search
REKLAMA
News

Hakuna matata – jak zyskownie to brzmi!

Jacek Lubiński

28 września 2016

REKLAMA

Hakuna matata – to nie byle bzik! I już się nie martw (o kasę) aż do końca swych dni…

O nie Pumbo, ja zaczynam się martwić, bo po prostu czuję, co się święci.

– Co?

Opętał ich zły duch.

– Oh!

Dam głowę, że tym hollywoodzkim debilom, należy się cios w brzuch.

– Eh.

Ten wiek odzyskom sprzyja, chciwości tchnął czar.
W tej sytuacji kinematograficznej co będzie strach się bać!

I tak, zaledwie na chwilę po publikacji tego artykułu, Hollywood ponownie opętał zły duch i świat obiegła informacja o remake’u… Króla Lwa. Tak, tak – ukochana klasyka i jeden z najbardziej popularnych oraz najlepszych filmów Disneya zobaczymy w nowej wersji, tym razem… „aktorskiej”. Oczywiście ludzkich postaci w tej opartej poniekąd na Hamlecie, a po trosze na japońskiej animacji historii nie uświadczymy. Chodzi bardziej o tak zwane live action, czyli za pomocą tony CGI sprawienie, że Simba i spólka staną się bardziej namacalni, prawdziwi. Dokładnie tak niedawno przerobiono Księgę dżungli, reżyser której – Jon Favreau – odpowiadać będzie także za przerobienie Lwiej Skały i jej mieszkańców. Czy mu się uda? Cóż, opowieść o Mowglim została przyjęta przychylnie i zarobiła tonę pieniędzy, choć narzekano na jej poszczególne czynniki i nie da się ukryć, że, mimo wysokiej jakości efektów specjalnych, waliła po oczach sztucznością.

Król Lew to przy tym kompletnie inna… bajka, zdecydowanie trudniejsza w realizacji, o oddaniu jej specyficznego, pełnego luzu klimatu nie wspominając. Raz się co prawda udało, przynajmniej po części – broadwayowski show powstały na kanwie filmu nie schodził z afisza przez blisko 20 lat, czyli niemal tyle, ile liczy sobie The Lion King. Co ciekawe, reżyser zapewnia, że kultowe piosenki z „oryginału” zostaną zachowane – co w sumie tylko potwierdza całkowitą odtwórczość projektu. Czy Elton John, Tim Rice i Hans Zimmer, którzy odpowiadają za olbrzymi sukces soundtracku, znowu będą uczestniczyć w afrykańskiej przygodzie? Tego nie wiadomo na chwilę obecną, ale bardzo możliwe, że i w tej kwestii doczekamy się zwykłych coverów obecnych gwiazd estrady (moje typy: muzyka – John Debney, który wszak jest stałym współpracownikiem reżysera / piosenki – Lady Gaga feat. Eminem i Skrillex).

Nie przeczę, jest coś dziwnie sadystycznego w obietnicy zobaczenia, jak Favreau poradzi sobie na przykład z inscenizacją „Strasznie już być tym królem chce”, który to przebój stanowi bodaj najsłabsze ogniwo ogółem fantastycznej animacji (pamiętacie te uroczo naiwnie narysowane krokodyle? :), w której naprawdę trudno się do czegoś przyczepić. Cóż, probówkowym dzieciom nowych generacji z pewnością będzie wszystko jedno, tak długo jak w 3D i 4K/DX. A rodzice radośnie zaciągną do kin swoje pociechy, byle tylko mieć te dwie godziny spokoju. Zatem będzie kolejny hit finansowy, który teoretycznie połączy pokolenia – aczkolwiek śmiem wątpić czy pod tym względem przebije tryumf oryginalnego dzieła, które wciąż dzierży tytuł najlepiej zarabiającej animacji ever after. Nie zmienia to jednak faktu, że cały ten pomysł można skwintować jedynie dosadnym:

GŁUPA RŻNIECIE!?!

timon

Po tym już tylko czas na łzy…

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA