TARANTINO komentuje kontrowersje wokół filmowego BRUCE’A LEE
Przedwczoraj pisaliśmy o kontrowersjach, jakie wytworzyły się wokół sposobu przedstawienia postaci Bruce’a Lee w Pewnego razu… w Hollywood. Słynny aktor pojawia się w retrospekcji Cliffa Bootha (Brad Pitt), w której obaj bohaterowie się pojedynkują – walka zostaje przerwana, ale wiele wskazuje na to, że Lee niekoniecznie odniósłby w niej zwycięstwo. Starcie poprzedzone jest dialogiem, w którym Lee arogancko wypowiada się między innymi na temat Muhammada Alego. Na temat sceny negatywnie wypowiadała się córka i podopieczny Bruce’a Lee – teraz głos zabrał sam Tarantino.
Podczas konferencji prasowej w Moskwie reżyser odniósł się do stawianych mu zarzutów na temat tego, w jaki sposób przedstawił na ekranie legendarnego mistrza sztuk walki.
Bruce Lee był trochę aroganckim gościem. Sposób, w jaki mówił… wiele z tego nie zmyśliłem. Słyszałem, jak mówi z takim efektem. Ludzie twierdzą, że nigdy nie powiedziałby o pobiciu Alego, tymczasem tak właśnie zrobił. W porządku? W dodatku pisze o tym Linda Lee, jego żona, w jej pierwszej biografii, którą przeczytałem.
Reżyser skomentował również problematyczną kwestię wspomnianej we wstępie walki, którą Lee niemal przegrywa.
Czy Cliff mógłby wygrać z Bruce’em Lee? Brad na pewno nie, ale Cliff – być może. Równie dobrze moglibyście zapytać, czy walkę wygrałby Bruce Lee, czy Drakula – to takie samo pytanie, bo to też postać fikcyjna. Cliff nie jest prawdziwy, więc mógłby wygrać z Bruce’em Lee. (…) Zabił wiele osób podczas drugiej wojny światowej. Jest wojownikiem.
Tarantino swoją wypowiedź podsumował słowami, że gdyby Bruce i Cliff walczyli podczas turnieju sztuk walki, Cliff nie miałby szans – w przeciwieństwie do pojedynku jeden na jeden w filipińskiej dżungli.
Okaże się, czy do słów Tarantino odniesie się jeszcze córka Lee.