustki i nostalgii – nic w końcu nie zastąpi kontaktu fizycznego, poczucia obecności drugiego człowieka. Chcąc pomóc swoim bohaterom, Ziemilski daje im szansę na bliższy kontakt za pomocą obrazów rzutowanych z internetowego komunikatora na ściany domów, pokojów, obór i garaży. Wirtualne postaci bliskich na emigracji nagle zyskują realne rozmiary, a Ziemilski aranżuje ze swoimi bohaterami życiowe sytuacje – dziadek może wreszcie utulić wnuczkę do snu, córka pomalować matce paznokcie, rodzice z dziećmi zjeść wspólnie kolację. Można razem z siostrą stanąć na klifie i obserwować niespokojny ocean, zrobić sobie zdjęcie z wnukiem, a piłka strzelona do islandzkiej bramki na tle wulkanicznych pejzaży trafia do naszej.
Jako jednego z inspirujących go twórców Paweł Ziemilski wymienia Wojciecha Wiszniewskiego, przedwcześnie zmarłego twórcę dokumentów kreacyjnych działającego w latach 70. Bohaterami jego filmów były osoby z klasy robotniczej – górnicy, włókniarki, kolejarze, robotnicy. Jego twórczość odznaczała się wyrazistym stylem, pełnym metafor, symboli i nietypowych dla dokumentu rozwiązań formalnych. Podobnie jak Wiszniewski, Ziemilski idzie w stronę wizualnego eksperymentu. Jak sam przyznaje, zafascynowany historią emigracji mazurskiej wsi na Islandię, długo szukał odpowiedniego ujęcia tematu. In Touch daleko do czystej dokumentalistyki, bezstronnej obserwacji. Ziemilski dogłębnie ingeruje w życie swoich bohaterów i ich rodzinne relacje, w dodatku wchodzi w zupełnie obcą sobie społeczność. Rzeczywistość zarejestrowana przez Ziemilskiego jest zaaranżowana, choć emocje płynące z ekranowych rozmów bohaterów są niewątpliwie szczere. Czasem wydaje się nawet, że internetowa komunikacja na odległość jest buforem pozwalającym rozmówcom na większą szczerość i otwartość. Owszem, jesteśmy świadkami banalnych, codziennych rozmów o nowym leku, o szkolnym przedstawieniu, o tym, że trzeba wysłać paczki na święta. Wydaje się, że w tych prozaicznych rozmowach członkowie rodzin ukrywają między wierszami swój żal i rozczarowanie wyborami bliskich. Czasem jednak otwarcie opowiadają o swoim strachu, smutku i bólu w sposób, który, jak się wydaje, byłby niemożliwy przy spotkaniu w cztery oczy. Eksperyment Ziemilskiego tworzy ciekawy efekt wizualny, choć nie da się ukryć, że powtarzalność rozwiązań może chwilami nużyć. Z pomocą reżyserowi przychodzą jednak jego bohaterowie i ich historie, czasem zabawne, czasem wzruszające, które angażują widza.
In Touch staje się ciekawą refleksją na temat życia w globalnej wiosce, gdzie w każdej chwili możemy zobaczyć i posłuchać osoby znajdującej się po drugiej stronie globu, jednak pomimo to wciąż borykamy się z samotnością, rozpadem więzi rodzinnych i powierzchownością kontaktów międzyludzkich.