Piękna Jaga kończy Polskie Legendy
Platige Image, z Tomaszem Bagińskim na czele, w końcu wypuściło ostatni element oryginalnej antologii, zapoczątkowanej kilka miesięcy temu razem z Allegro. Jaga to ostatnia część cieszącego się dużą popularnością (zwłaszcza wśród internautów) projektu Legendy Polskie, w którego skład wchodziły takie krótkometrażówki jak Smok, Twardowsky (dwie części) oraz Bazyliszek. Jak na ich tle wypadła Jaga? Całkiem przyzwoicie. Zresztą zobaczcie sami.
W ostatniej części została zachowana ta sama zasada fabularna spajająca poprzednie epizody. Na jej podstawie, w ramach jednego świata, kolejna polska legenda odżyła w nowej, oryginalnej formie. Tym razem całość kręci się wokół niejakiej Jagi (Katarzyna Pośpiech), czyli postaci zapożyczonej z rodzimego słowiańskiego folkloru (ale kojarzącej się częściej z uzupełniającym członem „Baba”). W filmie ucieka ona z piekła, co wprawia diabła Borutę (Tomasz Drabek) w zakłopotanie, przez co postanawia zainterweniować osobiście. Ostatni epizod nie ma wiele treści (bo jest najkrótszy), ale za to posiada jedną, wyjątkową scenę, stanowiącą jego wizytówkę. Mowa oczywiście o centralnej scenie akcji, w której Jaga rozprawia się z oddziałem policji, uruchamiając bullet time. Doprawiona pobrzmiewającym w tle coverem Jaskółki uwięzionej Stana Borysa, w całości wypadła rewelacyjnie. Wachowscy byliby ukontentowani.
Po ostatnim seansie można już chyba otwarcie powiedzieć to, co cisnęło się na usta już znacznie wcześniej – projekt Legendy Polskie to sukces, który wypada docenić. Jako recenzent zdaję sobie sprawę z tkwiących w poszczególnych epizodach mankamentów. Aktorstwo nie powala, bronią się jedynie wyjątki – Więckiewicz, Drabek, Machalica. Patrząc z kolei pod kątem treści, tylko Twardowsky broni się na tle innych, bo reszta grzęźnie w fabularnej mieliźnie. Ale co tam. Całość została naprawdę nakręcona z wyczuciem i, co ważne, ma charakter. Funkcjonujące w naszej kulturze legendy posłużyły do stworzenia spójnego, fantastycznego świata, bliskiego polskiemu odbiorcy. Posłużyły ponadto do ukazania animacyjnej wirtuozerii studia. Mówiłem to już wcześniej i powiem ponownie – jeśli Bagiński dobrze odrobi pracę domową, to Legendy Polskie mogą posłużyć jako wartościowe preludium przed utworem większym, donioślejszym. Trzymam za reżysera kciuki. Jego praca może wynieść (praktycznie nieistniejącą) polską filmową fantastykę na wyższą półkę doznań.
korekta: Kornelia Farynowska