DANIEL CRAIG wspomina, jak zareagował na falę krytyki po obsadzeniu go w roli Bonda
W kinach świetnie radzi sobie kolejna odsłona serii o Jamesie Bondzie – Nie czas umierać, będąca jednocześnie pożegnaniem Daniela Craiga z serią. Aktor grał Bonda od 2006 roku (Casino Royale), a w zeszłych latach pojawił się jeszcze w Quantum of Solace, Skyfall oraz Spectre.
Gdy w 2005 roku ogłoszono, że to Craig zastąpi Pierce’a Brosnana, w sieci pojawiło się wiele negatywnych reakcji. Krytykowano między innymi posturę i kolor włosów aktora, wątpiono też, że poradzi sobie w scenach akcji. W nowej rozmowie z USA Today Craig wspomniał tamten czas i swoje odczucia. Przyznał, że dziś może się śmiać z tej fali krytyki, choć potrafił to robić także kilkanaście lat temu. Aktor dodał:
Co właściwie miałem zrobić? Wyjść i kogoś pobić? Jedyne, co mogłem zrobić, to dobry film. Nie udzielam się w mediach społecznościowych i cieszę się, że wtedy one jeszcze właściwie nie istniały. Czytałem to wszystko w sieci i myślałem sobie, że to ciężka sprawa. Ale rozumiałem to, wiecie? Filmy o Bondzie wzbudzają żywą reakcję.
Craig przyznał też, że po Spectre miał moment zwątpienia i nie wiedział, czy będzie jeszcze w stanie wrócić do roli Bonda.
Kwestią otwartą pozostaje, kto zastąpi Craiga w kolejnych odsłonach – wśród potencjalnych kandydatów przewijali się m.in. Henry Cavill, Idris Elba, Tom Hardy oraz Regé-Jean Page. Kierowniczka castingu przy serii o Bondzie, Debbie McWilliams, powiedziała ostatnio, że rolę musi przejąć ktoś, kto jest w stanie wziąć to, co mu należne, a ponadto jest sprawny fizycznie, atrakcyjny i może wziąć na siebie nie tylko rolę, ale też cały splendor z nią związany.
Okaże się, jak szybko na dobre rozpoczną się poszukiwania kolejnego odtwórcy roli.