NIEBOSZCZYK W MAUZOLEUM. O zasadności powrotu “Przyjaciół”
Od finałowego odcinka Przyjaciół minęła już ponad dekada, ale nadal nie cichnie temat ewentualnego zjednoczenia się obsady i zrealizowania “powrotu po latach”. Problem w tym, że entuzjastycznie na ten temat wypowiadają się tylko widzowie, aktorzy zaś są dużo bardziej powściągliwi. Zapytana ostatnio o tę kwestię Lisa Kudrow, serialowa Phoebe, powtórzyła to, co cała szóstka mówi od dłuższego czasu: powrót nie wchodzi w grę. Mnie to cieszy.
W tekście o dzisiejszych karierach serialowych przyjaciół stwierdziłem, że finał słynnego sitcomu jest jedną z takich rzeczy, których lepiej nie ruszać. Rozwinę myśl – uważam, że zakończenie dziesiątego sezonu na tyle dobrze pozamykało wszystkie wątki, że dopisywanie do tego ciągu dalszego, szczególnie po takim czasie, mogłoby Przyjaciołom jedynie zaszkodzić. To nie jest serial wymagający wyjaśniania i dopisywania pewnych rzeczy. Każdy z głównych bohaterów jest na końcu w takim punkcie życia, że nietrudno się domyślić, jak ich losy potoczą się dalej. Wyłamuje się jedynie Joey, ale on akurat dostał własny serial, o którym trudno zresztą powiedzieć, by odniósł sukces (za takowy raczej nie można uznać zdjęcia z anteny przed emisją wszystkich odcinków).
Oczywiście nadal miło popatrzeć na tych aktorów razem. Z przyjemnością obejrzałem panel poświęcony reżyserowi Jamesowi Burrowsowi, gdzie osobiście stawiła się piątka z nich – Matthew Perry’ego zabrakło przez inne zobowiązania – choć bardziej ze względu na samą obecność obsady, a nie poziom wywiadu. Sympatycznie jest też, gdy spotykają się na planie innych seriali; szczerze wątpię w teorie, że panuje między nimi jakaś antypatia. To, że ich stosunki nie są tak serdeczne i przyjacielskie, jak podczas produkcji serialu, uważam za naturalną kolej rzeczy, szczególnie że kariera każdego poszła w innym kierunku, a własne zobowiązania nie pozwalają im spędzać ze sobą choć w połowie tyle czasu, co kiedyś.
Podobne wpisy
To ostatnie też jest według mnie argumentem przeciwko tworzeniu kontynuacji, szczególnie jeśli miałaby mieć formę pojedynczego odcinka. Siłą Przyjaciół jest między innymi olbrzymia chemia między całą obsadą – widać, że poza planem to też są naprawdę zżyci kumple, co znakomicie przekłada się na dynamikę między postaciami. Pomimo talentu aktorskiego i szczerych chęci ciężko byłoby to teraz oddać, nie po takiej przerwie, a i różnice wizualne zrobiłyby swoje. Siwy Joey, Monica po botoksie, Chandler wyglądający na dużo starszego, niż jest… Nie wspominając, że pomysły twórców na dalsze losy bohaterów mogłyby się nie pokryć z oczekiwaniami widzów – to wszystko złożyłoby się na festiwal zawiedzionych nadziei, rozczarowań i uczucia, że to nie to samo.
Pomimo tego wyraźnie widać, że reunion jest wydarzeniem bardzo pożądanym. Zamieszczony kilka lat temu w internecie plakat zapowiadający rzekome zjednoczenie spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i ogromnym zawodem, gdy koniec końców okazał się fałszywy. Równie nieprawdziwy zwiastun filmu pełnometrażowego Friends: The Movie ma w tym momencie na YouTubie prawie 32 miliony wyświetleń, dziesięć milionów mniej razy oglądano skecz Jimmy’ego Kimmela, w którym wystąpiły trzy kobiety z obsady. To tylko dowód na to, jak uwielbiani są ci bohaterowie i sam serial; próżno szukać tylu pragnących ponownego spotkania się chociażby ekipy Jak poznałem waszą matkę (szczególnie po tym, jak pół fandomu obraziło się na finał tegoż).
Nawet jeżeli wypatrywanie kontynuacji Przyjaciół mija się z celem, to samo zjawisko powrotów seriali nie jest wcale niespotykane. Dopiero co rozpoczęła się emisja nowego sezonu Prison Break, w zeszłym roku raczono widzów premierowymi odcinkami Z archiwum X (które spotkały się z mieszanym odbiorem), a w tym roku czeka nas przecież wydarzenie w postaci kontynuacji Twin Peaks. To ostatnie uważam za bardzo zasadne, wszak drugi sezon tak naprawdę serialu nie zamknął, powiedzieć więc, że jestem zaintrygowany, to jak nie powiedzieć nic.
No więc właśnie – powrót po latach ma sens, jeśli rzeczywiście jest do czego wracać; gdy można dodać coś nowego, zaciekawić, rzucić nowe światło. Pomimo ogromnej sympatii do Przyjaciół utrzymuję, że grzebanie w tym serialu byłoby jak niszczenie pięknego mauzoleum tylko po to, żeby z godnością pochowanego nieboszczka obejrzeć i zaraz znów pochować, lecz tym razem nie tak estetycznie. Zamiast tego można obejrzeć po raz enty zdjęcia tej osoby i cieszyć się jej widokiem w najlepszej formie. Tak samo z Przyjaciółmi – od czekania na powrót lepsza jest kolejna powtórka serialu, bo ten na jakości nie traci nigdy. Dobrze, że jego gwiazdy zdają sobie z tego sprawę.