Może to LEPIEJ, że seriale są krótsze niż kiedyś? Komentarz do wypowiedzi George’a R.R. Martina
W ostatnim czasie George R.R. Martin wypowiedział się na temat serialu, który sam produkuje, a dokładnie, o jego ewentualnej długości. Według niego Ród smoka powinien trwać cztery sezony po dziesięć odcinków, to dałoby łącznie 40 odcinków. Taka liczba odda sprawiedliwość historii, którą rozpisał w książce Ogień i krew, stanowiącej podstawę scenariusza serialu HBO.
W tekście opublikowanym na swoim blogu Martin powiedział:
Kiedy byłem małym chłopcem, sezon serialu trwał przez 39 odcinków […]. Kiedy pisałem scenariusze dla „Pięknej i bestii”, liczba spadła do 22. Przez kablówkę zmniejszyła się ona jeszcze bardziej. Minęło ledwie kilka lat, a „Rodzina Soprano” zamykała się w 13 epizodach, potem „Gra o tron” miała ich już 10 (bez ostatnich dwóch sezonów). Jeśli w „Rodzie smoka” mielibyśmy 13 odcinków, można by pokazać wszystko, co ostatecznie musieliśmy przeskoczyć w fabule. Część widowni mogłaby jednak narzekać, że serial jest nudny i nic się w nim nie dzieje.
W tym krótkim cytacie, pełnym goryczy i niezrozumienia współczesnych trendów, wbrew pozorom kryje się wiele cennych spostrzeżeń na temat tego, jak zmieniają się seriale oraz nasze wymagania względem nich. Ja również doskonale pamiętam czasy, gdy seriale trwały długo i zwykle kończyły się dopiero na etapie trzydziestego odcinka. Serialowy sezon trwał wówczas od jesieni do lata roku następnego.
Dziś wymagania widowni są zupełnie inne. Seriale trwają krócej, liczą mniej więcej dziesięć do trzynastu odcinków (przy założeniu, że odcinek to około 50 minut, choć widać trend ku schodzeniu w dół). Czasem mniej, bo niekiedy sezon kończy się na sześciu lub ośmiu odcinkach (są to najczęściej seriale limitowane). Przykładowy sezon rozciąga się wówczas na przestrzeni dwóch, trzech miesięcy. Oczywiście, wciąż wiele z nich (a tak dzieje się np. na Netflixie) jest także wrzucanych do biblioteki danej platformy od razu, w całości, zachęcając do binge-watching.
Podobne:
Co jest największą przewagą seriali?
Dostrzegam tu pewien paradoks. Otóż medium, które z założenia było dłuższe od filmu, rozciągało czasem daną historię do niebotycznych rozmiarów, na naszych oczach się kurczy. Jako widzowie chcemy, by ulubiony serial trwał długo, a jednocześnie chcemy, by nie trwał za długo. Strasznie trudno jest nam więc dogodzić, co zasugerował Martin w swej wypowiedzi. Te niesławne już przeskoki czasowe w Rodzie smoka to żadna wizja artystyczna, tylko montażowy chwyt, mający na celu odpowiednie skondensowanie tej historii i sprawne przechodzenie do konkretów. Naprawdę nie mogliśmy trochę dłużej pozostać z Milly Alcock w roli młodej Rhaenyry?
Najwyraźniej na stole zawsze ma leżeć mięso, by w serialu nikt nie uświadczył odcinków będących typowymi zapychaczami. Jeszcze trochę i ta, jak zasugerowałem, paradoksalna sytuacja, doprowadzi do tego, że serial skróci się do takich rozmiarów, że w długości metrażu nie będzie różnić się od standardowego filmu. W czym więc wciąż będzie tkwić różnica? Wydaje mi się, że największą przewagą i właściwością seriali nie jest już dziś to, co kiedyś, czyli długość historii, a fakt, iż jest ona dzielona na etapy. Położony kawałek pizzy przed nosem zjemy od razu, z całym plackiem na raz mierzyć jest się trudniej.
Sam zauważam, że jeśli mam zabrać się za film, który trwa dwie i pół godziny, to podchodzę do tego jak do jeża. Jeżeli natomiast mam do czynienia z serialem sześcioodcinkowym, bardzo łatwo jest mi wejść w tę historię, choć trwa ona przecież dłużej, niż film, za który zabrać się nie mogę. Wszystko przez pauzy pomiędzy odcinkami i przez to, że twórcy dali nam możliwość delektowania się historią kawałek po kawałku, a nie od razu w całości. Teoretycznie film też tak mogę oglądać, ale wówczas to ja muszę sam podjąć decyzję o tym, gdzie postawić kropkę, a lepiej jednak, gdy robi to za nas twórca.
Może i lepiej, że seriale nie trwają już tak długo, że są krótsze, bardziej konkretne. Sam od lat nie potrafię zabrać się za nadrabianie Star Treka, gdyż wiem, że nieistotnych dla fabuły odcinków jest tam mnóstwo. Długość seriali się ewidentnie zmieniła, bo zmieniło się nasze podejście do tego medium. Ale jedna właściwość pozostała i dzięki niej seriale mają wciąż tak wielką przewagę nad kinem. Szczególnie w tak niecierpliwych czasach.