search
REKLAMA
News

Gra o Tron znów bije rekordy… nielegalnych obejrzeń.

Jacek Lubiński

10 września 2017

REKLAMA

Ledwo co Gra o Tron zakończyła swój siódmy sezon, mnożąc całe mnóstwo teorii o tym, co będzie dalej (a co zobaczymy za rok) oraz bijąc rekordy oglądalności (finałowy odcinek obejrzało ponoć aż szesnaście i pół miliona widzów) i… znów o nim głośno – co ciekawe, ponownie za sprawą piratów.

W przypadku tego ogólnoświatowego fenomenu jest to chyba już regułą. Nie tak dawno hitem internetu był szósty odcinek siódmej serii, który trafił do obiegu po tym, jak jeden z europejskich oddziałów HBO wyemitował go swojej widowni na tydzień przed planowaną emisją. Jeszcze wcześniej grupa elektronicznych korsarzy o nazwie Pan Smith wykradła z archiwów stacji cały sezon tego oraz nadchodzące innych seriali, domagając się pokaźnego okupu w bitmonetach.

Ponieważ, jak wszyscy wiemy, Home Box Office nie negocjuje z terrorystami (nawet tymi, którzy siedzą w piwnicy u rodziców), toteż nie zapłacono. Podobnie nie zapłacił Netflix, w rezultacie czego hakerzy wypuścili do sieci na długo przed premierą cały piąty sezon jego więziennego tasiemca Orange is the New Black. Oczywiście gigant bynajmniej nie stracił na tym wiele – i wszystko wskazuje na to, że na Grze o Tron HBO również nie straci. Jak twierdzi profesor Rhiannon Bury z uniwersytetu w Athabasce:

“Wycieki, spoilery i nielegalne ściąganie nie ma większego wpływu na chęć oglądania popularnych seriali w grupie fanów, którzy chcą dzielić się wrażeniami po każdym nowym odcinku.”

Jak donoszą kruki GoT pobił właśnie wszelkie rekordy nielegalnej dystrybucji. W dobiegające właśnie końca lato sezon siódmy ściągnęło, zassało, zapisało lub obejrzało poprzez nieoficjalne streamingi aż – uwaga, uwaga! – miliard osób! To aż dziesięć razy więcej niż z legalnych źródeł i nieco ponad 1/8 ziemskiej populacji – to musi robić wrażenie. A tymczasem statystyki antypirackiej firmy Muso nie kłamią, co jedynie udowadnia ogromne zainteresowanie serialem, pomimo jego regularnego spadku jakości i coraz mniejszej ilości cycków oraz krwi, które to elementy stały się obok smoków znakami rozpoznawczymi sagi fantasy.

Najwięcej razy spiracono odcinek premierowy rzeczonej serii – aż 187 milionów razy. Wspomniany finał również nie wypada tak źle ze 143 milionami “ściągnięć” na koncie. Generalnie średnia piratów na odcinek plasuje się w granicy stu pięćdziesięciu milionów. Poniżej rozbicie statystyk ściągnięć i streamów każdego odcinka (w milionach, stan na trzeciego września):

Odcinek 1: 187,427,575
Odcinek 2: 123,901,209
Odcinek 3: 116,027,851
Odcinek 4: 121,719,868
Odcinek 5: 151,569,560
Odcinek 6: 184,913,279
Odcinek 7: 143,393,804
cały sezon siódmy w jednym pakiecie: 834,522
W SUMIE: 1,029,787,668

Image: MUSO

Co ciekawe, nie są to pełne dane – serwis Torrentfreak zaznacza, że wyciągnięto je jedynie z przykładowych dwustu milionów różnych urządzeń, kompletnie nie uwzględniając przy tym ogromnego rynku chińskiego. Czyżby zatem Grę o Tron faktycznie mógłby oglądać cały świat (albo przynajmniej pół)? Według ekspertów jest to całkiem realne.

Niejako przy okazji odkryto także – względnie po prostu potwierdzono – o wiele większą popularność serwisów streamingowych od torrentów i innych sposobów darmowego pozyskania materiału. Jak pokazuje powyższy obrazek stanowiły one lwią część miliardowego rekordu. Wiąże się to oczywiście z łatwiejszym dostępem do filmów i seriali, które można bez problemu obejrzeć nawet na niezbyt zaawansowanym smartfonie posiadającym internetową przeglądarkę i w miarę solidne połączenie z internetem – a tych wszak przybywa w rękach Ziemian.

Biorąc w dodatku pod uwagę ciągły rozwój streamingowych serwisów, które również nad Wisłą zyskują coraz większą popularność – także jako legalny sposób oglądania ulubionych serii – można w najbliższej przyszłości spodziewać się kolejnych rekordów tego typu. I bardzo możliwe, że znowu dotyczyć one będą Gry o Tron…

 

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA