search
REKLAMA
Felietony

Serialowe uniwersum. Czarna żmija

Kornelia Farynowska

13 lutego 2017

REKLAMA

Komedia brytyjska charakteryzuje się dosyć specyficznym humorem, który trzeba lubić. Ale jeśli się go lubi, można wybierać spośród wielu tytułów. Mamy na przykład ‘Allo ‘Allo, Hotel Zacisze, Latający cyrk Monty Pythona, Co ludzie powiedzą?!, Kawałek Frya i Laurie’ego, Jasia Fasolę, Małą Brytanię, The Young Ones, Księgarnię Black Books, Techników-magików (The IT Crowd), Biuro, Mirandę, The Thick Of It, Peep Show, The Mighty Boosh… Część z nich emitowano stosunkowo niedawno, część z nich ma już kilkadziesiąt lat na karku, część z nich kojarzy każda osoba obyta chociaż trochę z kulturą brytyjską. Brakuje na tej liście znanych komedii właściwie jednego tytułu – Czarnej żmii.

Rowan Atkinson i Richard Curtis współpracowali przy komedii Not The Nine O’Clock News i to właśnie wtedy przyszedł im do głowy pomysł na Czarną żmiję. W roku 1982 nakręcili pilota, choć nigdy go nie wyemitowano (fragment można obejrzeć w dokumencie Blackadder Rides Again), a już rok później powstała pierwsza seria. Jej scenarzystami byli właśnie Atkinson i Curtis. Szczególnie zależało im na uniknięciu porównań z Hotelem Zacisze, którego emisję zakończono kilka lat wcześniej. Ostatecznie na przestrzeni szesnastu lat (1983–1999) powstały łącznie cztery sezony i trzy odcinki specjalne (nie licząc pojedynczych krótkich, parominutowych występów w telewizji). Akcja każdej serii dzieje się w innych czasach historycznych, a odcinki są „wolnostojące” – można je oglądać nie po kolei.

Akcja pierwszej serii, Konia za królestwo, dzieje się w średniowieczu. Głównym bohaterem jest Czarna żmija (Rowan Atkinson), któremu towarzyszą Baldrick (Tony Robinson) i lord Percy Percy (Tim McInnerny). Razem spiskują, by Czarna żmija mógł przejąć tron (króla Ryszarda IV zagrał Brian Blessed).

Postać Czarnej żmii przypomina tutaj bardziej Jasia Fasolę (w którego Atkinson wcieli się dopiero za osiem lat, w 1990 roku).

Twórcy mówili po latach, że wtedy dopiero sprawdzali, ile Atkinson potrafi i z czym poradzi sobie najlepiej, więc Czarna żmija zachowywał się różnie. Był na zmianę agresywny i ustępliwy, głupi i sprytny, tchórzliwy i odważny. Między innymi ten brak równowagi w charakterze postaci sprawił, że serial odebrano jako nierówny, a to z kolei przełożyło się na oglądalność. Dodatkowo produkcja sporo kosztowała, ponieważ kręcono w plenerze (w zamku w Alnwick, gdzie filmowano później także na przykład Harry’ego Pottera) i zatrudniano wielu aktorów. Tak więc ówczesny szef stacji BBC, John Howard Davies, podjął decyzję o kasacji serialu. Jednak twórcy, zamiast się poddać, usiedli i wypracowali nowy, okrojony budżet, dzięki któremu dostali drugą szansę.

Paradoksalnie serial znakomicie wyszedł na zmniejszeniu budżetu. Ograniczono liczbę aktorów do absolutnego minimum. Kręcono w studiu i lokacje przekształcono tak, by były bardziej umowne, kameralne, i takie zresztą zostały do końca. Ben Elton, znany z już wtedy popularnej, a dziś kultowej komedii The Young Ones, zastąpił Atkinsona jako scenarzysta odcinków – i ta zmiana również okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobnie świetnym pomysłem było obsadzenie Mirandy Richardson w roli królowej Elżbiety I (akcja Głupka renesansu dzieje się w szesnastym wieku). Producent John Lloyd wspominał, że na przesłuchania zgłosiło się około czterdziestu aktorek, ale żadna z nich mu nie odpowiadała. Już zamierzał się poddać, gdy weszła Miranda Richardson, która zaskoczyła go swoją manierą wygłaszania kwestii królowej, płynnie przechodząc między piskiem, krzykiem, smutkiem, znudzeniem a rozbawieniem (w konfiguracji właściwie dowolnej), i z miejsca została zatrudniona. Choć regularnie występowała tylko w drugim sezonie (zagrała w trzeciej i czwartej serii, ale po jednym odcinku), jako kapryśna, zmienna i marudna Elżbieta I błyskawicznie zdobyła sobie sympatię widzów.

Popularność sprawiła, że bez trudu uzyskano zgodę na wyprodukowanie kolejnego sezonu, Rozważnego i romantycznego. W trzeciej serii, dziejącej się na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku, do stałej obsady dołączył Hugh Laurie, grając tępego księcia Jerzego. Gościnnie pojawił się także Robbie Coltrane jako Samuel Johnson, autor pierwszego angielskiego słownika. Nawiązywano bowiem częściej niż poprzednio do postaci lub wydarzeń historycznych; nie sprawiło to jednak, że serial stał się hermetyczny. Dodatkowo dzisiaj co najmniej połowa dowcipów byłaby uznana za niepoprawne politycznie i prawdopodobnie wywołałaby oburzenie. Czarna żmija regularnie krytykował na przykład inne narody, w szczególności Francuzów – bo komu innemu mogliby dokuczać Brytyjczycy? W jednej ze scen Żmija chce zamówić grzankę, ale właścicielka sklepu, pani Miggins, odpowiada: „Już nie podajemy grzanek. Moja francuska klientela uważa, że to nie jest w dobrym tonie”, na co Żmija kąśliwie stwierdza, że „naród, który żre ślimaki i poszedłby do łóżka ze zlewem kuchennym, jakby ten włożył haleczkę, nie będzie nas pouczał, co jest w dobrym tonie”.

Ostatnia seria, Jak spędziłem pierwszą wojnę światową, jest poważniejsza niż trzy poprzednie. Jej akcja dzieje się – jak łatwo zgadnąć – podczas pierwszej wojny światowej, scenarzyści dbali jednak o to, by nie trywializować poświęcenia żołnierzy i nie urazić pamięci poległych. Ostrożnie konstruowali swoje dowcipy i żartowali raczej z warunków panujących w okopach czy z absurdalnych pomysłów dowódców na zdobycie przewagi nad Niemcami („Jeśli zaatakujemy tam, gdzie umocnienia są najsilniejsze, pomyślą, że nasz wywiad jest do kitu. Będą mieli fałszywe poczucie bezpieczeństwa, a za tydzień zaatakujemy tam, gdzie linie są najsłabsze”). Ostatni odcinek stanowi swoisty hołd ofiarom – jego zakończenie (którego rzecz jasna nie zdradzę) ma zdecydowanie smutny i przygnębiający wydźwięk, szczególnie jak na komedię.

Warto również odnotować, że w tym sezonie do obsady na stałe dołączył Stephen Fry (wcześniej wystąpił gościnnie w jednym odcinku trzeciej serii), grający tutaj generała Melchetta.

W miarę upływu sezonów Czarna żmija staje się coraz mądrzejszy i sprytniejszy, ale za to coraz gorzej sytuowany – zaczyna jako książę, kończy jako kapitan wojskowy. Jest cynicznym i złośliwym oportunistą, znęca się nad swoim służącym Baldrickiem, stara się także wykorzystać każdą okazję, by zarobić pieniądze jak najmniejszym nakładem sił. Ciągle musi znosić kaprysy zidiociałego arystokraty (początkowo był nim lord Percy Percy, później książę/pułkownik Jerzy). Często wplątuje się w trudne sytuacje, z których musi wyjść z twarzą. Próbuje mu w tym pomagać Baldrick, wymyślający „szczwane plany”.

W 1999 roku, z okazji nowego milenium, wyemitowano odcinek specjalny Tam i z powrotem (Blackadder: Back & Forth), w którym pojawiła się większość postaci znanych widzom. Gościnnie wystąpił także Colin Firth jako Szekspir. Scenariusz nie należał jednak do najlepszych ani też aktorzy nie sprawiali wrażenia szczególnie zachwyconych powrotem do dawnych ról. Teoretycznie żarty skonstruowano tak jak poprzednio, teoretycznie wszystko było na swoim miejscu, ale czegoś zabrakło i w praktyce całość mocno zgrzytała. To wrażenie potęgował fakt, że to jedyny odcinek nakręcony bez śmiechu w tle – i boleśnie odczuwało się jego brak podczas oglądania.

Rowan Atkinson zasłynął rolą Jasia Fasoli – naiwnego, dziecinnego mężczyzny, którego najlepszym przyjacielem jest brązowy miś. Oglądając Czarną żmiję, można przekonać się, że nie na tym koniec komediowych umiejętności Atkinsona. Okazuje się bowiem, że choć natura obdarzyła go wyjątkowo plastyczną twarzą, wbrew pozorom potrafi ją okiełznać i wygłosić długi, zabawny monolog, a nawet kącik ust nie złoży mu się do uśmiechu. Warto także serial polecić fanom Hugh Lauriego – to rola będąca dokładnym przeciwieństwem doktora House’a. Laurie wypada świetnie jako tępy arystokrata niepotrafiący samodzielnie założyć spodni i tak łatwowierny, że bez trudu można go przekonać, że gra w karty polega na tym, aby jak najszybciej stracić wszystkie swoje pieniądze.

Przed sezonem czwartym wyemitowano jeszcze dwa odcinki specjalne – Czarna żmija: Nonszalanckie lata oraz Opowieść wigilijną Czarnej żmii – jednak żaden z nich szczególnie nie bawi. Nie zapadają w pamięć wysiłki Żmii, by ocalić króla Karola I (granego przez Stephena Frya) przed Oliverem Cromwellem, ani też Ebenezer Czarna żmija, nietypowe, bo miłe i uczynne (do pewnego momentu) wcielenie głównego bohatera.

Serial Czarna żmija od wielu lat uważany jest za jedno z najlepszych osiągnięć komedii brytyjskiej.

Właściwie wszyscy aktorzy, nawet występujący gościnnie, stali się rozpoznawalni: Rowan Atkinson, Hugh Laurie, Stephen Fry, Miranda Richardson, Robbie Coltrane… W Polsce najmniej kojarzy się Tima McInnerny’ego, Tony’ego Robinsona i nieodżałowanego, zmarłego przed paru laty Rika Mayalla, ale i oni nie mogli narzekać na brak zajęcia. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, od jakiegoś czasu krążą plotki o kolejnym sezonie. Cała obsada radzi sobie znakomicie i grywa to tu, to tam, ale twierdzi, że chętnie wróciłaby do ról (z wyjątkiem McInnerny’ego). Podejrzewam, że Brytyjczykom wznawianie starych produkcji może wyjść lepiej niż Amerykanom, niemniej mam nadzieję, że to rzeczywiście tylko plotki. Czarna żmija jest już klasykiem – nie ma potrzeby, by oprócz etykietki „kultowe, wypada znać” zapracowała sobie jeszcze na łatkę kolejnego serialu, który próbował ugrać coś więcej na swojej popularności.

REKLAMA