search
REKLAMA
Felietony

Twój ulubiony bohater będzie czarnoskórym gejem. I CO Z TEGO?

Jeśli znów zaczniecie rzewnie płakać nad kondycją świata, bo jeden z waszych ulubionych bohaterów nie będzie już wyglądał dokładnie tak jak wy, to zastanówcie się, czy rzeczywiście jest...

Filip Pęziński

22 października 2021

REKLAMA

Niższa półka #8: Twój ulubiony bohater będzie czarnoskórym gejem. I co z tego?

Nie mają lekko biali, hetero mężczyźni, fani popkultury. Najpierw, jak grom z jasnego nieba, uderzyła ich wiadomość, że kolejny filmowy Superman będzie czarnoskóry, następnie, że ten komiksowy jest mężczyzną biseksualnym, w końcu – jak ogłoszono w ostatni weekend na DC Fandome – że przestał walczyć o „prawdę, sprawiedliwość i amerykański styl życia”, a zamiast tego rozpoczął walkę o „prawdę, sprawiedliwość i lepsze jutro”. A już tylko się można domyślać, co w tych lewackich głowach oznacza lepsze jutro, skoro nagle bohaterowi nie po drodze z amerykańską tradycją.

Ledwo udało się przetrawić ten kolejny już upadek zachodniej cywilizacji, a tu wraz z dzisiejszą premierą Diuny otworzyły się stare rany. A tam? Herezje! Nie dość, że Chani, ukochana głównego bohatera, grana jest przez czarnoskórą Zendayę, to Liet-Kynes, w oryginale ojciec Chani, w filmie Denisa Villeneuve’a zostaje matką, bo reżyser ubzdurał sobie, że w materiale źródłowym napisanym sześćdziesiąt lat temu było za mało postaci kobiecych.

<em>Superman Powrót<em>

To oczywiście tylko kropla w oceanie problemów, z którymi mierzyć się musi wywołany do tablicy w pierwszym akapicie biały, hetero mężczyzna, fan popkultury. Ileż to już jego ukochanych postaci zostało ofiarami zmian koloru skóry i płci? I cóż właściwie mu pozostaje? Tylko dosadnie skomentować to zjawisko! W mediach społecznościowych i na forach te same, może już nie tak oryginalne, ale wciąż niezwykle trafne komentarze, że na pewno bohater będzie nie tylko czarnoskóry, ale też osobą homo lub biseksualną, transpłciową lub niebinarną, a najpewniej też Żydem. Często to okraszone oczywiście kilkoma płaczącymi ze śmiechu emotkami, dla podkreślenia jakości żartu. Bo na szczycie rankingów dobrych żartów zawsze znajdzie się miejsce dla rasizmu, homofobii, transfobii czy antysemityzmu.

A teraz na poważnie.

Po pierwsze: popkultura ma to do siebie, że mieli wciąż te same motywy, historie, narracje. Od stu lat powstają kolejne wersje tych samych bohaterów, wciąż snute są te same opowieści. To jej wielka siła, ale i słabość. Najstarsze jej dzieci, jak np. wspomniany Superman, powstał w latach 30. ubiegłego wieku. Wymieniona Diuna opublikowana została w 1965 roku. W tamtych czasach głównymi odbiorcami kultury popularnej głównego nurtu byli biali chłopcy, a temat mniejszości seksualnych był żelaznym tabu. Nic zatem dziwnego, że tworzone dla białych hetero chłopców narracje zdominowane były przez białych hetero mężczyzn. Nie jest też zatem niczym dziwnym, że współczesne reinkarnacje tychże postaci na gruncie dużo bardziej inkluzywnego podejścia do tworzenia kultury będą zmieniały płeć, kolor skóry czy orientację seksualną. Odbiorcy – zarówno wtedy, jak i dziś – chcą widzieć w swoich bohaterach odbicie samych siebie, a twórcy, bez względu na pobudki (wierzcie mi, więcej w tym często kalkulacji niż ideologii), będą chcieli o to zadbać.

<em>Diuna<em>

Po drugie: naprawdę, ale to naprawdę korci mnie często, żeby pytać tych wszystkich śmieszków z komentarzy, czy byliby w stanie wskazać bohatera blockbustera, który jest zdeklarowanym gejem, lesbijką, osobą transpłciową czy niebinarną. Osoby homoseksualne, jeśli już na ekranie wielkich międzynarodowych hitów się pojawiają, to w sposób taki, aby ich nieheteronormatywność można było bez problemu wyciąć, usuwając np. nic niewnoszącą do fabuły scenę pocałunku, lub wymazać, zmieniając w dubbingu pojedynczą linię dialogową. Z kolei osoby, które nie są cispłciowe, w rozrywkowym kinie głównego nurtu praktycznie nie istnieją. Wszystko to na potrzeby wielkich, ale bardziej konserwatywnych rynków, jak np. rosyjski czy chiński. Reprezentacja osób LGBT w blockbusterach jest wciąż marginalna, a jeśli już występuje, to zazwyczaj kończy się na literkach L i G. Po prostu.

A zatem jeśli znów zaczniecie rzewnie płakać nad kondycją świata, bo jeden z waszych ulubionych bohaterów nie będzie już wyglądał dokładnie tak jak wy, to zastanówcie się, czy rzeczywiście jest o co. A jeśli znów zaczniecie wypisywać te pseudośmieszne komentarze, to zastanówcie się, czy kogokolwiek bawicie. Może po prostu ośmieszacie siebie?

Aha, jeszcze raz: pisanie, że w takim razie czekacie na białego aktora w roli Czarnej Pantery, nie jest specjalnie mądre (a już na pewno nie oryginalne). Kolor skóry Czarnej Pantery ma istotne znaczenie dla tego bohatera i łączy się z jego genezą jako dziedzica tronu izolującego się kraju czarnej Afryki.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA