Plebiscyt
NAJLEPSZE FRANCUSKIE KOMEDIE WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników
Odkryj NAJLEPSZE FRANCUSKIE KOMEDIE WSZECH CZASÓW, zaskakujące zestawienie, które bawi od klasyków po nowsze hity znad Sekwany!
Kochacie francuskie komediowe klasyki, ale cenicie też nowsze propozycje znad Sekwany – taki wniosek można wysnuć na podstawie głosów, które oddaliście w naszej ankiecie na najlepsze francuskie komedie wszech czasów. Jak można było przewidzieć, najwięcej tutaj Louisa de Funèsa, choć nie spodziewaliśmy się, że aż tyle tytułów z jego udziałem trafi do rankingu. No ale przecież równie dobrze cały top 30 można byłoby obsadzić filmami z LdF…
Poniżej znajdziecie listę 30 zwycięskich tytułów. Przekonajcie się sami, czy wyniki was zaskoczą. Nie zapomnijcie podzielić się wrażeniami w komentarzach.
30. Zawieszeni na drzewie (1971), reż. Serge Korber
Jeśli nie widzieliście filmu Serge’a Korbera i wydaje wam się, że tytuł może być metaforyczny, wyprowadzam was z błędu – nie jest. Bohaterowie tej komedii – de Funès i dwoje autostopowiczów – są dosłownie zawieszeni na drzewie po tym, jak wypadli z drogi na skalistym klifie. Pomysł karkołomny, wykonanie nieco lepsze, a w efekcie powstała jedna z wielu przyzwoitych, ale niekoniecznie legendarnych komedii z Louisem de Funèsem. [Dawid Myśliwiec]
29. Oskar (1967), reż. Édouard Molinaro
Choć należę do niewielkiego grona ludzi na świecie, którzy uwielbiają remake z 1991 roku z Sylvestrem Stallone’em, to oryginał z 1967 roku jest zdecydowanie słynniejszy i wpisuje się w kanon francuskiej komedii lat 60. De Funès wciela się tu w dyrektora firmy, któremu wizytę składa jeden z pracowników, prosząc o rękę córki szefa i jednocześnie przyznając się do oszukania przedsiębiorstwa na grube miliony. Typowa defunèsowska komedia omyłek z galerią zabawnych postaci. [Dawid Myśliwiec]
28. Pechowiec (1981), reż. Francis Veber
To spore zaskoczenie, że w rankingu najlepszych francuskich komedii znalazł się tylko jeden tytuł z Pierre’em Richardem, tak popularnym w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Wygląda na to, że brak telewizyjnych powtórek wpłynął na to, że Richard nie jest w Polsce znany tak dobrze jak Louis de Funès. W filmie Francisa Vebera blondwłosy aktor wcielił się w tytułowego pechowca, wysłanego na poszukiwania córki swego szefa, którą także prześladuje pech. Pechowiec był pierwszym z trzech filmów, w których Richard stworzył skuteczny komediowy duet z Gérardem Depardieu – pozostałe dwa to Trzech ojców (1983) i Uciekinierzy (1986), także w reżyserii Vebera. [Dawid Myśliwiec]
27. Taxi 2 (2000), reż. Gérard Krawczyk
Daniel Morales, po wizycie u rodziców swej dziewczyny Lilly, podwozi w ekspresowym tempie na lotnisko swego przyszłego teścia, generała Bertineau, który ma przywitać japońskiego ministra obrony. Na miejscu sympatyczny taksówkarz spotyka swego przyjaciela Émiliena. W drodze z lotniska minister Japonii zostaje porwany przez niebezpieczny gang Yakuza, a wraz z nim miłość Émiliena – Petra. Bezzwłocznie policjant i taksówkarz Daniel jednoczą siły i ruszają w pościg za porywaczami. W drugiej części wszystkiego jest więcej. Więcej akcji, więcej pościgów i więcej humoru.
Na uwagę zasługuje przezabawna kreacja Bernarda Farcy’ego w roli komisarza Giberta, przypominającego nieco inspektora Clouseau; to właśnie Gibert jest głównym „dostarczycielem” powodów do śmiechu. Poza tym jeszcze bardziej „podrasowano” samochód Daniela, co niestety nie było zbyt dobrym pomysłem. Jednak to wciąż niezła rozrywka, mimo kilku uchybień scenariuszowych. [Tomasz Urbański, fragment artykułu]
26. Hibernatus (1969), reż. Édouard Molinaro
Dziwi mnie niska pozycja Hibernatusa w rankingu, bo pod względem humoru i pomysłowości film Molinaro przewyższa większość odsłon serii o żandarmie. Louis de Funès wciela się tu w bogatego (znowu!) przemysłowca, który zostaje wplątany w rodzinną aferę wokół tytułowego hibernatusa – człowieka odnalezionego w bryle lodu na Grenlandii. Typowa defunèsowska komedia omyłek tym razem wzbogacona zostaje o elementy heist movie, co tylko dodaje całości humoru i dynamiki. Jedna z lepszych komedii ze słynnym francuskim komikiem. [Dawid Myśliwiec]
25. Skąpiec (1980), reż. Jean Girault
Louis de Funès grywał wszelkiego rodzaju role, także kostiumowe i oparte na wielkich dziełach literatury – ekranizacja jednego z najsłynniejszych dzieł Moliera była jednym z ostatnich filmów słynnego francuskiego komika i choć nie należy do najbardziej udanych, to dla fanów LdF i tak jest gratką. De Funès początkowo rozważał telewizyjną wersję filmu, ale producenci – sugerując się niesłabnącą popularnością aktora – zaryzykowali wypuszczenie Skąpca do kin. Niestety, był to kiepski strzał, bo jeden z ostatnich występów Louisa de Funèsa okazał się komercyjną klapą. [Dawid Myśliwiec]
24. Mikołajek (2009), reż. Laurent Tirard
Ekranizacja niezwykle popularnej serii książek dla dzieci autorstwa René Goscinnego to ciepła i zabawna komedia familijna, na której dobrze bawić się mogą zarówno dzieciaki, jak i ich rodzice oraz dziadkowie. Przygody tytułowego bohatera i jego towarzyszy przywołują na myśl Klan urwisów i o podobnych rzeczach opowiadają – o potrzebie zabawy, przyjaźni i odrobinie łobuzerstwa, którą charakteryzuje się szczęśliwe dzieciństwo. Film był dużym sukcesem frekwencyjnym, choć ze względu na spory budżet nie okazał się aż tak dobrą inwestycją. Mimo to pięć lat później doczekaliśmy się kontynuacji, Wakacji Mikołajka. [Dawid Myśliwiec]
23. Mania wielkości (1971), reż. Gérard Oury
Louis de Funès urodził się w zubożałej arystokratycznej rodzinie hiszpańskiej, więc mimo iż kojarzy się z kinem francuskim, miał w sobie iberyjski temperament i nic dziwnego, że w końcu zagrał gwałtownego Hiszpana. Mania wielkości w reżyserii Gérarda Oury’ego rozgrywa się w XVII-wiecznej Hiszpanii i jest zwariowaną, ale bardzo celną satyrą na żądzę władzy i bogactwa, czerpiącą pomysły z twórczości Wiktora Hugo i Moliera. Intryga została wzięta z dramatu Wiktora Hugo Ruy Blas (1838) i co ciekawe, jako Don Salluste wystąpił na scenie reżyser filmu Gérard Oury (sztukę reżyserował Raymond Rouleau, a premiera odbyła się w 1960 roku).
Po latach postanowił zrobić z tego dramatu szaloną, lecz inteligentną farsę z humanistycznym przesłaniem. Wiele tu trafnych obserwacji na temat podstępnej natury człowieka, chciwości i obłudy. Skąpstwo wynikające z nadmiaru bogactwa może wpływać negatywnie zarówno na bogacza, jak i otaczających go ludzi. I należy pamiętać, że im wyżej się zajdzie, tym bardziej bolesny będzie upadek. Cholerycznemu komikowi miał tutaj partnerować Bourvil, ale jego śmierć w 1970 roku pokrzyżowała te plany. Ostatecznie drugim głównym bohaterem został Yves Montand, aktor z pierwszej ligi, który miał za sobą świetne kreacje w dwóch arcydziełach: Z (1969) Costy-Gavrasa i W kręgu zła (1970) Jeana-Pierre’a Melville’a.
Zrealizowana w hiszpańskich plenerach za 18 milionów franków produkcja nie przyciągnęła tak wielu widzów jak wspólne dzieła de Funèsa i Bourvila, ale do dziś pozostaje arcydziełem komedii oferującym oprócz humoru także wspaniałą stronę wizualną inspirowaną malarstwem Diego Velázqueza, pamiętną ścieżkę dźwiękową w stylu spaghetti westernów i kapitalne aktorstwo zarówno na pierwszym, jak i drugim planie. [Mariusz Czernic]
22. Przygody Rabina Jakuba (1973), reż. Gérard Oury
W Polsce nieumieszczany raczej wśród najlepszych czy najpopularniejszych filmów z Louisem de Funèsem, we Francji film Oury’ego cieszy się niesłabnącą popularnością – ceniony portal SensCritique.com plasuje go na 10. miejscu w rankingu najlepszych francuskich komedii. Przygody Rabina Jakuba obśmiewają rasowe stereotypy w sposób nie gorszy niż współcześni Nietykalni, a de Funès w roli zdeklarowanego rasisty Victora Dzięcioła wydobywa z siebie 100% „defunèsostwa”, którego oczekują od niego widzowie. [Dawid Myśliwiec]
21. Żandarm i policjantki (1982), reż. Jean Girault
Skoro żandarmi mieli do czynienia już nawet z kosmitami, to co mogło przebić ten pomysł? Chyba tylko podróż do czasów Napoleona, dlatego Cruchot miał się pojawić pod Waterloo. Ale z powodu ograniczonego budżetu zdecydowano się na tańszy pomysł. Niestety film Żandarm i policjantki był pójściem na łatwiznę i zgodnie uważany jest za najsłabszy w serii. Jestem ogromnie rozczarowany, że ten film trafił do niniejszego rankingu kosztem tak wspaniałych komedii jak Gamoń czy Zwariowany weekend (ten ostatni znany jest też pod tytułem Mały pływak). Zwyciężyła marka o nazwie „Żandarm”, która jest tak silna, że w pierwszej chwili kojarzy się z serią popularnych komedii, a dopiero w następnej – z funkcjonariuszem policji.
Szósta część cyklu ma swoje dobre i złe strony, ale wyraźnie widoczne jest już zmęczenie materiału. Opowieść przestaje być zabawna, gdy okazuje się, że to ostatni film w karierze Louisa de Funèsa, którego trzy miesiące po premierze powalił atak serca. [Mariusz Czernic]
20. RRRrrrr!!! (2004), reż. Alain Chabat
RRRrrrr!!! w pewnym sensie przypomina film Asterix i Obelix: Misja Kleopatra, bo jego popularność w naszym kraju bierze się chyba przede wszystkim z doskonałego tłumaczenia i równie wspaniałego dubbingu. Teksty w komedii Alaina Chabata w tłumaczeniu Bartosza Wierzbięty stoją na najwyższym poziomie humoru, a chyba najbardziej znanym z nich jest okrzyk: „Zaraz będzie ciemno!”, na który odzew brzmi: „Zamknij się!”. Dziś wielu kojarzy go zapewne z festiwalem Woodstock (Pol’and’Rock) w Kostrzynie nad Odrą, gdzie słyszany jest nieustannie — do dziś nie wiem, gdzie to zawołanie pojawiło się jako pierwsze: w filmie czy na festiwalu.
Niemniej jednak film Chabata nie byłby chyba tak lubiany jedynie przez tłumaczenie, bo RRRrrrr!!! jest wspaniale absurdalne, pełne komicznych niedorzeczności, nierozgarniętych bohaterów, ma też specyficzną fabułę. Jest to tak naprawdę film skonstruowany z prześmiesznych gagów, które składają się w organiczną, pocieszną całość. [Dawid Konieczka]
19. Delicatessen (1991), reż. Jean-Pierre Jeunet
Komedia czarna jak smoła, a właściwie – mokra i cuchnąca jak posoka. Film Jeana-Pierre’a Jeuneta i Marca Caro to pokręcona, dziwaczna love story, pomieszana z pesymistyczną wizją społeczeństwa i sensacją. Skupiona wokół skrywającego makabryczny sekret rzeźnika historia jest równocześnie, na swój przewrotny sposób, mroczna i zabawna. Rzadko spotkać można tak wyraziste zderzenie slapsticku i dusznego surrealizmu, odbijających w krzywym zwierciadle ludzkie przywary i obsesje. To z pewnością jedna z najbardziej oryginalnych komedii powstałych we Francji, którą w tradycyjnym dialogu nad kanałem La Manche można interpretować jako odpowiedź na Brazil Terry’ego Gilliama – odpowiedź co najmniej interesującą. [Tomasz Raczkowski]
18. Goście, goście II – korytarz czasu (1998), reż. Jean-Marie Poiré
Po powrocie z przyszłości Godefroy szykuje się do zaślubin z wybranką serca, jednak pojawia się poważny kłopot. Przyszły teść zauważa brak rodowych klejnotów i relikwii św. Rolanda, gwarantującej płodność niewiastom. Okazuje się, że kosztowności pozostały w XX wieku wraz z giermkiem Jacquouille. Do XII stulecia przedostał się zupełnie nieświadomy potomek sługi – Jacquart. Godefroy, aby poślubić narzeczoną, musi zamknąć korytarz czasu, wracając z giermkiem oraz klejnotami (by przedłużyć swój ród) z XX wieku. Wyrusza w kolejną podróż… Druga część jest nawet jak na francuskie kino nazbyt hałaśliwa, krzykliwa i niemal nieznośna. Bohaterowie wciąż są w ruchu, biegają, skaczą, wrzeszczą, nie dając chwili wytchnienia widzowi, co na dłuższą metę jest niezwykle męczące. [Tomasz Urbański, fragment artykułu]
17. Asterix i Obelix kontra Cezar (1999), reż. Claude Zidi
Przygody dzielnych Galów to jeden z najbardziej udanych przykładów przekształcenia kultowej kreskówki w film aktorski. Pierwszy odcinek kinowej serii zdołał w przekonujący sposób odtworzyć charyzmę głównych bohaterów (głównie dzięki bezbłędnemu Christianowi Clavierowi i Gérardowi Depardieu) oraz rubasznie przyjemny urok ich świata. Asterix i Obelix kontra Cezar to sprawnie zrealizowana przygodowa komedia, która bawiąc, przekazuje morał i pozwala na sympatyczny filmowy relaks; dorównuje tym samym pod tym względem swoim animowanym poprzednikom. [Tomasz Raczkowski]
16. Żandarm w Nowym Jorku (1965), reż. Jean Girault
Jeszcze zbyt dobrze nie poznaliśmy Saint Tropez, a już Jean Girault z ekipą przenosi swoich bohaterów do Nowego Jorku. Do Stanów w tajemnicy przybywa córka Cruchota, co dla dumnego policjanta jest sporym ciosem, bo jak ma zapanować nad oddziałem żandarmów, jeśli nie może sobie poradzić z niesforną córką. Do USA filmowcy pojechali z ciekawymi pomysłami, a nie tylko po to, by zwiedzić „światową stolicę kultury”. Komedia jest udana, mimo iż powiela pomysły z poprzedniej części (motyw z niesforną córką został powtórzony). Nie odczuwa się wtórności ze względu na inny klimat (tym razem wielkomiejski, a nie plażowy i słoneczny) oraz zaskakujące odniesienia do nowojorskiej kultury (np. do musicalu West Side Story). [Mariusz Czernic]
15. Żandarm się żeni (1968), reż. Jean Girault
To już trzecia część cyklu, ale czołówka z zupełnie nowym motywem muzycznym sugeruje, że wchodzimy na inny teren. I choć filmowcy nie rezygnują z podobnego humoru (w końcu to on był kluczem do sukcesu), to film zgodnie z tytułem łączy policyjną farsę z komedią romantyczną. Do obsady dołączyła Claude Gensac, którą Louis de Funès znał z ról teatralnych i która dzięki jego wsparciu wystąpiła także w dziesięciu filmach u jego boku. Między nimi iskrzyło, dlatego najbardziej przekonująco wypadali jako małżeństwo. Osobie piszącej te słowa Żandarm się żeni dostarcza większej ilości rozrywki niż dwie poprzednie części.
Autorzy odeszli od schematu i postanowili pokazać głównego bohatera w nieco innym świetle. Dzięki temu de Funès mógł stworzyć postać z charakterem, a nie tylko karykaturę policjanta. [Mariusz Czernic]
14. Fantomas (1964), reż. André Hunebelle
Już w początkach kina francuscy filmowcy fascynowali się światem zbrodni i tworzyli serie filmów o przestępcach. Bohaterami kina stali się tacy złoczyńcy jak Zigomar, członkowie szajki „Wampiry” oraz nieuchwytny Fantomas z kart powieści, której autorami są Pierre Souvestre i Marcel Allain. Pół wieku później mistrz kina rozrywkowego André Hunebelle (Trzej muszkieterowie, Garbus, Serce i szpada) postanowił przypomnieć o geniuszu zła Fantomasie, umieszczając go w nowoczesnym świecie z coraz to doskonalszą technologią, pozwalającą nie tylko skuteczniej walczyć z przestępczością, ale też skuteczniej umykać stróżom prawa.
Powstała dość nietypowa komedia, w której to pozytywni bohaterowie stoją na przegranej pozycji – przestępca jest jak duch i nawet największy kozak nie jest w stanie go przechytrzyć. Mimo iż wiadomo, że ta przygoda się nie skończy (bo powstały jeszcze dwa sequele), to napięcia nie brakuje, głównie dzięki zatrudnieniu znakomitych kaskaderów (m.in. Claude Carliez i Rémy Julienne) oraz bardzo dobrych aktorów o różnych umiejętnościach (mistrz transformacji Jean Marais, geniusz komedii Louis de Funès, zjawiskowa i uwodzicielska Mylène Demongeot). Na produkcję przeznaczono spory budżet – w samej sekwencji finałowej wykorzystano samochody, motocykle, pociąg, helikopter, motorówkę i łódź podwodną. Efektem jest kino rozrywkowe na najwyższym poziomie. [Mariusz Czernic]
13. Żandarm i kosmici (1978), reż. Jean Girault
Szaleństwo na punkcie Gwiezdnych wojen i Bliskich spotkań trzeciego stopnia dotarło także nad Sekwanę. Reżyser Jean Girault i scenarzysta Jacques Vilfrid, zainspirowani coraz popularniejszymi filmami o tematyce kosmicznej, postanowili ją połączyć z przygodami francuskich żandarmów. Pomysł niedorzeczny, ale właśnie dlatego pasował do serii i do tego oferował widzom coś nowego, parodię kina science fiction. Zauważalną zmianą jest także podmiana aktorki grającej żonę Cruchota – Maria Mauban zastąpiła Claude Gensac, która miała wtedy intensywny okres w teatrze i musiała odmówić udziału w tym filmie.
Najważniejsze jest to, że piąta część przygód zwariowanych policjantów trzyma wysoki poziom. Wbrew pozorom autorzy nie odeszli zbyt daleko od schematu, bo wciąż jest to komedia pomyłek. Dzięki połączeniu tej konwencji z tanimi efektami uzyskano atrakcyjne widowisko – coś w stylu kiczowatych produkcji z lat 50. o ukrytej inwazji z kosmosu, które powstały z obawy przed utratą przez ludzi własnej tożsamości i atakiem niespodziewanego wroga. [Mariusz Czernic]
12. Żandarm na emeryturze (1970), reż. Jean Girault
Pomysł, by wszyscy (znani z poprzednich części) żandarmi poszli w tym samym czasie na emeryturę, jest dosyć dziwny, by nie powiedzieć głupi, ale scenarzyści udowodnili, że nawet z durnego pomysłu można wyjść obronną ręką. Zresztą to wciąż jest farsa, czyli ten rodzaj komedii, w którym nawet najgłupsze pomysły zostaną zaakceptowane, jeśli humor nie będzie przesadnie infantylny i będzie się kryć za nim dobra puenta. Z jednej strony widać tutaj chęć zakończenia serii, ale z drugiej emerytura nie wydaje się dla bohaterów końcem trasy, tylko raczej przystankiem potrzebnym do rozmyślań. Żandarmi, mimo że mają niewdzięczną pracę, tęsknią za nią, nie potrafią bez niej żyć i wiadomo, że wrócą do służby, co otworzy kolejną furtkę do kontynuowania serii. [Mariusz Czernic]
11. Wielka włóczęga (1966), reż. Gérard Oury
Gérard Oury przez 20 lat próbował swoich sił jako aktor, zanim odnalazł swoje powołanie w tworzeniu komedii. Aktorstwo i role, które mu proponowano, nie zaspokajały jego ambicji, chociaż trafiła mu się nawet rola Napoleona Bonaparte, i to w trzech filmach [pierwszy z nich to Morskie diabły (1953) Raoula Walsha]. Gdy na swojej drodze spotkał Bourvila i de Funèsa, wpadł na genialny pomysł, by nakręcić komedię z ich udziałem. Gamoń (1965) – bo to właśnie ten film był przełomem – odniósł tak wielki sukces, że wyznaczył kierunek dla dalszej kariery reżysera. Do swojego kolejnego projektu zaangażował sprawdzony duet, a także swoją córkę, Danièle Thompson, w charakterze współscenarzystki.
Zrodził się pomysł na Wielką włóczęgę, niełatwy w realizacji, gdyż stawiający zabawnych bohaterów w obliczu drugiej wojny światowej. Trzeba mieć naprawdę wyjątkowy talent, by śmiać się z okupowanej Francji, nie powodując u widzów konsternacji. Gdy wspomni się główny motyw fabularny – ukrywanie angielskich lotników przez francuskich tchórzy – to okaże się, że ta komedia jest poniekąd pierwowzorem angielskiego sitcomu ‚Allo ‚Allo!. Mamy tutaj ciekawe zestawienie flegmatyka z nerwusem, dwóch przypadkowych Francuzów z tłumu, wyznaczonych przez los do ról śmiałków zdolnych wyprowadzić Niemców w pole.
Mnóstwo kapitalnych pomysłów, które trudno zapomnieć, ale przede wszystkim znakomity humor oparty na charakterach postaci i typowej dla kina wojennego sytuacji, czyli wiszącej nad bohaterami groźbie wykrycia przez wroga. [Mariusz Czernic]
10. Kapuśniaczek (1981), reż. Jean Girault
W moim odczuciu Kapuśniaczek to najlepszy film z Louisem de Funèsem. Co prawda jest tu sporo humoru i przerysowanego aktorstwa, tak typowych dla twórczości francuskiego mistrza, ale dzieło Jeana Giraulta wyraźnie odróżnia się choćby od serii o żandarmie Cruchocie. I nie mam wyłącznie na myśli dziwacznych, czasem bardzo przaśnych gagów, które nie wszystkim mogą przypaść do gustu. W połowie fabuły Kapuśniaczek robi bowiem wyraźny zwrot w tonacji. To już nie tylko sympatyczna komedia o spotkaniu prostaczka z kosmitą. To bardzo smutna opowieść o tęsknocie za przeszłością, młodością i miłością, o ludziach w podeszłym wieku, których społeczeństwo spycha na margines, nie przejmując się ich problemami. De Funès jest tu jak zwykle doskonały, a w swojej przedostatniej roli zawarł także wyraźny tragiczny i niezwykle melancholijny rys. [Dawid Konieczka]
9. Jeszcze dalej niż Północ (2008), reż. Dany Boon
Dany Boon to dziś we francuskim kinie, zwłaszcza komediowym, prawdziwy człowiek instytucja: produkuje, reżyseruje, ale przede wszystkim gra. Jestem nieco zdziwiony, że na w tym rankingu Boon tak zdecydowanie przegrał z de Funèsem, ale to wyraźnie inna liga. Tego tytułu nie mogło tu jednak zabraknąć – kasowy przebój o regionalnych stereotypach to doskonały dowód na to, że francuska komedia także dziś ma się znakomicie, a Boon jest równie dobrym reżyserem co komikiem. Razem z Kadem Meradem stworzył bardzo zgrany duet, który sprawdził się jeszcze potem kilka razy – choćby w Przychodzi facet do lekarza.
Tym razem aż żałuję, że Polacy nie spróbowali swych sił w remake’u – chętnie obejrzałbym komedię, w której warszawski japiszon wysłany zostaje na śląską albo kaszubską prowincję! [Dawid Myśliwiec]
8. Skrzydełko czy nóżka (1976), reż. Claude Zidi
Na długo przed tym, zanim Gordon Ramsay zaczął bluzgać na prawo i lewo, a Magda Gessler gubić kosmyki swoich blond loków w polskich kuchniach, restauratorów straszył ktoś inny. Przebrany za wdowę, amerykańskiego turystę i lokaja, przemierzał francuskie restauracje, oceniając jakość oferowanych tam produktów oraz obsługę. Kim była owa postać? […] Louis de Funès wcielił się w Duchemina, wydawcę przewodnika oceniającego restauracje. To właśnie od niego zależy, czy dana placówka splajtuje, czy znajdzie nowych klientów. […] Po wielu latach film nie stracił nic ze swojego uroku.
Przebieranki, mimika i gesty Fufu śmieszą za każdym razem, a tematyka pozostaje wyjątkowo aktualna. Problemy rodzinne i nieporozumienia pokoleniowe zawsze będą na czasie, a jeżeli chodzi o jedzenie, to w czasach mcdonaldyzacji, kiedy to posiłek sprowadza się do szybkiej, wysokokalorycznej przekąski, a klientów traktuje się taśmowo, pan Duchemin miałby wiele pracy. Gdyby dostał swój program w TV, moglibyśmy zobaczyć prawdziwe kuchenne rewolucje. Skrzydełko czy nóżka to obok Kapuśniaczka zdecydowanie najlepszy film de Funèsa. Idealne połączenie humoru i nieco refleksyjnego klimatu. [Szymon Pajdak, fragment artykułu]
7. Amelia (2001), reż. Jean-Pierre Jeunet
Amelia Poulain mogłaby być normalna. Dorastała w dostatnim domu, miała rodziców i złotą rybkę o imieniu Kaszalot. Niestety brak czułości ze strony ojca i znerwicowanej matki sprawił, że dziewczynka stała się emocjonalnie wycofana. Zamknęła się w sobie i spędzała czas na wymyślaniu własnego świata, w którym płyty winylowe robiło się jak naleśniki, a sąsiadka wcale nie była w śpiączce, tylko wysypiała się na zapas. Wyobraźnia zaczyna odgrywać coraz większą rolę w życiu małej bohaterki, ponieważ wypełnia lukę po czułości, której Amelia jeszcze nie zna. Jean-Pierre Jeunet postanowił pokazać świat pełnej optymizmu, uroczej introwertyczki rozpoczynającej dorosłe życie w Paryżu.
[…] Reżyser stawia jasną granicę między tym, co faktycznie się dzieje, a wyobrażeniami Amelii. Jej nietuzinkowy sposób myślenia pozwala jej rozwiązywać problemy innych ludzi w sposób, który nie przyszedłby im do głowy. Mimo to, kiedy trzeba zaangażować się emocjonalnie, dziewczyna wydaje się bezradna. Równie pogodny, co naiwny film Jean-Pierre’a Jeuneta przedstawia świat widziany przez żółto-czerwono-zielone okulary niepoprawnej optymistki, jeszcze niewinnej, ale już dorosłej. W związku z tym oglądanie Amelii jest trochę jak wspominanie własnego dzieciństwa – ubarwione przez nostalgię, ale ujmujące. [Jan Dąbrowski, fragment artykułu]
6. Za jakie grzechy, dobry Boże? (2014), reż. Philippe de Chauveron
Komedia już od czasów Moliera była francuskim towarem eksportowym i kino jest tego świetną kontynuacją. Tym, co Francuzom wychodzi najlepiej, jest śmianie się z samych siebie – coś, z czym my, Polacy, wciąż mamy ogromny problem. Biorą na tapet kwestie społeczne, w tym relacje z imigrantami, nie przejmują się poprawnością polityczną. Film Za jakie grzechy, dobry Boże, obśmiewający zakorzenioną głęboko ksenofobię, został nawet zakazany w Stanach Zjednoczonych, gdyż uznano go za zbyt kontrowersyjny. W samej Francji obejrzało go zaś ponad 12 milionów widzów! To naprawdę udana, lekka produkcja ze świetnymi rolami Chantal Lauby oraz mistrza komedii Christiana Claviera.
Wcielają się oni w tworzących parę ludzi w średnim wieku, których córki wychodzą za mąż, kolejno, za Araba, Żyda, Chińczyka i Afrykanina. Kulturowe animozje przynoszą tu oczywiście mnóstwo żartów, ale Za jakie grzechy… to też ciepły film o sile rodziny. Nic dziwnego, że twórcy zdecydowali się na nakręcenie drugiej części – premiera w Polsce już 19 lipca. [Karol Barzowski]
5. Taxi (1998), reż. Gérard Pires
Daniel Morales, maniak prędkości, w końcu otrzymuje upragnioną licencję i zostaje taksówkarzem, przesiadając się ze skuterka dostarczyciela pizzy do samochodu Peugeot 406. Ma jednak niezłego pecha, bo wkrótce zostaje aresztowany przez fajtłapowatego policjanta Émiliena za przekroczenie prędkości. Jedynym ratunkiem dla Daniela jest przystanie na współpracę z gliną, nauczenie go jeździć (Émilien już osiem razy oblał egzamin na prawo jazdy) oraz pomoc w złapaniu niemieckiego gangu „Mercedesów” rabujących marsylskie banki. Wraz z kolegami – pizzamanami na skuterkach – Daniel próbuje wykonać zadania.
Poza tym Émilien próbuje zwrócić na siebie uwagę Petry, pięknej pani komisarz. Taxi to szybka, dynamiczna i efektowna komedia sensacyjna, ze świetnie zrealizowanymi sekwencjami pościgów, z zabawnymi i przebojowymi dialogami oraz humorem delikatnie piętnującym wady i przywary Francuzów. Niezobowiązująca, przednia rozrywka. [Tomasz Urbański, fragment artykułu]
4. Goście, goście (1993), reż. Jean-Marie Poiré
Dla jednych Christian Clavier jest przede wszystkim odtwórcą roli Asterixa, ale dla innych na zawsze pozostanie Jacquouille’em, obleśnym, nierozgarniętym giermkiem dostojnego rycerza o twarzy Jeana Reno. W filmie Goście, goście obaj charakterystyczni panowie za sprawą magii przenoszą się ze średniowiecza do Francji końca XX wieku, co powoduje całą masę nieporozumień i zabawnych sytuacji. Twórcy nie silą się na żadną romantyczną wizję — zderzenie ludzi żyjących w roku 1123 ze współczesnością jest dla nich brutalne, a dla widzów pełne przekomicznych kontrastów i pomyłek, w tym także słownych.
Głównym celem pary bohaterów staje się powrót do swoich czasów, a osiągnięcie tego trudnego celu mogą im ułatwić (lub zakłócić) ich dalecy krewni, którzy czasami nie różnią się za bardzo od średniowiecznych Francuzów. Napięcie na linii przeszłość-teraźniejszość wygrane jest znakomicie, zarówno dzięki sympatycznej fabule, jak i dialogom oraz szarżującym odtwórcom głównych ról. [Dawid Konieczka]
3. Asterix i Obelix: Misja Kleopatra (2002), reż. Alain Chabat
Po udanym otwarciu aktorskiej serii historią rozgrywającą się na własnym terenie (Asterix i Obelix kontra Cezar) dzielni Galowie wyruszyli za morze, by wesprzeć swoim sprytem i magicznym napojem architekta pałacu dla pięknej Kleopatry. Egipska wycieczka Asterixa i Obelixa to najlepszy odcinek serii, oferujący wartką akcję, zapadające w pamięć dialogi i żarty sytuacyjne na poziomie. Dobrą robotę zrobiła polska ekipa odpowiedzialna za tłumaczenie i dubbing, która „spolszczyła” część żartów i dodała im dodatkowego uroku (np. w interludium z udziałem Krystyny Czubówny).
Misja Kleopatra to dziś już właściwie klasyk – prosta i skuteczna komedia z rozpoznawalnymi cytatami i postaciami. Film przesycony jest znanym z komiksów ciepłym humorem i bogactwem interakcji pomiędzy bohaterami, dodatkowo cieszy historycznymi i popkulturowymi nawiązaniami. No i to w tej odsłonie cyklu wystąpiła Monica Bellucci, której obecność podwyższa ocenę każdego filmu o kilka punktów. [Tomasz Raczkowski]
2. Żandarm z Saint-Tropez (1964), reż. Jean Girault
Największy hit kasowy roku i najczęściej powtarzany w telewizji film z Louisem de Funèsem. To był przełom w karierze tego komika – już do końca życia grał żandarma Ludovica Cruchota, wyjątkowo ostrego dla swoich podwładnych i uległego wobec komendanta. Postać została wymyślona przez Richarda Balducciego. Saint-Tropez słynie z atrakcji turystycznych i plaży Pampelonne, która służyła m.in. do uprawiania naturyzmu. Walka oddziałów policji z nudystami była pomysłem oryginalnym i ryzykownym, ale ten pomysł zadziałał tutaj bardzo dobrze jako tło dla perypetii pechowych bohaterów. Film w reżyserii Jeana Giraulta bawi do dziś, a nie jest on wcale najlepszym z serii.
Produkcja rozsławiła także aktorów drugoplanowych: Michela Galabru, odgrywającego postać komendanta Jérôme’a Gerbera, oraz Geneviève Grad, wcielającą się w Nicole Cruchot, seksowną córkę szefa żandarmów. Niestety, jak to bywa w przypadku serii filmowych, stali się oni aktorami jednej roli. Podobnie było w przypadku France Rumilly, czyli pamiętnej siostry Klotyldy uśmiechającej się zza kierownicy citroëna (brawurowa jazda odbywała się zazwyczaj pod nadzorem sławnego kierowcy kaskadera Rémy’ego Julienne’a). Atutem filmu jest również muzyka, którą napisał Raymond Lefèvre, idealnie pasująca do rozrywkowej atmosfery i groteskowych postaci. [Mariusz Czernic]
1. Nietykalni (2011), reż. Olivier Nakache, Eric Toledano
Kasowy sukces Nietykalnych, którzy przebili wyniki superpopularnego Jeszcze dalej niż Północ, nie wziął się znikąd – film duetu Nakache&Toledano, odpowiedzialny za szereg udanych komedii obyczajowych, to wzorcowa komedia. Nie dość, że posługuje się celnymi spostrzeżeniami społecznymi i obśmiewa stereotypy, to jeszcze skonstruowana jest tak, że trafia niemal do każdej grupy wiekowej – nie ma tu wulgaryzmów, przemocy, obsceniczności. Wszystko bazuje na dynamice dwóch aktorów: Omara Sy i François Cluzeta, pomiędzy którymi czuć znakomitą chemię.
Choć Nietykalni nie wystrzegają się banału, ten swoisty kumpelski mezalians bawi tak samo za każdym razem. To też znakomity przykład na to, że niektórych filmów nie powinno się przerabiać – dwa lata temu powstał amerykański remake z Bryanem Cranstonem i Kevinem Hartem, ale Spragnieni życia Neila Burgera całkowicie przepadli, francuski pierwowzór pozostał więc niezagrożony. [Dawid Myśliwiec]
