Dominic Monaghan i Billy Boyd mówią o kręceniu emocjonalnej sceny z WŁADCY PIERŚCIENI. “Sporo nas to kosztowało”
Dominic Monaghan i Billy Boyd, odtwórcy ról Merry’ego i Pippina z trylogii Władca Pierścieni, kilka tygodni temu ruszyli z podcastem Friendship Onion, w którym opowiadają między innymi o kulisach realizacji uwielbianych filmów Petera Jacksona. W jednym z wywiadów promujących podcast Monaghan zdradził, którą scenę z trylogii najtrudniej było zrealizować. Okazuje się, że chodzi o fragment z zakończenia Powrotu Króla, w którym Merry, Pippin i Sam żegnają się z Frodem w Szarych Przystaniach.
Nakręcenie tej emocjonalnej sceny wymagało kilku dubli.
Musieliśmy to zrobić trzy razy! Gdyby kazano naszej czwórce wybrać scenę, którą możemy zagrać jeden raz i do niej nie wracać, to pewnie byłyby Szare Przystanie, bo płakaliśmy tam jak małe dzieci. W tej trzeciej wersji, która znalazła się w filmie, nie jestem tak rozhisteryzowany jak w pierwszej, czy nawet drugiej. To było trudne.
W związku z tym, że Hobbici są delikatni i odkrywają swoje emocje, Peter Jackson chciał, żeby aktorzy także dawali całkowity upust swoich uczuciom. Monaghan zauważa, że nieczęsto dostaje się takie prośby i niełatwo odkryć się tak aż trzykrotnie. “Sporo nas to kosztowało”. Billy Boyd wyjaśnił ponadto, dlaczego scenę pożegnania trzeba było nakręcić trzykrotnie.
Sean Astin miał zły kostium. Zdjął kamizelkę, gdy poszliśmy na lunch, a potem zapomniał ją założyć, więc ciągłość została zrujnowana. Wróciliśmy kolejnego dnia i nakręciliśmy to ponownie, leczy tym razem taśma uległa zniszczeniu. Dlatego musieliśmy to zrobić po raz trzeci.
Aktorzy ostatnio opowiedzieli też o tym, jak Peter Jackson odmówił prośbom producentów, by zabić jednego z Hobbitów – więcej o tym przeczytacie tutaj.