Jesse Eisenberg wyjaśnił, dlaczego w „Prawdziwym bólu” użył tylko muzyki Chopina

W filmie Jesse’ego Eisenberga Prawdziwy ból nie usłyszymy oryginalnej muzyki skomponowanej na potrzeby filmu – w zamian poszczególne sceny ilustrują utwory Fryderyka Chopina. Aktor, reżyser i scenarzysta wytłumaczył to w wywiadzie.
Eiseenberg stwierdził:
Gdy pisałem ten film, skupiałem się na tej zabawnej i pełnej napięcia relacji dwóch gości, którzy próbują przywrócić dawną więź i stają się przy sobie jak dzieci. Jednocześnie nie chciałem, żeby ton filmu był dziecinny. Miał być komentarzem do tych postaci, którzy wpadają w dawne schematy konfrontując się z traumą historii. Miał mieć wyszukaną, tradycyjną, dojrzałą atmosferę. (…) Pisząc, słuchałem tych utworów, a one mnie inspirowały do tego, jaka powinna być scena. Słuchałem ich, gdy pisałem w bibliotece, gdy kładłeem dzieci spać, gdy ogarniałem się rano.
Eisenberg odtwarzał utwory Chopina także na planie, aby kamera mogła poruszać się w ich rytmie. Aktor kontynuuje:
Gdy montowaliśmy film, producenci mieli obaw, czy dotrze on do młodszych widzów i chcieli, abym dodał jakąś muzykę pop. Zawsze mówiłem, że to przecież było w scenariuszu i na to się zgadzaliśmy, więc po co to teraz zmieniać? Zaryzykujmy. Przecież to nie przytłacza.
Jedyna piosenka, jaką słyszymy w filmie, to „My Conversation” – pojawia się, gdy bohater Kierana Culkina słucha ją pod prysznicem, oraz w napisach końcowych. To także była sugestia jednego z producentów; chciał on, by film zakończył się w lżejszej atmosferze.