Japońska Godzilla postawi stopę w USA
Są rzeczy w kinie, które się nie zmieniają i nie starzeją. Seria filmów o Godzilli, wyprodukowanych przez słynną wytwórnię Toho, liczy już, bagatela, dwadzieścia dziewięć odcinków. Niedawno w Japonii premierę miał ostatni film cyklu pt. Shin Godzilla. Co może wydać się interesujące, obraz w limitowanej liczbie kopii trafi także na rynek USA.
Po zwiastunie zapowiadającym wersję amerykańską da się zauważyć, że jest to stara dobra Godzilla, z długim ogonem, topornymi ruchami i ikonicznym, rozpoznawalnym rykiem. To czysty oldschool, skąpany w sosie charakterystycznego kiczu. Film powinien spodobać się przede wszystkim wytrwałym fanom japońskiej serii, opornym wobec nowych, hollywoodzkich wersji Godzilli, dostarczonych nam przez Emmericha czy też Edwardsa.
Choć w tym wypadku trudno sobie wyobrazić oryginalną fabułę, twórcy zapowiadają, iż Shin Godzilla jest całkowicie nowym rozdziałem w 62-letniej historii króla potworów. Za jego powołanie odpowiada nie byle kto, bo Hideaki Anno (reżyser i scenarzysta), który szerokiej publiczności znany jest przede wszystkim z wyjątkowej serii anime Evangelion. W Japonii nowa odsłona Godzilli odniosła gigantyczny sukces frekwencyjny. Zobaczymy jak pójdzie jej w Ameryce – film wchodzi do kin już 11 października. Nie wykluczone, że ewentualny sukces zachęci twórców do dystrybucji filmu w Europie. Z czego, akurat ja bardzo bym się ucieszył.