Metropolis ponownie wyrośnie na ekranach!
Tym razem na małych, telewizyjnych. Na przyszły rok planuje się bowiem rozpoczęcie prac nad mini-serią opartą o jeden z kamieni milowych kinematografii. Oryginalny film Fritza Langa akurat kończył będzie 90 lat (!!!), więc okazja jak znalazł. Gorzej, że trudno będzie dorównać temu niememu, czarno-białemu arcydziełu, które niewiele się w sumie zestarzało i nadal jest pod wieloma względami aktualne. Jeśli jednak w korporacyjnym świecie coraz śmielszych ramówek domowych (i nie tylko) odbiorników jest ktoś, kto może dorównać wizjonerstwu niemieckiego reżysera, jednocześnie dodając coś od siebie i uzupełniając materiał o współczesne odniesienia oraz nowinki techniczne, to jest nim z pewnością Sam Esmail (nie mylić z bezosobowym emailem!).
Kto? Ano nikt inny, jak twórca jednej z najbardziej oklaskiwanych serii ostatniego czasu – Mr. Robot (którego trzeci sezon powróci właśnie w 2017 roku). Metropolis pod jego nadzorem ma powstać dla wytwórni Universal Cable Productions. Ponoć włodarze zapewnili Esmailowi siedmiocyfrową sumę za ten deal, a na poszczególne odcinki są gotowi wydać nawet po dziesięć milionów zielonych. Czyżby zatem kolejny konkurent dla widowiskowości Gry o Tron i Westworldu, których ostatnie sezony kosztowały po sto baniek? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać jeszcze parę lat, gdyż oprócz kasy UCP daje Esmailowi także odpowiednio dużo czasu na zakończenie prac na jego obecnym serialem i przygotowania się do kolejnego. To dobra wiadomość.
Zła? Cóż, na negatywy wydaje się jeszcze za wcześnie, gdyż nawet twórcy nie wiedzą jeszcze, w którą stronę pociągną fabułę. Wiadomo na razie, że będą chcieli zachować jako-takiego ducha oryginału, jak i trzon opowieści pozostawić bez zmian. Ponownie będziemy mieć zatem do czynienia z osadzoną w przyszłości (w filmie był to dokładnie rok 2026, czyli już na wyciągnięcie ręki), zindustrializowaną mega-metropolią, opartej na podziale: klasa robotnicza – oświecona wyższa. Odpowiedzialni za operowanie całą machinerią dosłownie żyjącego miasta robotnicy tradycyjnie cierpią w biedzie i trudach dnia codziennego, a mieszkająca wiele kondygnacji na nimi elita rozpływa się w dostatkach i braku zmartwień. Rzecz jasna prędzej czy później taki system będzie doprowadzony do upadku.
No i gdzieś w tym wszystkim znajdzie się także miejsce dla sztucznej inteligencji – pytanie tylko czy równie ikonicznej, jak Maria z fresku Langa? Pożyjemy-zobaczymy. Nie ulega jednak wątpliwości, że być jest to wyjątkowo odważna, a przy tym jakże intrygująca decyzja produkcyjna na rynku telewizyjnym w ostatnich latach. Koncepcyjna burza mózgów już się ponoć zaczęła…