Przy nadchodzącej (i wciąż odwlekanej) premierze Nie czas umierać, który ma być ostatnim występem Daniela Craiga jako słynnego agenta 007, fani spekulują, kto będzie następny. Jesienią pisaliśmy o tym, że według pierwszego w historii programu castingowego wspomaganego sztuczną inteligencją, Henry Cavill jest faworytem.
Tymczasem jak donosi portal movieweb.com, dr Ian Kane – redaktor International Jurnal of James Bond Studies – twierdzi, że aktor jest zbyt sławny do tej roli. Cavill ma już na swoim koncie występy w ikonicznych rolach i dużych franczyzach. Kilkukrotne wcielił się w Supermana, zagrał u boku Toma Cruisa w Mission: Impossible – Fallout, a teraz pracuje już nad drugim sezonem serialu Wiedźmin, który był wielkim sukcesem Netfliksa i gdzie wciela się w samego Geralta z Rivii. Według dra Kane’a to czyni Cavilla zarónwo zbyt rozpoznawanym, jak i zajętym do roli kultowego agenta MI6. Zdaniem eksperta zgodnie z tradycją kolejnym Bondem powinien być aktor, który nie osiągnął jeszcze statusu gwiazdy i dla którego własna seria filmów o najsłynniejszym agencie jej Królewskiej Mości będzie katapultą do wielkiej sławy. Tak właśnie było choćby w przypadku Daniela Craiga 14 lat temu. Aktor miał już wtedy na koncie wiele ról, jednak żadna z nich nie przysporzyła mu większej rozpoznawalności.
Dr Kane wykluczył też inne popularne typy, również brane pod uwagę przez sztuczną inteligencję w następnej kolejności po Cavillu – znanego z Luthera i Suicide Squad Idrisa Elbę i gwiazdę Mroczny rycerz powstaje i Mad Maxa: Na drodze gniewu, Toma Hardy’ego. W zamian zaproponował własne typy, m.in. Jamiego Bella:
Jamie Bell byłby dobrym wyborem, występował w filmie Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu, którego producentką była Barbara Broccoli. Jest też we właściwym wieku, w którym Daniel Craig był kiedy podjął się roli, więc jest tam potencjał.