„Mad Shelia” – chińska wersja „Mad Maxa”
W maju 2015 roku do kin wszedł film George’a Millera Mad Max: Na drodze gniewu z Tomem Hardym i Charlize Theron. Pierwszy klaps padł w lipcu 2012 roku, a zatem można stwierdzić, że cały projekt zajął, lekko licząc, ponad trzy lata. Dla Chińczyków to zdecydowanie za długo. Produkcja remake’u amerykańskiego filmu zajęła im zaledwie rok. Efekt? Poznajcie chińską Mad Shelię…
Chińczycy, jak wiadomo, mają wprawę w produkowaniu rozmaitych podróbek. Oczywiście, aby obejść przepisy i uniknąć pozwów, zamiast Mad Maxa mamy… Mad Shelię. Jeden rzut oka na plakat i trailer nie pozostawia wątpliwości: Shelia to prawdziwa (choć jak widać na trailerze, znacznie mniej brudna, spocona i zmęczona) długowłosa wersja Furiosy, a my mamy do czynienia nie z inspiracją ani podobieństwem, tylko prawdziwym plagiatem!
https://youtu.be/72CpjRH0fys
Sam film wydaje się, jak na warunki chińskie, mocno niedofinansowany. Efekty specjalne zdecydowanie nie powalają, a całość sprawia wrażenie niskobudżetowej produkcji telewizyjnej. Wydaje się (być może przedwcześnie), że gra aktorska także nie jest na szczególnie wysokim poziomie… Chińczycy nie trafili nawet z imieniem głównej bohaterki (choć może to zabieg zamierzony?) i większość zagranicznych mediów z chińskiej Shelii robi, jakże amerykańską, Sheilę…
Chiny są ogromnym rynkiem, gdzie pakuje się w przemysł filmowy grube miliony, a jego wartość rośnie o 40% rocznie! Przewidywane dochody chińskich kin w 2017 roku to aż jedenaście miliardów dolarów (dla porównania, 2016 rok w USA – 10,4 miliardów dolarów). Są to tak zawrotne pieniądze, że nawet studio Warner Bros rozpoczęło współpracę z lokalnymi producentami i chce produkować filmy przeznaczone tylko na tamtejszy rynek. Tym bardziej dziwią w tym kontekście produkcje takie jak Mad Shelia, które zdecydowanie psują opinię świata o chińskiej produkcji filmowej. Wydaje się jednak, że produkcja ta ma co najmniej dwa nurty: z jednej strony są duże studia, które mają ogromne możliwości i wchodzą w koprodukcje (przy filmach takich jak Kung-Fu Panda albo Iron Man 3); z drugiej zaś mamy producentów, którzy mają ograniczone budżety, zero skrupułów i stawiają na szybkie kopie, bardzo szybko puszczane on-line. Zresztą Mad Shelia, nakręcona w rok, już jest dostępna dla chińskich obywateli w Internecie, a dystrybucji kinowej w ogóle nie przewidziano.
Mistrzami „rip-off” są Turcy i Hindusi, którzy potrafili stworzyć własnego Batmana, Hitcha, a nawet samotnego Kevina. Chińczycy oczywiście nie pozostają w tyle. Szkoda, że bariera językowa nie pozwala nam w wielu przypadkach ocenić, jak duża jest „inspiracja” produkcjami hollywoodzkimi, szczególnie gdy podobieństwo plakatów pozwala przypuszczać, że mamy do czynienia z klasycznymi plagiatami. Z pewnością i w innych częściach świata znaleźliby się fani, którzy chętnie obejrzeliby Mad Maxa zmienionego w Shelię i inne chińskie produkcje, żeby wskazać podobieństwa i różnice, albo po prostu, żeby się pośmiać…
korekta: Kornelia Farynowska